Jestem babcią, nie darmową opiekunką – moje wnuki, moja rodzina, moje granice

– Mamo, możesz zostać z Olkiem w środę? – głos Kasi rozbrzmiewał w słuchawce z nutą oczywistości, jakby to było najnormalniejsze na świecie.

Zamknęłam oczy. Właśnie miałam wyjść na długo odkładane spotkanie z koleżankami z liceum. Przez chwilę wahałam się, czy powiedzieć prawdę, czy znów przełożyć swoje plany. W końcu przecież jestem babcią – a babcie są zawsze dostępne, prawda?

– Kasiu, ja dziś…
– Mamo, proszę cię! Przecież wiesz, jak ciężko nam z Bartkiem pogodzić pracę i wszystko. Ty masz czas, a Olek tak cię kocha! – przerwała mi bez cienia skrupułów.

W tej chwili poczułam się, jakby ktoś mnie zamknął w klatce. Z jednej strony kocham mojego wnuka nad życie. Z drugiej – czy naprawdę jestem tylko dodatkiem do grafiku mojej córki?

Kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią, łzy wzruszenia same napłynęły mi do oczu. Pamiętam, jak Kasia przyszła do mnie z testem ciążowym i śmiała się przez łzy:

– Mamo, będziesz babcią! Wyobrażasz to sobie?

Wyobrażałam. Marzyłam o tym, jak będę piekła z wnukiem szarlotkę, jak będziemy razem chodzić na spacery do parku i czytać bajki przed snem. Nie wyobrażałam sobie jednak, że zostanę… darmową opiekunką na pełen etat.

Na początku wszystko wydawało się piękne. Kasia i Bartek byli wdzięczni za każdą pomoc. Ale z czasem wdzięczność zamieniła się w oczekiwanie. Zamiast „czy możesz?”, słyszałam coraz częściej „musisz”, „potrzebujemy cię”, „przecież nie pracujesz”.

Pewnego dnia usłyszałam rozmowę Bartka przez telefon:

– Tak, teściowa ogarnia Olka popołudniami. Mamy luz.

Mamy luz…

A ja? Czy ja mam luz? Czy ktoś pyta mnie o moje plany, marzenia, potrzeby? Czy ktoś widzi we mnie kobietę, która przez całe życie pracowała jako nauczycielka i teraz chciałaby trochę odpocząć? Może pojechać na wycieczkę z przyjaciółkami albo po prostu poleżeć z książką?

Zaczęłam czuć narastającą frustrację. Każde „mamo, możesz?” wbijało się we mnie jak kolec. Próbowałam rozmawiać z Kasią:

– Kochanie, ja też mam swoje życie…
– Ale mamo! Przecież zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza! – odpowiadała z wyrzutem.

Czułam się winna. Może faktycznie przesadzam? Może powinnam być bardziej dyspozycyjna? Ale przecież nie jestem już młoda. Czasem bolą mnie plecy, czasem po prostu chcę pobyć sama.

Pewnego dnia przyszła do mnie sąsiadka, pani Zosia. Zobaczyła mnie zmęczoną i zapytała:

– Co się dzieje, Aniu?

Opowiedziałam jej wszystko. Słuchała uważnie, a potem powiedziała:

– Wiesz co? Ja też tak miałam. Ale w końcu powiedziałam „dość”. Babcia to nie darmowa opiekunka. Masz prawo do swojego życia.

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie. Postanowiłam porozmawiać szczerze z Kasią i Bartkiem.

Usiedliśmy przy stole. Olek bawił się klockami na dywanie.

– Kasiu, Bartku… Muszę wam coś powiedzieć. Kocham Olka nad życie i chcę być obecna w jego życiu. Ale nie mogę być zawsze na każde wasze zawołanie. Mam swoje plany i marzenia. Chcę wam pomagać, ale musimy ustalić zasady.

Kasia spojrzała na mnie zdziwiona:
– Ale mamo…
– Kasiu, ja nie jestem pracownikiem na zmianę. Jestem babcią. Chcę być dla was wsparciem, ale nie mogę rezygnować z siebie.

Bartek spuścił wzrok.
– Przepraszamy, chyba za bardzo się przyzwyczailiśmy…

Widziałam łzy w oczach Kasi. Przytuliła mnie mocno.
– Mamo, nie chciałam cię zranić…

Od tamtej pory zaczęliśmy rozmawiać otwarcie o tym, kiedy mogę pomóc, a kiedy mam swoje sprawy. Zdarzały się trudne momenty – czasem Kasia była rozczarowana, czasem Bartek patrzył na mnie z wyrzutem. Ale nauczyliśmy się szanować swoje granice.

Dziś wiem jedno: bycie babcią to wielki dar, ale też odpowiedzialność – wobec wnuków i wobec samej siebie. Nie jestem tylko dodatkiem do czyjegoś życia. Jestem Anią – kobietą z własnymi potrzebami i marzeniami.

Czasem patrzę na Olka i myślę: czy kiedyś on też stanie przed takim wyborem? Czy będzie umiał powiedzieć „nie”, kiedy wszyscy będą oczekiwać od niego poświęcenia?

A wy? Czy też czuliście się kiedyś niewidzialni dla swoich bliskich? Czy łatwo jest wam stawiać granice?