Przypadkiem odebrałam list adresowany do mojego męża: Po przeczytaniu wiedziałam, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo
— Mamo, a co na obiad? — głos Antka wyrywa mnie z zamyślenia. Stoję w przedpokoju, w jednej ręce trzymam stertę listów, w drugiej elegancką kopertę adresowaną do mojego męża. Koperta jest lekko rozcięta. Przez chwilę myślę, czy to przypadek, czy może ktoś próbował ją otworzyć wcześniej.
— Zaraz coś zrobię, kochanie — odpowiadam mechanicznie, ale myśli już uciekają. Zerkam na kopertę jeszcze raz. „Piotr Nowak” — imię i nazwisko mojego męża, bez żadnego logo firmy, bez adresu zwrotnego. Coś mnie tknęło. Zawsze otwieram tylko swoje listy, ale tym razem… coś mi mówi, żebym zajrzała do środka.
W kuchni stawiam wodę na makaron i wracam do przedpokoju. Drżącymi palcami wsuwam palec pod klapkę koperty i wyciągam pojedynczą kartkę. „Piotrze, nie mogę już dłużej milczeć. Nasza córka pyta o Ciebie coraz częściej. Obiecałeś, że się odezwiesz…”
Serce wali mi jak młotem. Córka? Jaka córka? Czytam dalej, każde słowo wbija się we mnie jak szpilka. „Nie chcę Cię szantażować, ale musisz w końcu podjąć decyzję. Ola zasługuje na ojca.” Podpis: „Kasia”.
Nogi się pode mną uginają. Siadam na schodach i próbuję złapać oddech. Przez głowę przelatują mi obrazy z ostatnich lat: Piotr wracający późno z pracy, jego nagłe wyjazdy służbowe, coraz częstsze kłótnie o drobiazgi. Zawsze tłumaczył się zmęczeniem, presją w firmie. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłby mieć kogoś innego… a już na pewno nie dziecko.
Antek znów woła z kuchni:
— Mamo! Woda kipi!
Wstaję jak automat i wracam do kuchni. Odkładam list na blat, jakby parzył mnie w dłonie. Gotuję makaron, mieszam sos, ale wszystko robię mechanicznie. W głowie tylko jedno pytanie: co teraz?
Wieczorem Piotr wraca do domu. Słyszę jego kroki na schodach, szelest kurtki zdejmowanej w przedpokoju.
— Cześć, kochanie — mówi jak zawsze i całuje mnie w policzek.
Patrzę mu prosto w oczy.
— Musimy porozmawiać.
Zauważa list leżący na blacie.
— Otworzyłaś to?
— Tak — odpowiadam cicho. — Kim jest Kasia? Kim jest Ola?
Piotr blednie. Przez chwilę myślę, że zemdleje.
— To nie tak… — zaczyna, ale nie kończy.
— To jak? — głos mi się łamie. — Masz dziecko z inną kobietą?
Zapada cisza. Słychać tylko tykanie zegara i cichy szum telewizora z pokoju Antka.
— To było dawno temu — mówi w końcu Piotr. — Zanim się poznaliśmy… Myślałem, że to już przeszłość.
— Ale ona pisze, że obiecałeś się odezwać! Że Ola pyta o ojca!
Piotr siada ciężko przy stole i chowa twarz w dłoniach.
— Nie potrafiłem ci powiedzieć… Bałem się cię stracić.
Łzy napływają mi do oczu. Czuję się zdradzona, oszukana. Wszystko, co budowaliśmy przez te lata — dom, rodzina, wspólne plany — nagle wydaje się kruche jak szkło.
Noc spędzam na kanapie w salonie. Piotr próbuje ze mną rozmawiać, tłumaczyć się, ale ja nie chcę go słuchać. W głowie mam tylko obraz małej dziewczynki czekającej na ojca i kobiety, która przez lata żyła z tajemnicą.
Następne dni są jak życie pod wodą — wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Unikam Piotra, rozmawiamy tylko o sprawach domowych i dzieciach. Antek coś wyczuwa, bo coraz częściej pyta:
— Mamo, dlaczego tata jest smutny?
Nie wiem, co mam odpowiedzieć. Nie chcę niszczyć obrazu ojca w oczach syna, ale nie potrafię udawać, że nic się nie stało.
W końcu Piotr przychodzi do mnie wieczorem.
— Muszę ją zobaczyć — mówi cicho. — Muszę zobaczyć Olę.
Patrzę na niego długo.
— A ja? A my?
— Nie wiem… Ale nie mogę dłużej uciekać.
Wiem, że ma rację. Nie można budować szczęścia na kłamstwie. Ale czy potrafię mu wybaczyć? Czy potrafię zaakceptować fakt, że mój mąż ma drugą rodzinę?
Tydzień później Piotr jedzie do Kasi i Oli. Wraca późno wieczorem, zmęczony i przygnębiony.
— Ola jest cudowna — mówi ze łzami w oczach. — Chciałbym ją poznać lepiej… Chciałbym być jej ojcem.
Czuję ukłucie zazdrości i żalu. Przecież to ja miałam być tą jedyną kobietą w jego życiu. To nasze dzieci miały być jego całym światem.
Zaczynamy terapię małżeńską. Rozmawiamy godzinami — o bólu, o strachu przed samotnością, o przyszłości naszej rodziny. Piotr stara się odzyskać moje zaufanie, ale wiem, że już nigdy nie będzie tak samo jak dawniej.
Czasem patrzę na niego i zastanawiam się: czy gdybym nie otworzyła tego listu, żyłabym dalej w błogiej nieświadomości? Czy lepiej znać całą prawdę, nawet jeśli boli?
Może ktoś z Was był kiedyś w podobnej sytuacji? Czy można wybaczyć taką tajemnicę? Jak odbudować zaufanie po zdradzie?