„Nigdy nie zdążyłam powiedzieć mamie, że jestem w ciąży” – Prawda o rodzinnych pieniądzach, która zmieniła wszystko

— Nie rozumiesz, Martyna! To nie jest sprawiedliwe! — krzyknął Bartek, trzaskając drzwiami mojego pokoju. Stałam przy oknie, ściskając w dłoni list od mamy. Jeszcze pachniał jej perfumami. W głowie miałam mętlik, a serce waliło jak oszalałe.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy tata odszedł po długiej walce z rakiem. Nasz dom w małym miasteczku pod Piotrkowem Trybunalskim nagle stał się pusty i zimny. Mama zamknęła się w sobie, a Bartek — mój starszy brat — zaczął coraz częściej znikać na całe noce. Ja próbowałam trzymać nas razem, gotowałam obiady, sprzątałam, nawet zaczęłam pracować w sklepie spożywczym po szkole, żeby trochę odciążyć mamę.

Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam do domu po zmianie, zastałam mamę siedzącą przy kuchennym stole. Miała przed sobą kopertę i wyglądała na zmęczoną bardziej niż zwykle.

— Martynko, usiądź — powiedziała cicho. — Musimy porozmawiać.

Usiadłam naprzeciwko niej, czując narastający niepokój.

— Chcę, żebyś wiedziała… Zawsze starałam się być sprawiedliwa wobec ciebie i Bartka. Po śmierci taty zostało trochę oszczędności. Chciałabym podzielić je między was po równo.

Patrzyłam na nią w milczeniu. Wiedziałam, że te pieniądze to wszystko, co mamy. Ale Bartek… On zawsze miał większe potrzeby. Studiował w Łodzi, wynajmował pokój, ciągle prosił o pieniądze.

— Mamo, ja nie potrzebuję tyle co Bartek — zaczęłam nieśmiało.

— Nie o to chodzi. Chcę być sprawiedliwa — powtórzyła stanowczo.

Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że to będzie nasza ostatnia poważna rozmowa. Dwa tygodnie później mama trafiła do szpitala z powodu udaru. Nie odzyskała już przytomności.

Wszystko działo się jak we śnie: pogrzeb, stypa, ludzie składający kondolencje. Bartek był nieobecny duchem, a ja czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce. Dopiero po pogrzebie znalazłam list od mamy w jej szufladzie.

„Martynko, wiem, że jesteś silna. Wiem też, że masz swoje tajemnice. Chciałabym ci powiedzieć, że kocham cię bez względu na wszystko. Pieniądze podzieliłam po równo, bo wierzę, że oboje ich potrzebujecie. Ale pamiętaj — rodzina jest ważniejsza niż pieniądze.”

Czytałam te słowa w kółko, łzy kapały mi na papier. Moja tajemnica… Byłam w ciąży. Dowiedziałam się kilka dni przed śmiercią mamy i nie zdążyłam jej powiedzieć. Bałam się jej reakcji — byłam sama, ojciec dziecka wyjechał za granicę i zerwał kontakt.

Bartek dowiedział się o podziale pieniędzy od notariusza. Wpadł w szał.

— Ty nie masz żadnych wydatków! Ja muszę płacić za studia! To niesprawiedliwe!

— Bartek, mama chciała dobrze… — próbowałam tłumaczyć.

— Ty zawsze byłaś jej ulubienicą! — wrzasnął i wybiegł z domu.

Zostałam sama z poczuciem winy i strachem o przyszłość. Przez kolejne tygodnie unikałam ludzi, nawet przyjaciółka Ola nie mogła mnie wyciągnąć na kawę.

Pewnej nocy obudził mnie telefon od Bartka.

— Martyna… Przepraszam. Nie powinienem tak reagować. Po prostu… Boję się. Nie wiem, co dalej robić bez mamy i taty.

Poczułam ulgę i żal jednocześnie.

— Ja też się boję — wyszeptałam. — Bartek… Jest coś jeszcze. Jestem w ciąży.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

— Dlaczego mi nie powiedziałaś?

— Bałam się twojej reakcji… Bałam się wszystkiego.

Bartek przyjechał następnego dnia rano. Przyniósł mi bułki i kakao — jak kiedyś robiła mama.

— Damy radę — powiedział tylko i mocno mnie przytulił.

Zaczęliśmy powoli odbudowywać nasze relacje. Pieniądze z oszczędności mamy przeznaczyliśmy na remont domu i moje potrzeby związane z ciążą oraz na opłaty Bartka za studia. Zrozumieliśmy, że mama miała rację — rodzina jest ważniejsza niż pieniądze.

Czasem patrzę na zdjęcie mamy i zastanawiam się: czy byłaby ze mnie dumna? Czy wybaczyłaby mi moje milczenie? Czy wy też macie sekrety, których nigdy nie zdążyliście wyznać najbliższym?