„Wiedziałam o twoich zdradach od dekady, ale grałam szczęśliwą żonę. Teraz odchodzę” – Moja historia po 25 latach małżeństwa

– Myślisz, że nie wiem? – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a Andrzej patrzył na mnie z tym swoim zmęczonym, nieco zniecierpliwionym wzrokiem. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara i szum czajnika.

– O czym ty znowu mówisz, Magda? – westchnął, jakby miał dość tej rozmowy, zanim jeszcze się zaczęła.

– O twoich zdradach. O tym, że od dziesięciu lat udaję przed dziećmi i przed sobą, że jesteśmy szczęśliwą rodziną. Że nie widzę twoich SMS-ów, nie czuję twoich perfum na koszuli, nie słyszę tych szeptów przez telefon w łazience.

Zamilkł. Widziałam, jak jego twarz blednie. Przez chwilę miałam nadzieję, że zaprzeczy, że powie: „To nieprawda, Magda”. Ale on tylko spuścił wzrok i zaczął nerwowo bawić się obrączką.

W tej chwili poczułam się tak, jakbym przez te wszystkie lata żyła w jakimś teatrze. Grałam rolę idealnej żony – gotowałam obiady, uśmiechałam się do sąsiadów, chodziłam na wywiadówki. Nawet wtedy, gdy wracał późno i tłumaczył się „pracą”, nawet gdy czułam obcy zapach na jego kurtce. Udawałam dla dzieci, dla rodziców, dla znajomych. Dla siebie?

Pamiętam dzień naszego ślubu – czerwcowe popołudnie w kościele na Mokotowie. Mama płakała ze wzruszenia, tata ściskał mi rękę tak mocno, że aż bolało. Andrzej patrzył na mnie z takim zachwytem… Gdzie to wszystko się podziało? Kiedy zamieniliśmy miłość na rutynę i kłamstwa?

Pierwszy raz dowiedziałam się o jego zdradzie przez przypadek – znalazłam w jego kieszeni rachunek z hotelu pod Warszawą. Byliśmy wtedy 15 lat po ślubie. Zamiast zrobić awanturę, schowałam rachunek do szuflady i udawałam, że nic się nie stało. Bałam się prawdy bardziej niż kłamstwa.

Potem były kolejne sygnały: ciche rozmowy przez telefon, wyjazdy „służbowe”, nagłe zmiany nastroju. Zawsze miałam wymówkę – „może to ja coś robię źle”, „może on po prostu potrzebuje przestrzeni”. Przez lata tłumiłam w sobie gniew i żal. Przestałam patrzeć w lustro, bo nie poznawałam kobiety po drugiej stronie.

Dzieci dorastały – Zosia poszła na studia do Krakowa, Kuba zdał maturę i zaczął pracować w sklepie komputerowym. My zostaliśmy sami w dużym mieszkaniu na Ursynowie. Cisza między nami była coraz głośniejsza.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Andrzeja przez telefon:
– Kocham cię… Tak, też tęsknię…

Zamarłam za drzwiami sypialni. Poczułam się jak duch we własnym domu. Wtedy coś we mnie pękło.

Przez kilka miesięcy zbierałam się na odwagę. Rozmawiałam z przyjaciółką, z psychologiem. Zaczęłam pisać pamiętnik – pierwszy raz od liceum. Każda strona była pełna łez i gniewu.

W końcu nadszedł ten dzień. Dzieci były poza domem. Usiadłam naprzeciwko Andrzeja przy kuchennym stole.

– Odchodzę – powiedziałam cicho.

Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Magda… Przecież możemy to naprawić…

– Nie możemy. Ty już dawno wybrałeś inną drogę. Ja przez lata wybierałam ciebie i rodzinę ponad siebie. Teraz wybieram siebie.

Nie płakał. Może był zły, może ulżyło mu, a może po prostu nie wiedział, co powiedzieć.

Spakowałam walizkę i pojechałam do mamy do Piaseczna. Miała łzy w oczach, ale przytuliła mnie mocno.
– W końcu jesteś wolna – szepnęła.

Pierwsze tygodnie były trudne. Budziłam się w nocy z poczuciem winy – czy powinnam była wytrzymać jeszcze trochę? Czy dzieci mi wybaczą? Czy jestem egoistką?

Zosia zadzwoniła po kilku dniach:
– Mamo… wiedziałam o tacie. Bałam się ci powiedzieć. Kocham cię i jestem z tobą.

Kuba przyjechał do Piaseczna z wielkim bukietem tulipanów:
– Mamo, jesteś najdzielniejszą kobietą na świecie.

Zaczęłam chodzić na spacery po lesie kabackim, zapisałam się na jogę. Po raz pierwszy od lat poczułam spokój.

Czasem spotykam Andrzeja na ulicy – wygląda starzej, smutniej. Nie rozmawiamy już o przeszłości. Każde z nas idzie swoją drogą.

Wiem jedno: żałuję tylko tego, że tak długo czekałam na odwagę.

Czy można odzyskać siebie po tylu latach życia w kłamstwie? Czy wy też kiedyś baliście się postawić granicę? Jak długo można udawać szczęście?