Obcy w moim domu – historia, która zmieniła wszystko
Już od pierwszego kroku na podjeździe poczułam, że coś jest nie tak. Powietrze było ciężkie, jakby dom moich rodziców – ten, w którym dorastałam, śmiałam się i płakałam – nagle przestał być moim schronieniem. Drzwi wejściowe były uchylone. Z wnętrza dobiegały głosy – nieznane, obce, zbyt głośne jak na to miejsce. Zamarłam. Serce waliło mi jak młotem.
– Halo? – zawołałam niepewnie, choć wolałabym uciec.
Nikt nie odpowiedział. Zamiast tego usłyszałam śmiech – kobiecy, młody, zbyt swobodny. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz się obudzę i wszystko okaże się koszmarem. Ale nie. To była rzeczywistość.
Nazywam się Elżbieta Nowicka. Mam czterdzieści dwa lata i od trzech miesięcy jestem sierotą. Ojciec zmarł nagle na zawał, mama odeszła po cichu kilka tygodni później – jakby nie chciała już dłużej żyć bez niego. Dom został pusty. Miałam go uporządkować, sprzedać albo wynająć, ale nie potrafiłam nawet wejść do środka bez łez.
Tego dnia byłam sama. Mąż – Andrzej – wyjechał na delegację do Wrocławia, a syn – Kuba – miał trening piłki nożnej. Zostałam tylko ja i moje wspomnienia.
Zebrałam się w sobie i weszłam do środka. W korytarzu stały dwie walizki i torba sportowa. W salonie siedziała młoda kobieta o platynowych włosach i chłopak w bluzie z kapturem. Pili kawę z moich ulubionych filiżanek.
– Przepraszam bardzo, kim państwo są? – zapytałam lodowatym tonem.
Dziewczyna zerwała się na równe nogi.
– O matko! Przepraszam! My… Ja jestem Natalia, a to mój chłopak Dawid. Myśleliśmy, że dom jest pusty… – zaczęła się jąkać.
– Skąd macie klucz? – przerwałam jej ostro.
Dawid spojrzał na mnie z wyraźnym strachem.
– Klucz był pod doniczką przy wejściu… Przepraszam, ja jestem kuzynem pani męża. Andrzej mówił kiedyś, że dom stoi pusty i… No… Mamy teraz ciężką sytuację w domu, tata wyrzucił mnie po kłótni o studia… Natalia nie ma gdzie mieszkać… Chcieliśmy tylko na kilka dni…
Zatkało mnie. Andrzej nigdy mi nie wspominał o żadnym kuzynie w potrzebie. Poczułam narastającą złość.
– To nie jest hotel socjalny! – wybuchłam. – Nie macie prawa tu być! To dom moich rodziców!
Natalia zaczęła płakać.
– Proszę pani, ja naprawdę nie mam dokąd pójść… Mama wyrzuciła mnie z domu po tym jak dowiedziała się o ciąży… Dawid chciał mi pomóc…
Ciąża? Spojrzałam na jej brzuch – rzeczywiście była już lekko zaokrąglona.
– Andrzej nic mi nie mówił o waszych planach! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Dawid spuścił głowę.
– On nie wie… Nie chciałem go martwić… Myślałem, że jakoś sobie poradzimy…
W tej chwili zadzwonił mój telefon. To była moja siostra, Renata.
– Ela, słuchaj! Słyszałam od sąsiadki, że ktoś kręci się po domu rodziców! Wszystko w porządku?
– Nie bardzo – odpowiedziałam cicho. – Jacyś „krewni” Andrzeja urządzili sobie tu noclegownię bez pytania.
Renata westchnęła ciężko.
– Wiedziałam! Od tygodnia widuję tu jakieś światła wieczorami! Ela, musisz być twarda! Nie pozwól im wejść ci na głowę!
Zacisnęłam pięści.
– Zaraz ich stąd wyproszę.
Odłożyłam telefon i spojrzałam na parę intruzów.
– Macie godzinę na spakowanie się i opuszczenie domu. Jeśli za godzinę jeszcze tu będziecie, dzwonię na policję.
Natalia rozpłakała się jeszcze głośniej.
– Proszę pani… Ja naprawdę nie mam gdzie…
Nie potrafiłam być okrutna do końca. Przypomniałam sobie własną młodość i to, jak bardzo bałam się wtedy świata.
– Dobrze – powiedziałam po chwili ciszy. – Macie dzisiaj czas do wieczora. Ale potem musicie znaleźć inne miejsce. I proszę zostawić klucz tam, gdzie go znaleźliście.
Dawid spojrzał na mnie z wdzięcznością pomieszaną z wstydem.
– Dziękuję… Naprawdę…
Wyszłam na ganek i usiadłam na starym fotelu taty. W głowie kłębiły mi się myśli: jak to możliwe, że Andrzej nic mi nie powiedział? Czy naprawdę tak bardzo się od siebie oddaliliśmy? Czy to ja jestem tą zimną żoną, która nie rozumie problemów innych?
Wieczorem wróciłam do domu w bloku. Andrzej zadzwonił dopiero po dwudziestej drugiej.
– Ela? Wszystko w porządku?
– Niezupełnie – odpowiedziałam chłodno. – Może powiesz mi coś o Dawidzie i Natalii?
Zapadła cisza.
– Skąd wiesz…? – zapytał cicho.
– Bo właśnie ich wyrzuciłam z domu moich rodziców! Jak mogłeś nic mi nie powiedzieć?
Andrzej westchnął ciężko.
– Ela… Dawid zadzwonił do mnie tydzień temu. Byłem wtedy w pracy, miałem mnóstwo spraw na głowie… Powiedziałem mu tylko, że dom stoi pusty i żeby zapytał ciebie… Nie wiedziałem, że tak to się potoczy…
Poczułam łzy pod powiekami.
– Andrzej… Ja ledwo radzę sobie ze stratą rodziców… A ty pozwalasz obcym ludziom spać w ich łóżkach bez pytania mnie o zdanie?
– Przepraszam… Naprawdę przepraszam…
Rozłączyłam się bez słowa. Całą noc przewracałam się z boku na bok, czując narastający żal i gniew.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie Natalia.
– Pani Elżbieto… Chciałam tylko podziękować za to, że pozwoliła nam zostać chociaż ten jeden dzień… Dawid znalazł nam pokój u kolegi… Przepraszam za wszystko…
Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam się rozdarta między współczuciem a poczuciem zdrady.
Kilka dni później spotkałam się z Renatą na kawie.
– I co teraz? – zapytała siostra.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem. Czuję się jak obca we własnym życiu. Jakby wszystko wymknęło mi się spod kontroli: dom rodziców już nie jest moim azylem, Andrzej ma przede mną tajemnice… Nawet Kuba coraz częściej zamyka się w swoim świecie…
Renata ujęła moją dłoń.
– Ela… Może czas pomyśleć o sobie? O tym, czego ty chcesz? Może ten dom powinien być twoim nowym początkiem?
Patrzyłam przez okno kawiarni na szare ulice Warszawy i czułam narastającą pustkę pomieszaną z nadzieją. Może rzeczywiście czas przestać żyć dla innych? Może czas odzyskać siebie?
Wieczorem długo siedziałam nad starym albumem ze zdjęciami rodzinnymi. Patrzyłam na twarze rodziców i pytałam ich w myślach: co byście zrobili na moim miejscu?
Czy dom rodzinny może jeszcze być miejscem bezpieczeństwa po tylu zdradach i rozczarowaniach? Czy można odbudować zaufanie do najbliższych? A może trzeba nauczyć się być swoim własnym schronieniem?