Byłam kiedyś oczkiem w głowie taty. Teraz grozi mi eksmisja z rodzinnego domu – czy naprawdę zasłużyłam na to wszystko?
— Marta, ile razy mam powtarzać? To nie jest hotel! — głos taty odbija się echem po kuchni, a ja stoję przy zlewie, ściskając kubek z zimną herbatą. Wiem, że zaraz wybuchnie. Znowu.
— Tato, ja tylko… — zaczynam cicho, ale on już nie słucha.
— Nie tylko! Ty tu mieszkasz z dzieckiem, zajmujesz dwa pokoje, a twój brat nie ma gdzie się uczyć! — rzuca z wyrzutem.
Patrzę na niego i widzę obcego człowieka. Kiedyś byłam jego oczkiem w głowie. To on uczył mnie jeździć na rowerze, to on tulił mnie po nocnych koszmarach. Teraz widzę w jego oczach tylko rozczarowanie i gniew.
Mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu na warszawskim Bródnie. Ja, mój sześcioletni syn Kuba, rodzice i mój młodszy brat Michał, który w tym roku zdaje maturę. Po rozwodzie wróciłam tu z Kubą, bo nie miałam dokąd pójść. Mój były mąż zostawił nas dla innej kobiety i nie płaci alimentów. Pracuję na pół etatu w sklepie spożywczym, resztę czasu poświęcam Kubie i szukaniu lepszej pracy. Ale w Warszawie to nie takie proste.
Mama próbuje łagodzić sytuację, ale sama jest już zmęczona. — Zostaw ją, Andrzej, przecież Marta nie ma gdzie pójść — mówi cicho, ale tata tylko macha ręką.
— A ja co? Ja mam się tu cisnąć? Michał nie ma swojego kąta, ja nie mam spokoju! — krzyczy tata.
Kuba siedzi w swoim kącie i układa klocki Lego. Udaje, że nie słyszy, ale widzę, jak drżą mu ręce. Próbuję go przytulić, ale on odsuwa się i mówi: — Mamo, dlaczego dziadek jest taki zły?
Nie wiem, co odpowiedzieć. Sama tego nie rozumiem.
Wieczorem leżę na łóżku i patrzę w sufit. Słyszę przez cienką ścianę, jak Michał rozmawia przez telefon:
— Stary, nie wytrzymam tu dłużej. Marta z tym dzieciakiem zajmuje cały pokój, a ja muszę się uczyć w kuchni… — szepcze do słuchawki.
Czuję się jak intruz we własnym domu. Przypominam sobie czasy, kiedy tata zabierał mnie na lody do Parku Bródnowskiego i mówił: „Jesteś moją księżniczką”. Gdzie się podziała ta miłość?
Następnego dnia rano tata czeka na mnie w kuchni. Ma poważną minę.
— Marta, musimy porozmawiać. To nie może tak dalej wyglądać. Albo znajdziesz sobie coś do wynajęcia do końca miesiąca, albo… — urywa i patrzy mi prosto w oczy.
— Albo co? Wyrzucisz mnie na bruk? Z Kubą? — pytam drżącym głosem.
— Nie chcę tego robić, ale musisz zrozumieć… To już nie jest twoje miejsce — mówi twardo.
Wybiegam z kuchni i zamykam się w łazience. Płaczę tak cicho, żeby nikt nie słyszał. W głowie kłębią mi się myśli: gdzie pójdę? Jak znajdę mieszkanie za moją pensję? Kto mi pomoże?
Wieczorem mama przychodzi do mnie do pokoju.
— Córeczko… Może spróbujesz pogadać z ojcem jeszcze raz? On cię kocha, tylko jest zmęczony… — szepcze.
— Mamo, on mnie nienawidzi. Wiesz co powiedział? Że to już nie jest moje miejsce! — wybucham płaczem.
Mama przytula mnie mocno.
— On jest dumny i uparty. Ale pamiętaj, że zawsze będziesz moją córką.
Tej nocy długo nie mogę zasnąć. Kuba wtula się we mnie i pyta:
— Mamo, czy będziemy musieli mieszkać na ulicy?
— Nie synku, nigdy ci na to nie pozwolę — obiecuję mu drżącym głosem.
Następnego dnia idę do pracy jak automat. Szefowa patrzy na mnie z troską:
— Marta, wszystko w porządku?
— Tak… — kłamię.
Po południu przeglądam ogłoszenia o wynajmie pokoi. Ceny są kosmiczne. Nawet najtańszy pokój to połowa mojej pensji. Piszę do kilku osób na Facebooku – nikt nie chce samotnej matki z dzieckiem.
Wieczorem tata wraca późno z pracy. Siedzimy wszyscy przy stole w milczeniu. Nagle Michał rzuca:
— Może ja pójdę do internatu? Przynajmniej będę miał spokój do nauki.
Tata patrzy na niego zdziwiony:
— Synu, nie przesadzaj…
Michał wzrusza ramionami:
— Tu się nie da żyć.
Cisza robi się jeszcze cięższa.
W końcu tata odwraca się do mnie:
— Marta… Może przesadziłem. Ale ja też mam swoje granice.
Patrzę na niego przez łzy:
— A ja? Ja już nie mam żadnych granic… Wszystko straciłam.
Wychodzę na balkon i patrzę na światła miasta. Czuję się jak dziecko zagubione we mgle dorosłości.
Kilka dni później dostaję wiadomość od koleżanki ze studiów:
„Marta, moja ciotka szuka opiekunki do starszej pani na Mokotowie – mieszkanie za darmo plus niewielkie wynagrodzenie. Zainteresowana?”
Serce bije mi szybciej. Może to szansa? Ale czy dam radę sama z Kubą w obcym miejscu?
Wieczorem rozmawiam z mamą:
— Mamo… Może powinnam spróbować? Przynajmniej będziemy mieli własny kąt…
Mama ściska moją dłoń:
— Cokolwiek zdecydujesz, jestem z tobą.
Tata milczy przez kilka dni. W końcu podchodzi do mnie i mówi cicho:
— Przepraszam cię, Marto. Chciałem dobrze… Ale chyba zapomniałem, jak to jest być rodzicem dorosłego dziecka.
Patrzę na niego długo:
— Tato… Ja też chciałam dobrze.
Pakuję nasze rzeczy do dwóch walizek. Kuba pomaga mi układać zabawki.
Przed wyjściem tata przytula mnie pierwszy raz od lat:
— Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić.
Wychodzę z mieszkania ze łzami w oczach – ze strachu i ulgi jednocześnie.
Czy naprawdę musimy tracić dom, żeby odnaleźć siebie? Czy rodzina to miejsce czy ludzie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?