Kiedy mąż wybiera matkę zamiast żony: Moja walka o własne życie

— Michał, proszę cię, nie rób mi tego! — mój głos drżał, a łzy napływały do oczu. Stałam w przedpokoju naszego mieszkania, otoczona kartonami i walizkami. Miało być nowe życie, nowy początek. Miało być nas dwoje — ja i on. Ale on stał naprzeciwko mnie, z opuszczonymi ramionami, nie potrafiąc spojrzeć mi w oczy.

— Marta, ja… ja nie mogę zostawić mamy samej. Ona jest chora, potrzebuje mnie — wyszeptał, jakby sam nie wierzył w to, co mówi.

Wtedy poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Przez ostatnie tygodnie planowaliśmy przeprowadzkę do naszego nowego mieszkania w centrum Warszawy. Miało być pięknie — wspólne śniadania na balkonie, wieczory z winem i rozmowami do późna. Zamiast tego dostałam zimny prysznic rzeczywistości: Michał nie był gotów odciąć pępowiny. Nie był gotów być moim mężem.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Jego mama, pani Halina, była zawsze obecna w naszym życiu. Z początku myślałam, że to dobrze — rodzina jest ważna. Ale z czasem jej obecność zaczęła mnie przytłaczać. Każda decyzja musiała być z nią skonsultowana: od wyboru firanek po to, gdzie pojedziemy na wakacje. Michał tłumaczył się: „Mama jest sama, po śmierci taty nie ma nikogo”. Rozumiałam to. Ale czy to znaczyło, że ja mam być zawsze na drugim miejscu?

Pamiętam pewien wieczór, kiedy wróciłam zmęczona po pracy. W kuchni siedziała pani Halina i kroiła warzywa na swoją słynną sałatkę jarzynową.

— Marto, Michał mówił, że chcesz zmienić kolor ścian w salonie? Moim zdaniem ten beż jest bardzo elegancki. Po co zmieniać? — zapytała z uśmiechem.

— Chciałam trochę odświeżyć wnętrze… — zaczęłam niepewnie.

— No ale po co? Michał też mówił, że nie lubi zmian — przerwała mi stanowczo.

Wtedy Michał wszedł do kuchni i spojrzał na mnie przepraszająco. Nic nie powiedział. Jak zawsze.

Z czasem zaczęłam czuć się jak intruz we własnym domu. Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią lub milczeniem. Michał nie potrafił postawić granic. Zawsze wybierał spokój — jej spokój, nie mój.

Kiedy pojawiła się okazja na własne mieszkanie, byłam pełna nadziei. Myślałam: „Teraz zaczniemy od nowa, tylko my dwoje”. Przez kilka tygodni pakowałam rzeczy, planowałam wystrój wnętrz, marzyłam o wspólnej przyszłości. Michał wydawał się podekscytowany — przynajmniej tak mówił.

Aż do tego dnia.

— Marta, mama źle się czuje. Nie mogę jej zostawić samej — powtarzał jak mantrę.

— A ja? Ja się nie liczę? — zapytałam rozpaczliwie.

Milczał. Patrzył gdzieś w bok, jakby szukał ratunku.

Wtedy zrozumiałam: nigdy nie będę dla niego najważniejsza. Zawsze będzie wybierał ją. Moje marzenia o silnym ramieniu, o wsparciu i partnerstwie rozpadły się jak domek z kart.

Przez kolejne dni mieszkałam sama w nowym mieszkaniu. Każdy kąt przypominał mi o tym, co straciłam. Wieczorami siadałam na balkonie z kubkiem herbaty i patrzyłam na światła miasta. Czułam się niewidzialna, niepotrzebna.

Próbowałam rozmawiać z Michałem przez telefon:

— Michał, czy ty naprawdę chcesz tak żyć? Z mamą? Zamiast ze mną?

— Marta, ja cię kocham… ale mama mnie potrzebuje. Ty jesteś silna, dasz sobie radę — odpowiedział cicho.

Czy naprawdę bycie silną kobietą oznaczało samotność? Czy to była moja kara za to, że chciałam czegoś więcej niż bycie „tą drugą”?

Moja mama próbowała mnie pocieszać:

— Córciu, może on kiedyś zrozumie swój błąd. Ale ty musisz myśleć o sobie.

Ale jak myśleć o sobie, kiedy serce pęka z bólu?

Z czasem nauczyłam się żyć sama. Zaczęłam spotykać się z przyjaciółkami, wróciłam do malowania obrazów — pasji z dzieciństwa. Odkrywałam siebie na nowo. Ale rana po tej zdradzie długo się nie goiła.

Czasem spotykam Michała na ulicy. Wygląda na zmęczonego i przygaszonego. Zawsze pyta: „Jak sobie radzisz?”. Odpowiadam: „Dobrze”. Bo nauczyłam się radzić sobie sama.

Ale w głębi duszy wciąż pytam: czy naprawdę warto było poświęcić miłość dla wygody i spokoju matki? Czy kobieta zawsze musi być silna i sama dźwigać ciężar rozczarowań?

Może ktoś z was zna odpowiedź na to pytanie? Może ktoś przeżył coś podobnego? Czasem zastanawiam się: czy gdybym była słabsza, on zostałby ze mną? Czy siła kobiety to błogosławieństwo czy przekleństwo?