Prezent, który zmienił wszystko: Opowieść o rodzinnych tajemnicach i odwadze
Telefon zadzwonił o szóstej rano. Zanim zdążyłam podnieść słuchawkę, serce już waliło mi jak młot. O tej porze dzwoni się tylko z najgorszymi wiadomościami. — Mamo, musisz przyjechać — usłyszałam głos mojej córki, Julii. Drżała. — Co się stało? — spytałam, próbując nie panikować. — Tata miał wypadek. Jest w szpitalu. Potrzebuję cię tutaj.
Nie widziałam mojego byłego męża od pięciu lat. Po rozwodzie nasze drogi rozeszły się na dobre, a Julia została ze mną. Ale kiedy skończyła studia, wyjechała do Warszawy i zamieszkała z ojcem. Bolało mnie to, ale nie miałam prawa jej zatrzymywać.
Spakowałam się w dziesięć minut. W głowie kłębiły się myśli: czy powinnam tam jechać? Czy jestem jeszcze częścią tej rodziny? Ale przecież Julia mnie potrzebuje. To dla niej pojadę nawet na koniec świata.
W pociągu do Warszawy patrzyłam przez okno na szare pola i śnieg, który padał bez przekonania. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz rozmawiałam z Julią dłużej niż pięć minut przez telefon. Zawsze była zajęta. Zawsze spieszyła się na spotkanie, do pracy, na randkę. A ja zostawałam sama w naszym mieszkaniu w Łodzi, z kotem i wspomnieniami.
Kiedy dotarłam do szpitala, Julia czekała na mnie na korytarzu. Wyglądała na starszą niż pamiętałam — zmęczoną, z podkrążonymi oczami. — Mamo — rzuciła mi się w ramiona i pierwszy raz od lat poczułam jej zapach, ten sam co kiedyś, gdy była małą dziewczynką i tuliła się do mnie po koszmarze sennym.
— Jak on się czuje? — spytałam cicho. — Lekarze mówią, że będzie żył, ale… — urwała i spojrzała na mnie z rozpaczą. — Potrzebuje operacji. Nie mam pieniędzy. Tata wszystko przegrał w hazardzie. Nawet mieszkanie jest zadłużone.
Zamarłam. Przez chwilę chciałam powiedzieć: „To nie mój problem”. Ale widząc Julię tak bezradną, wiedziałam, że nie mogę jej zostawić.
— Pomogę ci — powiedziałam tylko.
Przez następne dni mieszkałyśmy razem w wynajętym pokoju przy szpitalu. Julia była rozbita, a ja starałam się być silna dla niej obu. Wieczorami siedziałyśmy przy herbacie i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Po raz pierwszy od lat czułam, że znów mam córkę.
Któregoś wieczoru Julia wyciągnęła z torebki kopertę.
— To dla ciebie — powiedziała niepewnie.
— Co to? — spytałam zdziwiona.
— Prezent urodzinowy. Wiem, że masz urodziny za tydzień… Chciałam ci to dać wcześniej.
Otworzyłam kopertę i zobaczyłam bilet do Gdańska oraz rezerwację w pensjonacie nad morzem na tydzień.
— Chciałam, żebyś odpoczęła… Żebyś zobaczyła morze… Może tam znajdziesz spokój — powiedziała Julia cicho.
Poczułam łzy pod powiekami. Przez tyle lat czekałam na taki gest od niej — dowód, że pamięta o mnie nie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje.
— Dziękuję ci — wyszeptałam i przytuliłam ją mocno.
Ale radość nie trwała długo. Następnego dnia zadzwonił mój brat, Adam.
— Słuchaj, Anka, co ty wyprawiasz? Pożyczyłaś pieniądze Julii? Przecież ona cię wykorzystuje! Zawsze była egoistką! — krzyczał do słuchawki.
— Adamie, ona jest moją córką! Potrzebuje mnie! — odpowiedziałam ostro.
— A ty zawsze dajesz się wykorzystywać! Całe życie poświęciłaś dla innych! Kiedy pomyślisz o sobie?
Rozłączyłam się bez słowa. Bolało mnie to, co powiedział. Może miał rację?
Wieczorem Julia wróciła do pokoju zapłakana.
— Mamo… Tata mnie okłamał. Nie przegrał wszystkiego w hazardzie. Po prostu… wydał pieniądze na nową kobietę. Zostawił nas z długami i uciekł do niej przed wypadkiem.
Patrzyłam na nią w milczeniu. W jednej chwili poczułam gniew na byłego męża i żal do siebie samej, że pozwoliłam Julii odejść do niego po rozwodzie.
— Przepraszam cię, mamo… — szlochała Julia. — Myślałam, że on się zmienił… A ja cię zostawiłam…
Przytuliłam ją mocno.
— Jesteśmy rodziną. Zawsze będziesz moją córką — powiedziałam cicho.
Po operacji ojca Julia postanowiła wrócić ze mną do Łodzi na kilka dni przed moimi urodzinami. W pociągu rozmawiałyśmy o wszystkim: o jej dzieciństwie, o moim małżeństwie, o tym, jak bardzo obie tęskniłyśmy za sobą przez te lata.
W domu czekała na mnie niespodzianka: Adam przyszedł z tortem i prezentem.
— Nie gniewaj się na mnie — powiedział skruszony brat. — Martwię się o ciebie… Ale widzę, że jesteś szczęśliwa z Julią.
— Dziękuję ci za troskę — odpowiedziałam łagodnie.
Wieczorem Julia usiadła obok mnie na kanapie.
— Mamo… Chciałabym zostać tu dłużej. Może znajdę pracę w Łodzi? Chcę być blisko ciebie…
Łzy popłynęły mi po policzkach ze wzruszenia i szczęścia.
— Największym prezentem jesteś ty sama — powiedziałam jej przez łzy.
Dziś patrzę na morze przez okno pensjonatu w Gdańsku i myślę o tym wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie tygodnie. O bólu rozstania i radości powrotu. O rodzinnych tajemnicach i wybaczeniu.
Czy można zacząć od nowa po tylu latach żalu? Czy warto wybaczać tym, którzy nas skrzywdzili? A może najważniejsze jest to, by nauczyć się kochać siebie i tych, którzy naprawdę są przy nas?