Niespodziewana kolacja, która zmieniła wszystko

– Nie wierzę, że to zrobiłaś! – głos mojego męża, Szymona, odbił się echem po kuchni, gdy trzymałam w rękach telefon. – Zaprosiłaś ich wszystkich? Bez pytania mnie o zdanie?

Stałam przy blacie, ściskając ścierkę tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. W powietrzu unosił się zapach pieczonego kurczaka i świeżych ziół, ale atmosfera była gęsta jak rosół po całym dniu gotowania.

– Szymon, to moja rodzina – odpowiedziałam cicho, czując jak serce wali mi w piersi. – Nie mogłam inaczej. Mama zadzwoniła i powiedziała, że muszą się spotkać. Że to ważne.

– Ważne? – prychnął. – Dla kogo? Dla ciebie czy dla nich? Bo ja pamiętam ostatnią „ważną” kolację. Twój brat obraził się na wszystkich, twoja siostra płakała w łazience, a twoja matka udawała, że nic się nie stało!

Odwróciłam się do niego powoli. – Może tym razem będzie inaczej. Może…

– Może? – Szymon podszedł bliżej, patrząc mi prosto w oczy. – A co z nami? Co z naszymi dziećmi? Zawsze musimy być tłem dla twojej rodziny?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegar – była dopiero siedemnasta trzydzieści. Za wcześnie. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że nikogo nie ma w domu.

– Idź otwórz – powiedział Szymon zrezygnowanym tonem.

W korytarzu stała moja młodsza siostra, Marta, z mężem Pawłem i dwójką dzieci. Marta wyglądała na zmęczoną i spiętą.

– Cześć, Ola – rzuciła szybko, nie patrząc mi w oczy. – Przepraszam, że tak wcześnie… Paweł musiał odwieźć dzieci do babci przed dziewiętnastą.

– Nic się nie stało – odpowiedziałam automatycznie. – Wejdźcie.

W salonie już czekały nakrycia na stole. Marta usiadła na brzegu kanapy i zaczęła bawić się pierścionkiem na palcu. Paweł rozglądał się po mieszkaniu, jakby szukał wyjścia awaryjnego.

– Gdzie mama? – zapytała Marta cicho.

– Zaraz będzie – odpowiedziałam. – I… Tomek też przyjdzie.

Na dźwięk imienia naszego brata Marta zesztywniała.

– On tu nie powinien przychodzić – syknęła przez zaciśnięte zęby. – Po tym wszystkim…

– Marta…

– Nie! – przerwała mi gwałtownie. – Ty zawsze wszystko wybaczasz! A ja nie potrafię zapomnieć tego, co zrobił tacie!

W tym momencie do mieszkania weszła mama. Zawsze elegancka, dziś wyglądała na starszą o dziesięć lat. Uśmiechnęła się blado.

– Dobry wieczór wszystkim…

Nikt nie odpowiedział. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.

– Ola, czy mogę z tobą na chwilę do kuchni? – zapytała mama.

Skinęłam głową i poszłam za nią. W kuchni mama zaczęła nerwowo przekładać talerze.

– Musisz mi pomóc – szepnęła. – Tomek ma poważne kłopoty. Stracił pracę i… nie ma gdzie mieszkać.

Zamarłam.

– Chcesz go tu wprowadzić?

– Na jakiś czas… Proszę cię, Ola. Jesteś najstarsza. Zawsze byłaś odpowiedzialna.

Poczułam narastającą złość.

– A Marta? A Paweł? Dlaczego zawsze ja mam wszystko ratować?

Mama spojrzała na mnie błagalnie.

– Bo tylko ty potrafisz wszystkich pogodzić…

Wróciłyśmy do salonu akurat w momencie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi po raz drugi. Tym razem to był Tomek. Stał w progu z torbą sportową i miną zbitego psa.

– Cześć wszystkim…

Marta zerwała się z kanapy.

– Nie wierzę! Naprawdę tu przyszedłeś?! Po tym wszystkim?!

Tomek spuścił głowę.

– Przepraszam… Wiem, że zawiodłem was wszystkich…

Paweł wstał i podszedł do niego powoli.

– Słuchaj, Tomek… Ja ci wybaczyłem. Ale musisz pogadać z Martą. Ona cierpiała najbardziej.

Marta zaczęła płakać cicho. Mama podeszła do niej i objęła ją ramieniem.

Szymon wszedł do salonu i spojrzał na mnie wymownie.

– Może czas podać kolację? – rzucił chłodno.

Zaczęliśmy nakładać jedzenie na talerze w milczeniu. Każdy unikał wzroku innych. Dzieci Marty bawiły się cicho pod stołem.

W pewnym momencie Tomek wstał i podszedł do Marty.

– Proszę cię… Pozwól mi wszystko wyjaśnić. Wiem, że cię zraniłem, ale…

Marta spojrzała na niego z bólem w oczach.

– Zraniłeś nas wszystkich! Tata przez ciebie dostał zawału! A ty nawet nie przyszedłeś do szpitala!

Tomek zacisnął pięści.

– Bałem się… Wstydziłem się tego, co zrobiłem…

Mama zaczęła płakać cicho. Szymon westchnął ciężko i wyszedł do kuchni.

Zapanowała cisza tak gęsta, że słychać było tylko tykanie zegara na ścianie.

W końcu odezwałam się ja:

– Może spróbujemy chociaż dziś… być razem? Bez wyrzutów? Bez wypominania?

Marta otarła łzy i skinęła głową.

– Dla dzieci…

Tomek usiadł obok niej i przez chwilę nikt się nie odzywał.

Nagle Paweł odezwał się cicho:

– Każdy z nas coś zawalił w tej rodzinie. Ja też nie byłem idealny mąż dla Marty… Ale może czas przestać żyć przeszłością?

Mama spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.

Szymon wrócił do salonu i usiadł obok mnie. Ścisnął moją dłoń pod stołem.

Kolacja potoczyła się już spokojniej. Dzieci zaczęły śmiać się głośniej, a rozmowy powoli nabierały lekkości. Nawet Tomek uśmiechnął się kilka razy przez łzy.

Gdy wszyscy wyszli późnym wieczorem, zostałam sama w kuchni ze stertą brudnych naczyń i głową pełną myśli.

Szymon podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.

– Wiesz… Może to była dobra decyzja – powiedział cicho. – Może czasem trzeba zrobić krok pierwszy, nawet jeśli boli.

Spojrzałam na niego i poczułam ulgę pomieszaną ze smutkiem.

Czy naprawdę można naprawić rodzinę jednym wieczorem? Czy wystarczy odważyć się na szczerość i przebaczenie?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?