Czy naprawdę jestem złą babcią? Historia o granicach, rodzinie i trudnych wyborach

– Mamo, dlaczego nie możesz po prostu mi pomóc? – głos Magdy drżał od złości i rozczarowania. Stała w progu mojego mieszkania, z rękami założonymi na piersi, a jej oczy błyszczały łzami. W tle słyszałam cichy płacz małego Jasia, a Zosia szarpała ją za rękaw.

Patrzyłam na nią i czułam, jak narasta we mnie bezsilność. – Magda, przecież wiesz, że muszę iść do pracy. Twój tata jest chory, ledwo sobie radzę… – próbowałam tłumaczyć, ale ona już mnie nie słuchała.

Mam 55 lat. Pracuję w sklepie spożywczym na dwie zmiany, bo emerytura mojego męża ledwo wystarcza na leki i rachunki. On od dwóch lat praktycznie nie wychodzi z łóżka – cukrzyca, serce, ostatnio doszła depresja. Każdego dnia wracam do domu zmęczona, ale wiem, że muszę jeszcze ugotować obiad, podać mu leki, posprzątać. Czasem marzę tylko o tym, żeby usiąść na chwilę z książką albo wyjść na spacer. Ale nie mogę – nie mam czasu.

Moja córka Magda ma 35 lat. Kiedy ją urodziłam, byłam bardzo młoda – miałam zaledwie 20 lat i żadnego wsparcia. Jej ojciec wtedy pił, a ja musiałam radzić sobie sama. Pracowałam na dwa etaty, żeby miała co jeść i w co się ubrać. Nigdy nie miałam czasu dla siebie. Zawsze powtarzałam sobie: „Jeszcze trochę wytrzymam, potem będzie łatwiej”. Ale łatwiej nigdy nie było.

Magda skończyła studia pedagogiczne, wyszła za mąż za Piotrka – dobrego chłopaka, ale niestety stracił pracę w pandemii i do dziś nie może się pozbierać. Magda też od roku jest bezrobotna. Mają dwójkę dzieci: Zosię (7 lat) i Jasia (5 lat). Kocham ich nad życie, ale nie mam już siły być dla wszystkich wszystkim.

Ostatnio Magda coraz częściej przychodzi do mnie z dziećmi. – Mamo, muszę coś załatwić w urzędzie. Mamo, muszę iść na rozmowę o pracę. Mamo, muszę odpocząć… – Zawsze „muszę”. A ja? Czy ja też mogę „musieć”?

W zeszły piątek doszło do tej kłótni. Magda przyszła rano z dziećmi i oznajmiła: – Zostawiam ci je na cały dzień, mam ważną sprawę.

– Magda, nie mogę! Mam zmianę w sklepie od dziesiątej! – powiedziałam stanowczo.

– Ty zawsze masz wymówki! Nigdy nie chcesz mi pomóc! Jesteś złą babcią! – krzyknęła i trzasnęła drzwiami.

Stałam przez chwilę w ciszy. Poczułam się tak bardzo winna i samotna. Przecież kocham te dzieci! Ale czy to znaczy, że mam rzucić wszystko? Czy moje życie już się skończyło?

Wieczorem zadzwoniła do mnie moja siostra Basia.
– Słyszałam, że pokłóciłaś się z Magdą… – zaczęła ostrożnie.
– Tak… Ona uważa, że jestem złą babcią – odpowiedziałam cicho.
– A jesteś? – zapytała.
Zamilkłam. Czy jestem?

Przypomniałam sobie swoje dzieciństwo. Moja mama była surowa i zimna. Nigdy nie przytuliła mnie bez powodu. Obiecałam sobie wtedy, że będę inna dla Magdy. I byłam – przynajmniej tak mi się wydawało. Ale teraz ona mówi mi takie rzeczy…

Następnego dnia Magda przysłała mi SMS-a: „Nie licz na mnie więcej”.
Serce mi pękło.

Mój mąż spojrzał na mnie smutno: – Może powinnaś jej pomóc? To przecież twoja córka…
Ale kto pomoże mnie?

Przez kilka dni nie rozmawiałyśmy. W pracy byłam rozkojarzona, zapominałam o rachunkach klientów, szefowa patrzyła na mnie krzywo. W domu mąż coraz bardziej się zamykał w sobie. Czułam się jak w pułapce.

W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do Magdy. Otworzyła mi drzwi z chłodnym wyrazem twarzy.
– Przyszłam porozmawiać – powiedziałam cicho.
– O czym? Że znowu mnie zostawisz samą?
– Magda… Ja cię kocham. Kocham twoje dzieci. Ale ja też mam swoje życie i swoje obowiązki. Twój tata jest bardzo chory. Nie dam rady być codziennie babcią na pełen etat.
– Ty nigdy nie masz czasu dla mnie! Nigdy nie miałaś!
Zabolało mnie to bardziej niż cokolwiek innego.
– Przepraszam cię za to… Ale robiłam wszystko, żebyś miała lepiej niż ja.
Magda rozpłakała się.
– Ja już nie daję rady… Piotrek jest bez pracy, dzieci ciągle chore… Ja też jestem zmęczona…
Przytuliłam ją mocno pierwszy raz od dawna.
– Może razem coś wymyślimy? Może poszukamy pomocy? Może pójdziemy do opieki społecznej?
Magda skinęła głową przez łzy.

Nie wiem, czy jestem złą babcią. Wiem tylko, że jestem zmęczona i czasem chciałabym być po prostu sobą. Czy naprawdę każda kobieta musi poświęcić wszystko dla rodziny? Czy mamy prawo do własnych granic?

Czasem zastanawiam się: czy można być dobrą matką i babcią jednocześnie nie tracąc siebie? Co wy o tym myślicie?