Mąż kupił dwa kawalerki zamiast naszego wymarzonego M3 – czy to już zdrada zaufania?
— Co ty zrobiłeś, Michał? — mój głos drżał, gdy patrzyłam na niego z niedowierzaniem. W rękach ściskałam wydruk umowy przedwstępnej, którą znalazłam przypadkiem w jego torbie. Dwa adresy, dwa mieszkania. Żadnego śladu naszego wymarzonego M3 na osiedlu Zielone Wzgórza, o którym rozmawialiśmy przez ostatnie miesiące.
Michał spuścił wzrok. — To była okazja, Aniu. Dwa studia w cenie jednego większego. Pomyślałem, że to inwestycja…
— Inwestycja? — przerwałam mu, czując jak narasta we mnie gniew. — A nasze plany? Nasze rozmowy o dziecku, o wspólnej przestrzeni? Nawet nie zapytałeś mnie o zdanie!
W pokoju zapadła cisza, przerywana tylko tykaniem zegara. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz się obudzę i wszystko okaże się złym snem. Ale nie – Michał stał przede mną, z rękami w kieszeniach, jakby chciał się schować przed moim wzrokiem.
— Jedno z tych mieszkań… jest dla mamy — dodał cicho.
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Teściowa. Zawsze była obecna w naszym życiu, czasem aż za bardzo. Ale żeby od razu kupować jej mieszkanie? Bez słowa?
— Czy ty w ogóle mnie słyszysz? — spytałam szeptem. — Czy ja się jeszcze liczę?
Michał podszedł do okna i odwrócił się plecami. — Nie rozumiesz, mama jest sama. Tata zmarł, ona sobie nie radzi…
— A ja? Ja też jestem sama w tym wszystkim! — wybuchłam. — Myślałam, że jesteśmy partnerami. Że razem podejmujemy decyzje.
Przez kolejne dni chodziliśmy wokół siebie jak obcy ludzie. Michał wychodził wcześnie do pracy, wracał późno. Ja nie mogłam spać – przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół naszej rozmowy.
W pracy byłam cieniem samej siebie. Koleżanka z biura, Kasia, zauważyła moje rozkojarzenie.
— Coś się stało? — zapytała delikatnie podczas przerwy na kawę.
Opowiedziałam jej wszystko. O naszych planach, o dwóch kawalerkach, o teściowej.
— Aniu… to poważne — powiedziała powoli. — On podjął decyzję za was oboje. To nie jest fair.
Wróciłam do domu z jeszcze większym ciężarem na sercu. Michał siedział przy stole i przeglądał jakieś papiery.
— Musimy porozmawiać — zaczęłam stanowczo.
Podniósł wzrok. W jego oczach zobaczyłam zmęczenie i coś jeszcze – może żal?
— Wiem, że cię zawiodłem — powiedział cicho. — Ale bałem się, że nie zgodzisz się na mieszkanie dla mamy. A ona naprawdę nie ma dokąd pójść.
— Ale my też nie mamy dokąd pójść! — odpowiedziałam ostro. — Chciałam domu dla nas, dla naszej przyszłości. Teraz mam wrażenie, że twoja mama jest ważniejsza ode mnie.
Michał milczał długo. W końcu powiedział:
— Może powinniśmy porozmawiać z mamą razem? Może znajdziemy jakieś rozwiązanie…
Nie byłam pewna, czy chcę rozmawiać z teściową. Zawsze czułam się przy niej jak intruz w jej własnym domu – a teraz miałam być intruzem w mieszkaniu, które kupił jej mój mąż?
Wieczorem zadzwoniła do mnie mama.
— Aniu, co się dzieje? Słyszałam od cioci Krysi, że Michał coś kombinuje z mieszkaniami…
Opowiedziałam jej wszystko przez łzy. Mama słuchała uważnie.
— Kochanie, musisz walczyć o swoje. Nie pozwól się zepchnąć na drugi plan.
Tej nocy podjęłam decyzję. Następnego dnia poprosiłam Michała o wspólne spotkanie z jego mamą.
Spotkaliśmy się u niej – w starym mieszkaniu na Pradze. Pani Barbara przyjęła nas z herbatą i ciastem drożdżowym.
— Michał mówił mi o wszystkim — zaczęła spokojnie. — Aniu, wiem, że to trudne dla ciebie…
— To nie chodzi tylko o mnie — przerwałam jej delikatnie. — Chodzi o nas wszystkich. O to, żeby każdy czuł się ważny i szanowany.
Pani Barbara spojrzała na syna.
— Michałku, ja nie chcę być ciężarem. Jeśli macie inne plany…
Michał złapał ją za rękę.
— Mamo, chcę żebyś była bezpieczna. Ale nie mogę stracić Ani.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam łzy w oczach teściowej.
— Dzieci… ja po prostu boję się samotności.
Zapanowała cisza pełna napięcia i wzruszenia. Poczułam ukłucie współczucia – może nigdy nie próbowałam zrozumieć jej lęków?
Po długiej rozmowie ustaliliśmy kompromis: jedno mieszkanie zostanie wynajęte na kilka lat jako inwestycja, a za uzyskane środki będziemy mogli kupić większe mieszkanie dla nas wszystkich – z osobnym pokojem dla pani Barbary.
To nie był mój wymarzony scenariusz. Ale przynajmniej poczułam, że odzyskałam głos i wpływ na nasze życie.
Dziś patrzę na Michała inaczej – widzę w nim nie tylko męża, ale też syna walczącego o matkę i mężczyznę zagubionego między lojalnością a miłością.
Czy można odbudować zaufanie po takim ciosie? Czy kompromis to zawsze rezygnacja z własnych marzeń? Czekam na wasze historie i rady – może ktoś z was był kiedyś w podobnej sytuacji?