5 lat po zdradzie męża – czy można jeszcze zaufać? Moja historia, której nie potrafię zamknąć
– Znowu wracasz późno, Michał. – Mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a on zdejmował buty w przedpokoju. W powietrzu wisiała cisza, gęsta jak mgła nad Wisłą jesienią.
– Przecież mówiłem, że mam spotkanie w pracy – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy. Jego kurtka zsunęła się z wieszaka na podłogę. Nie podniósł jej.
Pięć lat temu dowiedziałam się, że Michał mnie zdradził. To była zima, śnieg skrzypiał pod butami, a ja wracałam z pracy wcześniej niż zwykle. Zastałam go w naszym mieszkaniu z Agnieszką – koleżanką z jego biura. Nigdy nie zapomnę tego obrazu: ona w moim szlafroku, on z miną winnego chłopca. Wtedy coś we mnie pękło.
Przez pierwsze miesiące żyłam jak w amoku. Chciałam odejść, spakować siebie i dzieci i zacząć od nowa. Ale potem przyszły rozmowy, łzy, obietnice poprawy. Michał błagał o wybaczenie, przysięgał, że to był tylko jeden raz, że to nic nie znaczyło. Zgodziłam się spróbować jeszcze raz – dla dzieci, dla nas, dla tych wszystkich lat razem.
Ale czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy można zapomnieć?
Każdego dnia walczę ze sobą. Są chwile, kiedy patrzę na Michała i widzę tego chłopaka, którego pokochałam na studiach – z rozczochranymi włosami i uśmiechem, który rozjaśniał nawet najgorszy dzień. Ale są też momenty, kiedy widzę tylko kłamcę. Kiedy dotyka mojej dłoni, czasem odruchowo ją cofam. Kiedy mówi „kocham cię”, zastanawiam się, czy mówi prawdę.
Nasza córka Zosia ma teraz 12 lat. Syn Kuba – 9. Oni nic nie wiedzą. Dla nich jesteśmy zwyczajną rodziną: mama gotuje obiad, tata pomaga przy matematyce. Ale ja czuję się jak aktorka w kiepskim serialu – uśmiecham się na zawołanie, choć w środku krzyczę.
Czasem rozmawiam o tym z moją siostrą, Magdą.
– Musisz mu wybaczyć albo odejść – mówi stanowczo. – Nie możesz tak żyć wiecznie na pół gwizdka.
Ale jak wybaczyć coś takiego? Jak zaufać komuś, kto cię zdradził?
W pracy udaję, że wszystko jest w porządku. Koleżanki plotkują o nowych serialach i przepisach na sernik, a ja myślami wracam do tamtej zimy. Czasem łapię się na tym, że zazdroszczę im tej beztroski.
Najgorzej jest wieczorami. Kiedy dzieci już śpią, a mieszkanie cichnie, leżę obok Michała i czuję dystans jakbyśmy leżeli po przeciwnych stronach oceanu.
– Myślisz jeszcze o tym? – zapytał pewnego wieczoru cicho.
– Codziennie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Odwrócił się do mnie plecami. Przez chwilę miałam ochotę go przytulić, ale nie potrafiłam.
Czasem mam wrażenie, że to ja jestem winna – może byłam zbyt zajęta dziećmi? Może za mało go doceniałam? Ale potem przypominam sobie łzy i upokorzenie i wiem, że to nie moja wina.
Michał stara się – pomaga w domu, zabiera mnie do kina, kupuje kwiaty bez okazji. Ale ja ciągle czekam na kolejny cios. Każda wiadomość na jego telefonie sprawia, że serce mi zamiera.
– Mamo, dlaczego płaczesz? – zapytała kiedyś Zosia, gdy myślałam, że nikt nie widzi.
– To tylko zmęczenie, kochanie – skłamałam.
Czasem myślę o rozwodzie. O tym, jak wyglądałoby moje życie bez Michała. Czy byłabym szczęśliwsza? Czy dzieci by mnie znienawidziły? Czy poradziłabym sobie sama?
Ostatnio coraz częściej rozmawiamy o terapii małżeńskiej. Michał zgodził się pójść ze mną do psychologa. Może to pomoże? Może nauczę się znowu ufać?
Ale boję się. Boję się, że już nigdy nie będę tą samą osobą. Że już zawsze będę żyła w cieniu tamtej zdrady.
Czasem pytam siebie: czy warto było zostać? Czy można naprawdę wybaczyć i zapomnieć? A może powinnam była odejść wtedy, pięć lat temu?
Czy ktoś z was przeszedł przez coś podobnego? Jak nauczyć się ufać na nowo? Czy rany po zdradzie naprawdę kiedyś się goją?