Dwie strony prawdy: Mój świat z Krzysztofem – historia zdrady, która zmieniła wszystko
– Krzysztof, gdzie byłeś przez całą noc? – mój głos drżał, kiedy zamykałam za nim drzwi. Była czwarta nad ranem, a on wszedł do mieszkania jakby nic się nie stało. W powietrzu czuć było zapach damskich perfum, zupełnie innych niż moje. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, potem odwrócił wzrok i rzucił kurtkę na krzesło.
– Pracowałem, Aniu. Mówiłem ci przecież, że mamy zamknięcie miesiąca – odpowiedział znużonym tonem, ale ja już wiedziałam, że kłamie. Od miesięcy czułam, że coś jest nie tak. Telefon zawsze odwrócony ekranem do stołu, wieczorne wyjścia „na spotkania służbowe”, coraz mniej czułości i rozmów. Ale tej nocy coś we mnie pękło.
Nie spałam już do rana. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam przypomnieć sobie moment, w którym zaczęliśmy się oddalać. Nasze życie wydawało się takie zwyczajne – praca, dom, dzieci, wspólne wakacje nad Bałtykiem. Ale pod tą fasadą kryło się coś, czego nie chciałam widzieć.
Następnego dnia, kiedy Krzysztof wyszedł do pracy, postanowiłam sprawdzić jego komputer. Zawsze był ostrożny, ale tym razem zostawił otwartą skrzynkę mailową. Zamarłam, gdy zobaczyłam wiadomości od kobiety podpisanej „Kasia”. Ich rozmowy były pełne czułości i planów na przyszłość. Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.
Przez kilka dni chodziłam jak cień. Nie miałam odwagi z nim rozmawiać. Zamiast tego zaczęłam szukać informacji o Kasi. W końcu znalazłam jej profil na Facebooku – była młodsza ode mnie o kilka lat, uśmiechnięta, szczęśliwa. Miała zdjęcia z Krzysztofem z różnych miejsc w Warszawie. Na żadnym nie było śladu mnie ani naszych dzieci.
Zdecydowałam się do niej napisać. Drżały mi ręce, kiedy wysyłałam wiadomość: „Cześć Kasiu. Chciałabym porozmawiać o Krzysztofie. Jest moim mężem.” Odpisała po godzinie: „Co masz na myśli? Krzysztof jest moim narzeczonym.”
To był moment, w którym wszystko się rozpadło. Spotkałyśmy się w kawiarni na Mokotowie. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie, obie z oczami pełnymi łez i niedowierzania.
– Nie wiedziałam o tobie – powiedziała cicho Kasia. – Myślałam, że jestem jedyną kobietą w jego życiu.
– Ja też – odpowiedziałam i poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach.
Przez kolejne dni próbowałam zrozumieć, jak mogło do tego dojść. Krzysztof wracał do domu jak gdyby nigdy nic, a ja udawałam, że wszystko jest w porządku. W środku jednak czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce.
W końcu nie wytrzymałam. Wieczorem usiadłam naprzeciwko niego przy kuchennym stole.
– Wiem o Kasi – powiedziałam spokojnie. – Wiem o wszystkim.
Zbladł i przez chwilę milczał. Potem zaczął mówić – o tym, jak pogubił się w życiu, jak nie potrafił wybrać między nami, jak bał się samotności i odpowiedzialności.
– Przepraszam cię, Aniu. Nie chciałem cię skrzywdzić…
– Ale skrzywdziłeś – przerwałam mu. – I mnie, i nasze dzieci.
Przez kolejne tygodnie rozmawialiśmy godzinami – o przeszłości, o błędach, o tym co dalej. Kasia również postanowiła zakończyć związek z Krzysztofem. Zostałam sama z dwójką dzieci i poczuciem pustki.
Najtrudniejsze były poranki – kiedy budziłam się i przez chwilę łudziłam się, że to tylko zły sen. Ale potem patrzyłam na dzieci i wiedziałam, że muszę być silna dla nich.
Rodzina nie rozumiała mojej decyzji o rozstaniu. Mama powtarzała: „Wybacz mu, Aniu. Dla dzieci.” Teściowa udawała, że nic się nie stało. Znajomi szeptali za plecami.
Ale ja wiedziałam jedno – nie mogę żyć w kłamstwie. Zaczęłam terapię, wróciłam do pracy na pełen etat. Każdego dnia uczyłam się na nowo ufać sobie i wierzyć w przyszłość.
Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Krzysztof widuje dzieci w weekendy. Ja powoli odbudowuję swoje życie – bez niego, ale z poczuciem własnej wartości.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? Czy warto ufać po raz kolejny? A może najważniejsze jest to, by nigdy nie stracić siebie samej?