Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Zrobiłem to dla ciebie – historia mojego małżeństwa, która rozpadła się od jednego wyznania
– Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Zrobiłem to dla ciebie.
Te słowa Jacka, wypowiedziane w sobotni poranek, kiedy słońce leniwie zaglądało przez kuchenne okno, roztrzaskały moje serce na tysiąc kawałków. Stałam przy zlewie, myjąc kubki po śniadaniu, kiedy on wszedł do kuchni, usiadł ciężko przy stole i spojrzał na mnie tym swoim zmęczonym wzrokiem. Myślałam, że powie coś o pracy albo o planach na weekend. Ale nie. Powiedział to. Jedno zdanie, które przewróciło mój świat do góry nogami.
– Co ty mówisz? – zapytałam cicho, czując jak ręce zaczynają mi drżeć. – Jak to… nigdy nie chciałeś mieć dzieci?
Jacek spuścił wzrok. Przez chwilę milczał, jakby szukał słów, które mogłyby złagodzić cios. Ale nie znalazł żadnych.
– Myślałem, że tak trzeba. Ty tego chciałaś. Wszyscy tego oczekiwali…
W tej chwili poczułam się jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Nasze dwadzieścia lat wspólnego życia – dom na przedmieściach Warszawy, dwójka dzieci: Ania i Michał, wspólne wakacje nad Bałtykiem, kłótnie o drobiazgi i wielkie pojednania – wszystko nagle straciło sens. Czy to wszystko było tylko moją wizją szczęścia?
Przez kolejne dni chodziłam jak w transie. Przypominałam sobie nasze rozmowy sprzed lat. Przecież rozmawialiśmy o dzieciach! Pamiętam, jak śmialiśmy się z Jackiem na ławce w parku, planując imiona dla naszej przyszłej córki i syna. Czy wtedy już kłamał? Czy tylko udawał entuzjazm?
Wieczorem usiadłam na łóżku obok niego. Dzieci były u babci na weekend.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? – zapytałam drżącym głosem.
– Bałem się. Bałem się, że cię stracę. Że odejdziesz, jeśli powiem prawdę.
Zacisnęłam pięści. – A teraz? Co mam zrobić z tą wiedzą? Jak mam patrzeć na nasze dzieci?
Jacek odwrócił się do ściany. – Kocham je. Ale… to nie było moje marzenie.
Wtedy poczułam gniew. Nie tylko do niego, ale też do siebie. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa? Czy tak bardzo chciałam mieć rodzinę, że nie widziałam jego wątpliwości?
Następnego dnia wrócili Ania i Michał. Ania ma siedemnaście lat, jest w klasie maturalnej. Michał ma czternaście, gra w piłkę nożną i marzy o karierze sportowca. Patrzyłam na nich inaczej niż zwykle – z mieszaniną miłości i żalu. Czy powinnam im powiedzieć? Czy powinni wiedzieć, że ich ojciec nigdy ich nie chciał?
Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta jak struna. Jacek zamykał się w swoim gabinecie pod pretekstem pracy zdalnej. Ja chodziłam po domu jak cień, unikając jego spojrzenia. Dzieci coś wyczuwały.
– Mamo, co się dzieje? – zapytała pewnego wieczoru Ania.
– Nic, kochanie – skłamałam.
Ale ona już wiedziała, że to nieprawda.
W pracy też nie potrafiłam się skupić. Koleżanka z biura, Kasia, zauważyła moją nieobecność.
– Wszystko w porządku? – zapytała podczas przerwy na kawę.
Chciałam jej powiedzieć, wykrzyczeć całą prawdę, ale tylko pokręciłam głową i wróciłam do komputera.
Wieczorami płakałam w łazience, żeby dzieci nie słyszały. Czułam się oszukana i zdradzona. Próbowałam przypomnieć sobie momenty szczęścia z Jackiem – czy były prawdziwe? Czy tylko ja je czułam?
Pewnej nocy nie wytrzymałam.
– Jacek, musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
Usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Co dalej? – zapytałam. – Jak mamy żyć z tą prawdą?
Westchnął ciężko.
– Nie wiem. Chciałem być dobrym ojcem… Staram się… Ale czasem czuję się jak aktor w cudzym życiu.
Te słowa bolały najbardziej. Bo ja naprawdę wierzyłam w naszą rodzinę.
Zaczęliśmy chodzić na terapię dla par. Psycholog pytał nas o początki związku, o marzenia i rozczarowania. Jacek mówił niewiele, ja płakałam prawie na każdej sesji.
– Czy żałuje pan decyzji o dzieciach? – zapytał psycholog podczas jednej z rozmów.
Jacek długo milczał.
– Nie wiem… Może żałuję siebie sprzed lat. Że nie miałem odwagi być szczerym.
Po tych słowach poczułam ulgę i jeszcze większy smutek jednocześnie.
Zaczęliśmy rozmawiać więcej – czasem spokojnie, czasem krzycząc na siebie przez zamknięte drzwi sypialni. Dzieci coraz częściej zamykały się w swoich pokojach.
Pewnego dnia Michał przyszedł do mnie z zeszytem do matematyki.
– Mamo… czy tata nas kocha?
Zatkało mnie. Przytuliłam go mocno i powiedziałam: – Bardzo was kocha. Po prostu czasem dorośli mają trudności z okazywaniem uczuć.
Ale sama nie byłam już tego taka pewna.
Minęły miesiące. Nasze małżeństwo wisiało na włosku. Zastanawiałam się nad rozwodem, ale bałam się rozbić rodzinę dla Ani i Michała. Z drugiej strony czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
Pewnego wieczoru usiedliśmy z Jackiem na tarasie.
– Przepraszam cię – powiedział cicho. – Przepraszam za wszystko.
Popatrzyłam na niego przez łzy.
– Ja też przepraszam… Może za to, że nie widziałam twoich potrzeb?
Siedzieliśmy tak długo w ciszy, patrząc na rozgwieżdżone niebo nad Warszawą.
Dziś wiem jedno: jedno wyznanie może zmienić wszystko. Ale czy można odbudować zaufanie po tylu latach życia w iluzji? Czy można pokochać kogoś na nowo, wiedząc że przez lata był kimś innym niż myślałaś?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można przebaczyć taką tajemnicę?