Idealny kandydat na męża? – Historia Marty z Torunia
Wszystko zaczęło się od trzasku drzwi i krzyku mojej matki: „Marta! Znowu siedzisz sama? Goście czekają!”. W tamtym momencie miałam ochotę zniknąć. Sylwester u nas w Toruniu zawsze był wielkim wydarzeniem – mama szykowała stoły jak na wesele, tata biegał z kieliszkami, a ja… ja czułam się jak rekwizyt w teatrze cudzych oczekiwań.
Weszłam do salonu, gdzie już czekał na mnie Damian – syn znajomych rodziców, student prawa, przystojny, elokwentny, zawsze w garniturze. „To jest chłopak na męża!” – powtarzała mama, a babcia tylko kiwała głową. Damian uśmiechnął się szeroko i podał mi rękę. „Zatańczysz?”
Nie miałam wyjścia. Tańczyliśmy, a ja czułam jego dłoń coraz mocniej zaciskającą się na mojej. „Ładnie wyglądasz w tej sukience” – szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się wymuszenie. Widziałam kątem oka, jak mama patrzy na nas z dumą.
Po północy wyszliśmy na balkon. Damian zapalił papierosa i spojrzał na mnie z góry. „Wiesz, twoja matka bardzo mnie lubi. Mówiła mi, że powinnam się tobą zaopiekować.”
– Damian…
– Co?
– Nie wiem, czy to dobry pomysł…
– Przestań, Marta. Wszyscy wiedzą, że do siebie pasujemy.
Wróciliśmy do środka. Wtedy zobaczyłam go – mojego brata Pawła, który wrócił z Holandii na święta. Stał w kącie i patrzył na mnie z troską. Po chwili podszedł.
– Wszystko w porządku?
– Tak… – skłamałam.
– Nie musisz robić tego, czego nie chcesz.
Nie odpowiedziałam. Bałam się rozczarować rodziców. Bałam się samotności.
Następnego dnia Damian przyszedł do nas na obiad. Siedzieliśmy przy stole, a on opowiadał o swoich planach – aplikacja adwokacka w Warszawie, własna kancelaria, dom pod miastem.
– A Marta? – zapytała mama.
– Marta pojedzie ze mną – odpowiedział bez mrugnięcia okiem.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
Po obiedzie wyszliśmy na spacer nad Wisłę. Było zimno, śnieg skrzypiał pod butami.
– Damian… nie wiem, czy chcę wyjeżdżać do Warszawy.
– Przestań się wygłupiać. Tu nic cię nie trzyma.
– Moja rodzina… studia…
– Studia możesz skończyć gdzie indziej. A rodzina? Przecież będziemy rodziną.
Zatrzymałam się i spojrzałam mu prosto w oczy.
– Nie kocham cię.
– Jeszcze pokochasz.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Wieczorem usłyszałam rozmowę rodziców:
– Damian to świetna partia! – mówiła mama.
– Ale Marta nie wygląda na szczęśliwą – odparł tata.
– Przesadzacie! Każda dziewczyna marzyłaby o takim chłopaku.
Zamknęłam się w pokoju i rozpłakałam się jak dziecko.
Kilka dni później zadzwoniła do mnie Magda – moja przyjaciółka z liceum.
– Słyszałam o Damianie…
– Całe miasto już wie?
– Marta, on nie jest taki, jak myślisz. Moja kuzynka chodziła z nim rok temu. Był zazdrosny, kontrolował ją na każdym kroku…
– Magda, nie przesadzaj…
– Uważaj na siebie.
Zaczęłam obserwować Damiana uważniej. Rzeczywiście – coraz częściej komentował moje ubrania („Za krótka spódnica”), sprawdzał mój telefon („Masz coś do ukrycia?”), a kiedy spotkałam się z kolegą ze studiów, zrobił mi awanturę przy wszystkich w kawiarni.
Pewnego dnia przyszła do mnie mama z pierścionkiem w dłoni.
– Damian poprosił mnie o zgodę na zaręczyny! Wyobrażasz sobie? Będziesz miała wszystko: mieszkanie, samochód, stabilność!
Patrzyłam na nią jak na obcą osobę.
– Mamo… ja go nie kocham.
– Miłość przyjdzie z czasem! Najważniejsze to mieć oparcie w życiu!
Wybiegłam z domu i pojechałam do babci na drugi koniec miasta. Babcia była jedyną osobą, która nigdy mnie nie oceniałam.
– Martuś… życie to nie jest bajka. Ale jeśli już masz wybierać między samotnością a złym małżeństwem… wybierz siebie.
Wróciłam do domu późno wieczorem. Damian czekał pod moimi drzwiami.
– Gdzie byłaś?! Nie odbierasz telefonu!
– Byłam u babci.
– Znowu uciekasz przede mną?
– Damian… ja nie chcę tego związku.
Chwycił mnie za rękę tak mocno, że aż syknęłam z bólu.
– Nie wygłupiaj się! Zrobisz mi taki numer przed wszystkimi? Myślisz, że ktoś ci uwierzy?
Wyrwałam się i pobiegłam do domu. Całą noc nie spałam. Rano spakowałam walizkę i pojechałam do ciotki do Gdańska. Rodzice byli w szoku.
– Marta! Co ty wyprawiasz?!
– Muszę odpocząć…
W Gdańsku zaczęłam nowe życie. Wynajęłam pokój, znalazłam pracę w księgarni i zapisałam się na kurs grafiki komputerowej. Przez pół roku nie rozmawiałam z matką. Tylko tata czasem dzwonił:
– Martuś… wrócisz kiedyś?
– Może…
Damian pisał do mnie setki wiadomości: „Tylko ty”, „Wróć”, „Bez ciebie nie jestem sobą”. Potem zaczął grozić: „Zniszczę ci życie”, „Nikt cię nie pokocha”. Zablokowałam go wszędzie.
Po roku wróciłam do Torunia tylko raz – na pogrzeb babci. Mama patrzyła na mnie chłodno:
– Zawiodłaś nas wszystkich.
– Mamo…
– Nie chcę o tym rozmawiać.
Tata przytulił mnie mocno:
– Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa.
Dziś mam trzydzieści lat i mieszkam sama w małym mieszkaniu na Bydgoskim Przedmieściu. Pracuję jako grafik freelancerka. Czasem czuję się samotna, ale wiem jedno: nigdy więcej nie pozwolę nikomu decydować za mnie.
Czasem patrzę przez okno na rozświetlone miasto i pytam siebie: czy lepiej być samemu niż żyć w złudzeniu szczęścia? Czy naprawdę musimy spełniać cudze oczekiwania kosztem własnego serca?
A wy? Czy mieliście kiedyś odwagę wybrać siebie zamiast tego, czego chcieli inni?