Zanim wrócisz – opowieść o rodzinnych sekretach, zdradzie i przebaczeniu

Wszystko zaczęło się od trzasku drzwi. Nie tego zwykłego, codziennego – był w nim gniew, rozczarowanie i coś, co przeszyło mnie na wskroś. Wybiegłem z kuchni, trzymając jeszcze w dłoni kubek z herbatą. Zobaczyłem tylko plecy mojej żony, Magdy, jak znikała na klatce schodowej. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszałem jej głos: „Nie dzwoń do mnie. Muszę to przemyśleć.”

Stałem tak przez chwilę, jakby ktoś wyciął mi kawałek serca. Nasze mieszkanie było nagle za duże, za ciche. Nawet nasz syn, Michał, patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, nie rozumiejąc, dlaczego mama wyszła bez słowa.

– Tato, mama wróci? – zapytał cicho.

Przyklęknąłem przy nim i przytuliłem go mocno.

– Wróci, synku. Musi wrócić – odpowiedziałem, choć sam nie wierzyłem w te słowa.

To był początek końca mojego świata. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo wszystko się zmieni.


Magda była moim światłem. Poznaliśmy się na studiach w Krakowie – ona studiowała psychologię, ja informatykę. Była odważna, uparta i zawsze wiedziała, czego chce. Ja byłem raczej cichy, wycofany. To ona zrobiła pierwszy krok – podeszła do mnie w bibliotece i zapytała o książkę, której nawet nie znałem. Śmiała się potem, że musiała mnie poderwać sama.

Po ślubie zamieszkaliśmy w Nowej Hucie, w dwupokojowym mieszkaniu po jej babci. Było skromnie, ale szczęśliwie. Magda szybko znalazła pracę w poradni psychologicznej, ja dostałem etat w firmie IT. Urodził się Michał i wszystko wydawało się układać.

Z czasem jednak zaczęły pojawiać się rysy. Magda coraz częściej zostawała po godzinach. Tłumaczyła się trudnymi pacjentami, nowymi projektami. Ja też miałem swoje sprawy – praca zdalna sprawiała, że często siedziałem do nocy przy komputerze. Zaczęliśmy się mijać.

Najgorsze przyszło w zeszłym roku. Moja mama zachorowała na raka. Przez kilka miesięcy kursowałem między Krakowem a rodzinnym Tarnowem. Magda była wtedy dla mnie opoką – przynajmniej tak mi się wydawało.

Ale potem zaczęły się kłótnie o pieniądze. O to, że nie mam czasu dla rodziny. O to, że Michał coraz częściej płacze w nocy i nie chce mówić dlaczego.

Pewnego wieczoru usłyszałem przez drzwi łazienki rozmowę Magdy przez telefon:

– Nie mogę już tak dłużej… On nic nie rozumie… Tak, wiem… Ale boję się…

Kiedy wszedłem do środka, spojrzała na mnie jak na obcego człowieka.

– Z kim rozmawiałaś? – zapytałem.

– Z mamą – odpowiedziała szybko i spuściła wzrok.

Nie uwierzyłem jej wtedy. Ale nie miałem dowodów.


Po tym jak Magda wyszła tamtego popołudnia, zadzwoniłem do jej matki.

– Pani Zofio, czy Magda jest u pani?

– Nie… A co się stało? – usłyszałem w jej głosie niepokój.

Nie chciałem jej martwić. Powiedziałem tylko, że mieliśmy sprzeczkę.

Wieczorem zadzwonił mój brat Paweł.

– Słuchaj, widziałem dziś Magdę na Kazimierzu. Była z jakimś facetem… Wyglądali na bardzo bliskich sobie.

Poczułem jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.

– Jesteś pewien?

– Tak. Przykro mi, stary.

Nie spałem całą noc. Michał płakał przez sen. Rano zadzwoniłem do pracy i powiedziałem, że biorę urlop na żądanie.

Przez kolejne dni próbowałem dodzwonić się do Magdy. Nie odbierała telefonu. Pisałem SMS-y: „Musimy porozmawiać”, „Michał tęskni”, „Proszę, wróć”. Bez odpowiedzi.

W końcu pojechałem do jej pracy. Sekretarka spojrzała na mnie z litością:

– Panie Bartku… Pani Magda jest na zwolnieniu lekarskim.

– Od kiedy?

– Od tygodnia…

Wyszedłem stamtąd jak we śnie. Po drodze spotkałem sąsiadkę z parteru.

– Panie Bartku… Tak mi przykro…

– Ale co się stało?

– No… wszyscy mówią… że Magda pana zostawiła dla tego doktora z poradni…

Zrobiło mi się ciemno przed oczami.


Wieczorem zadzwonił domofon. Otworzyłem drzwi bez słowa – stała tam Magda z walizką i zapuchniętymi oczami.

– Musimy porozmawiać – powiedziała cicho.

Usiedliśmy w kuchni. Michał spał już w swoim pokoju.

– Bartek… Ja… Przepraszam cię za wszystko – zaczęła drżącym głosem. – Poznałam kogoś… To był błąd… Myślałam, że to coś więcej… Ale to była tylko ucieczka przed tym wszystkim…

Patrzyłem na nią długo w milczeniu.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Bałam się… Bałam się twojej reakcji… Bałam się zostać sama…

Wybuchnąłem:

– A ja? Myślisz, że ja się nie bałem? Że nie cierpiałem? Że Michał nie cierpiał?

Magda zaczęła płakać bezgłośnie.

– Chciałam wrócić… Chciałam spróbować jeszcze raz…

Nie wiedziałem co powiedzieć. W głowie miałem chaos: gniew, żal, tęsknotę i miłość do niej i do syna.


Przez kolejne tygodnie mieszkaliśmy razem jak obcy ludzie. Magda próbowała naprawić to, co się rozpadło – gotowała obiady, zabierała Michała na spacery, rozmawiała ze mną wieczorami przy herbacie. Ale ja byłem zamknięty jak nigdy wcześniej.

Pewnego dnia przyszła moja teściowa Zofia.

– Bartek… Daj jej szansę – powiedziała cicho. – Każdy popełnia błędy…

Spojrzałem na nią z goryczą:

– A gdyby to ja ją zdradził?

Zofia spuściła wzrok:

– Może wtedy też bym prosiła o wybaczenie…


Najgorzej było z rodziną. Mój ojciec przestał rozmawiać z Magdą całkowicie. Moja siostra Ania napisała mi SMS-a: „Nie pozwól jej wrócić! Zasłużyłeś na coś lepszego.”

Ale Michał każdego dnia pytał:

– Tato, czy mama już nas kocha?

Nie umiałem mu odpowiedzieć.


Minęły miesiące zanim odważyliśmy się pójść razem do terapeuty rodzinnego. Tam po raz pierwszy powiedziałem głośno o swoim bólu i strachu przed samotnością. Magda opowiedziała o presji pracy, o poczuciu winy i o tym, jak bardzo chciałaby cofnąć czas.

Nie wiem czy kiedykolwiek jej wybaczę całkowicie. Ale wiem jedno: dla Michała musimy spróbować jeszcze raz być rodziną.

Czasem patrzę na nią wieczorem i zastanawiam się: czy można odbudować coś, co zostało tak mocno zniszczone? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między dumą a miłością?