Nieoczekiwana zemsta babci Zofii: Lekcja pokory i przebaczenia
– Proszę pani, niech się pani pospieszy, bo kolejka rośnie! – usłyszałam za plecami, gdy próbowałam znaleźć drobne w portmonetce. Młoda kasjerka, Magda, przewróciła oczami tak ostentacyjnie, że aż mnie zatkało. – Może następnym razem przygotuje sobie pani pieniądze wcześniej? – dodała z przekąsem, nie patrząc mi w oczy.
Poczułam, jak policzki mi płoną. Ludzie w kolejce zaczęli szeptać. „Stara baba, zawsze musi wszystko opóźnić” – usłyszałam czyjś cichy komentarz. Zacisnęłam usta. Zawsze byłam dumna z tego, że radzę sobie sama, mimo siedemdziesięciu trzech lat na karku. Ale tego dnia coś we mnie pękło.
Wróciłam do domu z zakupami, które nagle wydały mi się cięższe niż zwykle. W kuchni czekała na mnie wnuczka Ola, która od kilku miesięcy mieszkała ze mną po rozstaniu z chłopakiem. – Babciu, wszystko w porządku? – zapytała, widząc moją minę.
– Nie, Olu. Dzisiaj w sklepie ta młoda kasjerka… upokorzyła mnie przy wszystkich. Tak po prostu! – głos mi zadrżał.
Ola przytuliła mnie mocno. – Nie przejmuj się, babciu. Ludzie są teraz tacy niecierpliwi. Ale może po prostu miała zły dzień?
Nie mogłam przestać o tym myśleć. W nocy przewracałam się z boku na bok. „Jak ona mogła? Kim ona jest, żeby tak traktować starszą osobę?” – powtarzałam sobie w myślach. Przez kolejne dni unikałam tego sklepu, ale gniew we mnie narastał.
W końcu postanowiłam działać. „Nie pozwolę, żeby ktoś tak mnie potraktował bezkarnie!” – pomyślałam. Ułożyłam plan: pójdę do kierownika sklepu i złożę skargę na Magdę. Może nawet ją zwolnią? Niech poczuje, jak to jest być bezradnym.
Następnego dnia ubrałam się w najlepszy płaszcz i ruszyłam do sklepu. Po drodze spotkałam sąsiadkę, panią Halinę.
– Zosiu, dokąd tak pędzisz?
– Do sklepu. Muszę załatwić pewną sprawę – odpowiedziałam wymijająco.
W sklepie Magda była przy kasie jak zwykle. Spojrzała na mnie i na moment jej twarz stężała. Przez chwilę miałam ochotę zawrócić, ale przypomniałam sobie tamto upokorzenie.
Podeszłam do kierownika, pana Andrzeja. – Chciałabym zgłosić skargę na jedną z pań kasjerek – powiedziałam stanowczo.
Pan Andrzej westchnął ciężko. – Na Magdę? – zapytał cicho. – Ostatnio jest jakaś rozkojarzona… Przepraszam panią za jej zachowanie. Porozmawiam z nią.
Poczułam satysfakcję. „Dobrze jej tak!” – pomyślałam. Ale kiedy wychodziłam ze sklepu, zobaczyłam Magdę siedzącą na ławce za budynkiem. Płakała.
Coś ścisnęło mnie w środku. Przez chwilę stałam niezdecydowana, ale ciekawość zwyciężyła.
– Wszystko w porządku? – zapytałam niepewnie.
Magda otarła łzy i spojrzała na mnie zaskoczona.
– Przepraszam panią… Ja naprawdę nie chciałam być niemiła tamtego dnia… Po prostu… – zawahała się.
Usiadłam obok niej. – Co się stało?
Magda spuściła głowę. – Moja mama jest ciężko chora. Muszę pracować na dwie zmiany, żeby opłacić jej leki… Czasem jestem tak zmęczona, że nie panuję nad sobą.
Siedziałyśmy chwilę w milczeniu. Nagle poczułam się okropnie głupio ze swoją „zemstą”.
– Wiesz… Ja też kiedyś byłam młoda i miałam wszystkiego po dziurki w nosie – powiedziałam cicho. – Ale nie wolno nam zapominać o drugim człowieku.
Magda spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Przepraszam panią jeszcze raz… Naprawdę nie chciałam pani urazić.
Objęłam ją lekko ramieniem. – Może zamiast się obrażać i mścić, powinnam była po prostu zapytać, co się dzieje?
Od tego dnia zaczęłyśmy rozmawiać coraz częściej. Czasem przynosiłam Magdzie kanapkę albo herbatę do sklepu. Ona opowiadała mi o swojej mamie, a ja o mojej młodości w PRL-u i o tym, jak trudno było wtedy zdobyć mięso na święta.
Ola patrzyła na nas z niedowierzaniem.
– Babciu, ty i Magda? Przyjaźnicie się?
Uśmiechnęłam się szeroko.
– Czasem największe przyjaźnie rodzą się z największych konfliktów.
Z czasem Magda zaczęła wyglądać na spokojniejszą i bardziej pogodną. Jej mama przeszła operację i powoli wracała do zdrowia. Ja zaś poczułam się lżejsza, jakby ktoś zdjął mi kamień z serca.
Pewnego dnia Magda przyszła do mnie do domu z bukietem tulipanów.
– Dziękuję pani za wszystko – powiedziała wzruszona. – Gdyby nie pani… nie wiem, czy bym to wszystko przetrwała.
Przytuliłyśmy się mocno. Ola zrobiła nam zdjęcie i wrzuciła na Facebooka z podpisem: „Babcia Zosia i jej nowa przyjaciółka – dowód na to, że nigdy nie jest za późno na zmianę”.
Wieczorem siedziałam przy oknie i patrzyłam na zachód słońca. Myślałam o tym wszystkim, co się wydarzyło przez ostatnie tygodnie.
Czy warto było trzymać w sobie gniew? Czy zemsta naprawdę daje ulgę? A może prawdziwą siłą jest umiejętność wybaczenia i otwarcia serca na drugiego człowieka?
Czasem jedno upokorzenie może stać się początkiem czegoś pięknego… Ale czy każdy z nas potrafi dostrzec drugiego człowieka pod maską gniewu i frustracji?