Cześć, słyszysz mnie? Chciałbym otworzyć ci oczy…

Cześć, słyszysz mnie? Chciałbym otworzyć ci oczy…

To były słowa, które usłyszałam przez telefon w środku zwyczajnego, szarego popołudnia. Stałam przy kuchennym blacie, kroiłam marchewkę do zupy, kiedy zadzwoniła nieznana kobieta. „Pani Marto, niech pani nie odkłada słuchawki. Pani mąż panią zdradza. Chciałam tylko, żeby pani wiedziała. Niech pani otworzy oczy.”

Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że to żart. Ale głos był zbyt poważny, zbyt drżący. Oparłam się o blat, a nóż wypadł mi z ręki i z brzękiem uderzył o płytki. W głowie miałam tylko jedno pytanie: „Dlaczego ja?”

Mam na imię Marta Nowicka. Mam czterdzieści sześć lat, dwoje dzieci i męża – a raczej miałam. Nasza rodzina zawsze wydawała się z zewnątrz idealna: dom na warszawskim Ursynowie, dwa samochody, wakacje nad Bałtykiem i w Tatrach. Mąż – Andrzej – był szanowanym lekarzem, ja prowadziłam własny salon fryzjerski. Nasza córka, Julia, studiowała architekturę w Krakowie, syn – Michał – kończył liceum.

Ale tego dnia wszystko się rozpadło.

Nie powiedziałam Andrzejowi o telefonie. Przez kilka dni obserwowałam go uważniej niż zwykle: czy wraca później? Czy pachnie damskimi perfumami? Czy unika mojego wzroku? Zaczęłam przeglądać jego rzeczy – coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Znalazłam paragon z drogiej restauracji na Powiślu i rachunek za hotel w centrum Warszawy. Wtedy już wiedziałam.

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Michał był u kolegi, Julia dzwoniła przez Skype’a z Krakowa.

– Andrzej – zaczęłam cicho – muszę cię o coś zapytać.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

– Co się stało?

– Z kim się spotykasz po pracy?

Zbladł. Przez chwilę milczał, potem odwrócił wzrok.

– Marta… To nie tak…

– To jak? – przerwałam mu ostro. – Kto to jest?

– To tylko koleżanka z pracy…

– Koleżanka? – zaśmiałam się gorzko. – Koleżanki nie zabiera się do hotelu.

Wtedy pękło we mnie coś na zawsze. Wybuchłam płaczem, a on próbował mnie objąć.

– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam. – Jak mogłeś?

Wyszedł z domu bez słowa. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, jak bardzo byłam ślepa przez te wszystkie lata.

Następnego dnia zadzwoniła moja mama.

– Martuśka, co się dzieje? Andrzej do mnie dzwonił…

– Mamo, on mnie zdradził.

Zapadła cisza.

– Może przesadzasz? Może to tylko chwilowe zauroczenie? Każdemu może się zdarzyć…

– Mamo! – przerwałam jej. – Nie będę udawać, że nic się nie stało.

Mama westchnęła ciężko.

– Pomyśl o dzieciach…

Wiedziałam, że dla niej najważniejsze jest „co ludzie powiedzą”. Ale ja już nie mogłam żyć w kłamstwie.

Przez kilka tygodni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Andrzej próbował rozmawiać, tłumaczyć się, przynosił kwiaty i czekoladki. Ale ja nie potrafiłam mu wybaczyć.

Pewnego wieczoru Julia wróciła na weekend do domu.

– Mamo, co się dzieje? Tata jest jakiś dziwny…

Usiadłyśmy razem w kuchni. Zaparzyłam herbatę i opowiedziałam jej wszystko.

Julia rozpłakała się.

– Mamo… Nie zostawiaj go…

– Dlaczego mam zostać z kimś, kto mnie zdradził?

– Bo jesteśmy rodziną! – krzyknęła przez łzy. – Bo Michał tego nie przeżyje! Bo ja nie chcę mieć rozwiedzionych rodziców!

Przytuliłam ją mocno.

– Kochanie, czasem trzeba wybrać siebie.

Michał dowiedział się przypadkiem – usłyszał naszą kłótnię przez drzwi sypialni.

– To wszystko twoja wina! – wrzasnął na ojca. – Jak mogłeś zrobić to mamie?

Andrzej próbował go objąć, ale Michał odtrącił go i wybiegł z domu.

Wtedy po raz pierwszy poczułam prawdziwą nienawiść do Andrzeja. Zniszczył nie tylko mnie, ale i nasze dzieci.

Zaczęły się telefony od teściowej:

– Marta, musisz mu wybaczyć! Każdy facet czasem zbłądzi! Ty też nie jesteś święta!

– Proszę pani – odpowiedziałam lodowato – to nie pani życie.

Teściowa obraziła się śmiertelnie i przestała dzwonić.

W pracy udawałam przed klientkami, że wszystko jest w porządku. Ale koleżanka z salonu – Anka – szybko się domyśliła.

– Marta, wyglądasz jak cień człowieka. Co się dzieje?

Opowiedziałam jej całą historię przy kawie na zapleczu.

– I co teraz zrobisz?

– Nie wiem…

Anka spojrzała na mnie poważnie.

– Moja matka zawsze mówiła: „Jak facet raz zdradzi, zrobi to drugi raz”. Ale to twoje życie.

Wieczorami płakałam w poduszkę i zadawałam sobie pytanie: czy naprawdę jestem taka bezwartościowa? Czy to moja wina?

Któregoś dnia Andrzej wrócił wcześniej do domu i ukląkł przede mną na kolanach.

– Marta, błagam cię… Daj mi jeszcze jedną szansę…

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– A gdyby to ja cię zdradziła? Też byś mi wybaczył?

Zamilkł. Widziałam w jego oczach strach i żal – ale czy szczery?

W końcu podjęłam decyzję: rozwód.

Rodzina była w szoku. Mama przestała ze mną rozmawiać na kilka miesięcy. Teściowa rozpowiadała po rodzinie, że „to wszystko przez Martę”. Julia zamknęła się w sobie i przestała dzwonić tak często jak dawniej. Michał zaczął sprawiać problemy w szkole.

Czułam się winna wszystkiemu: rozbiciu rodziny, łzom dzieci, plotkom sąsiadek. Ale wiedziałam jedno: nie mogę żyć z człowiekiem, który mnie zdradził i okłamywał przez tyle lat.

Po rozwodzie Andrzej wyprowadził się do swojej kochanki – okazało się, że była młodsza ode mnie o piętnaście lat i pracowała jako pielęgniarka na jego oddziale. Dzieci odwiedzały go niechętnie; Julia długo nie mogła mu wybaczyć, Michał zamknął się w swoim świecie gier komputerowych.

Zostałam sama w dużym mieszkaniu na Ursynowie. Przez pierwsze miesiące czułam pustkę tak wielką, że bolało mnie całe ciało. Każdy dźwięk wydawał się echem dawnego życia: śmiech dzieci na schodach, dźwięk klucza w drzwiach…

Ale powoli zaczęłam odzyskiwać siebie. Zapisałam się na kurs tańca dla dorosłych – tam poznałam ludzi takich jak ja: poranionych przez życie, ale gotowych spróbować jeszcze raz być szczęśliwymi. Zaczęłam jeździć na wycieczki rowerowe po Mazowszu z grupą znajomych poznanych przez internet. Otworzyłam drugi salon fryzjerski na Mokotowie i zatrudniłam młode dziewczyny z Ukrainy – one nauczyły mnie odwagi i wdzięczności za każdy dzień.

Któregoś dnia zadzwoniła Julia:

– Mamo… Przepraszam za wszystko…

Płakałyśmy razem przez telefon jak dzieci.

Michał powoli zaczął wracać do siebie – znalazł pasję w fotografii i wygrał konkurs szkolny za zdjęcie starej kamienicy na Pradze.

A ja? Zrozumiałam jedno: można stracić wszystko i zacząć od nowa. Można być silną nawet wtedy, gdy wszyscy chcą ci wmówić, że jesteś słaba.

Czasem patrzę rano w lustro i pytam siebie: czy warto było walczyć o siebie? Czy lepiej byłoby udawać dalej dla dobra rodziny?

A ty? Co byś zrobił na moim miejscu?