„Nic mi nie mówisz, więc też przygotowujesz się do rozwodu”: Jak jedna darowizna omal nie rozbiła naszej rodziny

— Synu! Teraz dowiesz się prawdy o swojej żonie! — głos Haliny Stanisławówny rozdarł ciszę naszego mieszkania, zanim jeszcze zdążyłam przełknąć ostatni kęs kolacji. Krzysztof spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi walić jak oszalałe. Wiedziałam, że coś się wydarzy, ale nie sądziłam, że to będzie aż tak dramatyczne.

Halina wbiegła do salonu, trzymając w ręku jakieś papiery. Jej twarz była czerwona ze złości, a oczy błyszczały podejrzliwością. — Agata, dlaczego nic nie powiedziałaś Krzysztofowi o darowiźnie od twojego ojca? — wykrzyczała, machając dokumentami przed moją twarzą. — Czyżbyś szykowała się do rozwodu i chciała zabezpieczyć się finansowo?

Zamarłam. Krzysztof patrzył na mnie pytająco, a ja czułam, jak łzy napływają mi do oczu. — To nie tak… — zaczęłam cicho, ale Halina już nie słuchała. — Wiedziałam! Nic mi nie mówisz, więc też przygotowujesz się do rozwodu! — krzyczała dalej.

Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej. Mój ojciec, który od lat mieszkał na wsi pod Lublinem, postanowił przepisać mi niewielki domek po babci. Powiedział, że to na wszelki wypadek, gdyby coś mu się stało. Nie chciałam robić z tego wielkiego wydarzenia – to był tylko stary dom, pełen wspomnień i zapachu dzieciństwa. Nie powiedziałam Krzysztofowi od razu, bo wydawało mi się to nieistotne wobec naszych codziennych problemów: kredyt na mieszkanie w Warszawie, praca po godzinach, opieka nad naszą córką Zosią.

Ale Halina dowiedziała się o wszystkim od sąsiadki moich rodziców. I teraz stała w naszym salonie, gotowa zniszczyć wszystko, co budowaliśmy przez lata.

— Krzysiu, naprawdę chciałam ci powiedzieć… — zaczęłam nieśmiało. — Ale ostatnio tak dużo się dzieje…

— Więc to prawda? — przerwał mi mąż. Jego głos był zimny jak lód. — Ukrywasz przede mną takie rzeczy? Myślałem, że jesteśmy partnerami.

— To tylko stary dom… — próbowałam się bronić. — Ojciec chciał mi go przepisać na wszelki wypadek. Nie miałam złych intencji.

Halina prychnęła pogardliwie. — Tak mówią wszystkie kobiety przed rozwodem! Najpierw darowizna, potem alimenty i podział majątku!

Poczułam się upokorzona. Przez chwilę miałam ochotę wybiec z mieszkania i nigdy nie wracać. Ale spojrzałam na Zosię, która stała w drzwiach swojego pokoju i patrzyła na nas wielkimi oczami pełnymi strachu.

— Mamo… — wyszeptała cicho.

Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam opanować łzy. — Krzysztofie, przysięgam ci, że nie mam nic do ukrycia. Po prostu nie chciałam ci dokładać kolejnych zmartwień. Praca cię wykańcza, a ja… ja też jestem zmęczona tym wszystkim.

Krzysztof spuścił wzrok. Przez chwilę w pokoju panowała cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem.

— Może powinniśmy porozmawiać na spokojnie — powiedział w końcu cicho.

Halina jednak nie zamierzała odpuścić. — Nie daj się nabrać! Ona już wszystko zaplanowała! Widziałam takie rzeczy u sąsiadów! Najpierw tajemnice, potem rozwód!

— Mamo, proszę cię… — Krzysztof próbował ją uciszyć.

— Nie! Musisz wiedzieć prawdę! — Halina była nieugięta.

Czułam się jak oskarżona przed sądem. Każde słowo Haliny wbijało się we mnie jak szpilka. Przez głowę przelatywały mi obrazy: nasze wspólne wakacje nad morzem, pierwsze święta z Zosią, wieczory spędzone na rozmowach o przyszłości… Czy to wszystko miało się teraz rozpaść przez jeden podpisany papier?

W nocy długo nie mogłam zasnąć. Krzysztof spał na kanapie w salonie – pierwszy raz od lat nie dzieliliśmy łóżka. Wpatrywałam się w sufit i zastanawiałam się, czy naprawdę popełniłam aż tak wielki błąd. Czy powinnam była powiedzieć mu o wszystkim od razu? Czy to znaczyło, że mu nie ufałam?

Następnego dnia próbowałam porozmawiać z mężem. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole – on z kawą, ja z herbatą.

— Krzysiu…

— Agata, ja naprawdę nie wiem już, co myśleć — powiedział zmęczonym głosem. — Moja matka nigdy cię nie lubiła, ale teraz… Teraz zaczynam się zastanawiać, czy miała rację.

Zabolało mnie to bardziej niż wszystkie krzyki Haliny razem wzięte.

— Chcesz rozwodu? — zapytałam cicho.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

— Nie wiem… Po prostu czuję się zdradzony. Myślałem, że mówimy sobie wszystko.

— Ja też tak myślałam… Ale czasem człowiek chce po prostu ochronić drugą osobę przed kolejnym ciężarem.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Halina dzwoniła codziennie i podsycała ogień podejrzeń. Zosia zaczęła mieć problemy w szkole – nauczycielka zadzwoniła do mnie zaniepokojona jej zachowaniem.

W końcu postanowiłam działać. Zaprosiłam Krzysztofa na spacer po parku – tam, gdzie kiedyś chodziliśmy na pierwsze randki.

— Pamiętasz ten staw? — zapytałam cicho. — Tu mi się oświadczyłeś.

Uśmiechnął się smutno.

— Pamiętam…

— Chciałabym wrócić do tamtych czasów. Ale chyba już nie potrafimy być tacy jak kiedyś?

— Może po prostu za dużo pozwoliliśmy innym mieszać się w nasze życie? — odpowiedział po chwili milczenia.

Przytulił mnie mocno i pierwszy raz od tygodni poczułam ulgę.

Wieczorem usiedliśmy razem z Zosią i porozmawialiśmy szczerze o wszystkim – o darowiźnie, o babci, o tym, co dla nas ważne. Krzysztof zadzwonił do swojej matki i poprosił ją, żeby dała nam trochę spokoju.

Nie wiem jeszcze, czy wszystko wróci do normy. Ale wiem jedno: tajemnice potrafią być groźniejsze niż największe kłótnie. Czy naprawdę warto ukrywać prawdę przed najbliższymi – nawet jeśli wydaje nam się to niewinne?

Czasem zastanawiam się: ile rodzin rozpadło się przez brak szczerości i przez ludzi z zewnątrz? Czy można jeszcze odbudować zaufanie po takim kryzysie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?