„Wstydzę się ciebie, mamo” – historia matki, która nie mogła dać córce wszystkiego oprócz miłości

– Mamo, nie rozumiesz… Po prostu czasem się ciebie wstydzę – powiedziała Ola, patrząc gdzieś w bok, jakby ściana była ciekawsza od mojej twarzy. Stałyśmy w kuchni, a ja ściskałam w dłoniach kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. W powietrzu wisiał zapach świeżo upieczonego chleba i… czegoś jeszcze. Czegoś gorzkiego.

– Wstydzisz się mnie? – powtórzyłam cicho, jakbym nie dowierzała własnym uszom. – Za co?

Ola westchnęła i przewróciła oczami. Miała na sobie nowy płaszcz, pewnie prezent od teściowej. – No bo… Wiesz, kiedy przychodzisz do nas, to wszyscy widzą, że nie masz tyle pieniędzy co rodzice Tomka. Oni zawsze coś przynoszą, pomagają nam finansowo, a ty…

Zabrakło mi tchu. Przez chwilę miałam ochotę wybuchnąć płaczem albo krzyknąć. Ale tylko stałam i patrzyłam na nią – moją jedyną córkę, dla której poświęciłam wszystko.

– Olu, ja całe życie pracowałam na dwie zmiany, żebyś miała co jeść i w co się ubrać. Nie miałam nigdy takich możliwości jak oni…

– Wiem, mamo! – przerwała mi zniecierpliwiona. – Ale teraz to wygląda tak, jakbyś była gorsza. Ja muszę się tłumaczyć przed Tomkiem i jego rodziną, dlaczego ty nie możesz nam pomóc z kredytem albo kupić coś dla wnuczki.

Poczułam się jak ktoś zupełnie obcy w jej życiu. Jakby te wszystkie lata, kiedy wracałam zmęczona z pracy i jeszcze gotowałam jej ulubione pierogi, nie miały żadnego znaczenia.

Przez kolejne dni nie mogłam spać. W głowie wciąż słyszałam jej słowa: „Wstydzę się ciebie”. Przypominałam sobie, jak była mała i tuliła się do mnie po nocnych koszmarach. Jak płakała po rozstaniu z pierwszym chłopakiem i mówiła: „Mamo, tylko ty mnie rozumiesz”.

A teraz? Teraz byłam dla niej powodem do wstydu.

Zadzwoniłam do mojej siostry, Basi. – Basia, czy twoje dzieci też cię kiedyś tak zraniły? – zapytałam przez łzy.

Basia westchnęła ciężko. – Każde dziecko kiedyś powie coś głupiego. Ale Ola… ona zawsze była ambitna, chciała więcej niż my mogliśmy jej dać.

– Ale ja się starałam! – wybuchłam. – Nigdy nie brakowało jej miłości ani wsparcia!

– Wiem, siostro. Ale czasy się zmieniły. Teraz liczy się kasa, wygląd…

Nie mogłam się z tym pogodzić. Przez całe życie byłam dumna z tego, że mimo biedy dałam radę wychować dobrą dziewczynę. A teraz ona porównuje mnie do ludzi, którzy mają wszystko podane na tacy.

Kilka dni później Ola zadzwoniła. – Mamo, możesz przyjść do nas na niedzielny obiad? Tomek chce pogadać.

Serce mi zamarło. Wiedziałam już, co to będzie za rozmowa.

W niedzielę przyszłam z domowym sernikiem – takim, jaki Ola zawsze lubiła najbardziej. Tomek przywitał mnie chłodno.

– Pani Zosiu – zaczął oficjalnie – chcielibyśmy porozmawiać o wsparciu dla naszej rodziny. Wie pani, teraz wszystko drożeje…

Ola siedziała obok niego ze spuszczoną głową.

– Tomek – przerwałam mu stanowczo – ja nie mam takich pieniędzy jak twoi rodzice. Ale zawsze możecie liczyć na moją pomoc w inny sposób. Mogę zająć się Mają, ugotować wam obiad…

Tomek wzruszył ramionami. – To nie to samo.

Poczułam się upokorzona. Jakby moja wartość zależała tylko od tego, ile mam na koncie.

Po obiedzie Ola odprowadziła mnie do drzwi.

– Mamo… przepraszam za Tomka. On po prostu…

– Olu – przerwałam jej łamiącym się głosem – czy naprawdę uważasz, że jestem gorsza od jego rodziców?

Spojrzała na mnie z wyrzutem sumienia. – Nie wiem… Czasem mam wrażenie, że gdybyś miała więcej pieniędzy, byłoby nam łatwiej.

Wróciłam do domu i długo siedziałam w ciszy. Przeglądałam stare zdjęcia: Ola na rowerze, Ola w przedszkolu z laurką dla mamy… Czy naprawdę wszystko to przestało mieć znaczenie?

Kilka tygodni później zachorowałam na grypę. Nikt nie zadzwonił zapytać, jak się czuję. Sama gotowałam sobie rosół i opatulałam się kocem.

Pewnego dnia usłyszałam pukanie do drzwi. To była sąsiadka pani Jadwiga.

– Pani Zosiu, Ola przyjechała pod blok i płacze w samochodzie – powiedziała cicho.

Zeszłam na dół. Ola siedziała skulona za kierownicą.

– Mamo… przepraszam cię – wyszeptała przez łzy. – Byłam okropna. Tomek ciągle porównuje cię do swoich rodziców i ja… dałam się temu ponieść.

Objęłam ją mocno.

– Oluś… Ja nie mam pieniędzy. Ale mam ciebie i Maję. I to jest dla mnie najważniejsze.

Ola płakała długo w moich ramionach.

Od tamtej pory nasze relacje powoli zaczęły się odbudowywać. Ola częściej dzwoniła, czasem przyjeżdżała bez Tomka i zostawała na herbatę.

Ale rana została. Czasem patrzę na nią i zastanawiam się: czy naprawdę pieniądze są ważniejsze od matczynej miłości? Czy dzisiejszy świat już zupełnie zapomniał o tym, co najważniejsze?

A wy? Czy byliście kiedyś porównywani do innych przez własne dzieci? Jak sobie z tym poradziliście?