Między ciszą a krzykiem: Historia Kingi
– Halo, Kinga? – rozległo się w słuchawce. Serce podskoczyło mi do gardła, niby zdenerwowany ptak uwięziony w klatce. Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa. W tle cicho brzęczał telewizor, a obok mnie spał mój mąż, Michał, z głową opartą o poduszkę. Gdyby nie ten telewizyjny szum, stukot mojego serca pewnie by go obudził.
– Tęskniłem. Nie mogłem już czekać. Myślę o tobie ciągle. Spotkajmy się – szeptał głos w słuchawce, głos, którego nie słyszałam od miesięcy, a który znałam na pamięć. Adam. Mężczyzna, który pojawił się w moim życiu nagle i zostawił po sobie ślad głębszy niż blizna.
Zacisnęłam powieki, próbując zebrać myśli. – Nie mogę teraz rozmawiać – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Oddzwonię później.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i przez chwilę patrzyłam na śpiącego Michała. Jego twarz była spokojna, jakby nie znał żadnych trosk. Przez ostatnie lata nasze życie było przewidywalne: praca, dom, dzieci, kolacje przy stole i rozmowy o rachunkach. Czasem czułam się jak aktorka grająca rolę żony w serialu, który nigdy się nie kończy.
Ale Adam… Adam był jak burza po długiej suszy. Poznałam go na szkoleniu w Krakowie. Wystarczyło jedno spojrzenie i wiedziałam, że to nie będzie zwykła znajomość. Przez kilka miesięcy pisaliśmy do siebie ukradkiem, spotykaliśmy się w kawiarniach na drugim końcu miasta, by nikt nas nie widział. Każde spotkanie było jak łyk powietrza dla kogoś, kto tonie.
W końcu powiedziałam sobie: dość. Przerwałam to wszystko dla dobra rodziny. Dla dzieci. Dla Michała, który nigdy nie zasłużył na zdradę. Ale Adam nie odpuszczał. Dzwonił rzadko, ale za każdym razem jego głos rozbijał mój spokój na tysiąc kawałków.
Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, a w głowie słyszałam tylko jego słowa: „Tęskniłem”. Czy można tęsknić za kimś tak bardzo, że aż boli? Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie?
Następnego dnia Michał zauważył moją nieobecność myślami.
– Wszystko w porządku? – zapytał przy śniadaniu.
– Tak, po prostu źle spałam – skłamałam.
Dzieci biegały po kuchni, śmiejąc się i kłócąc o ostatni kawałek chleba z dżemem. Patrzyłam na nich i czułam narastające poczucie winy. Co by było, gdyby dowiedzieli się prawdy? Gdyby Michał odkrył moje sekrety?
Po południu zadzwoniłam do Adama.
– Nie możemy się spotykać – powiedziałam stanowczo.
– Kinga… Proszę cię. Przyjdź, kiedy będziesz mogła. Potrzebuję cię – jego głos był cichy, ale pełen desperacji.
Zawahałam się. Wiedziałam, że jeśli pójdę na to spotkanie, przekroczę granicę, zza której nie ma powrotu.
Wieczorem Michał wrócił późno z pracy. Był zmęczony i rozdrażniony.
– Znowu musiałem zostać po godzinach – mruknął.
– Może powinniśmy gdzieś wyjechać? – zaproponowałam nagle. – Tylko my. Bez dzieci.
Popatrzył na mnie zdziwiony.
– Skąd ten pomysł?
– Chciałabym… żebyśmy znów byli blisko – odpowiedziałam cicho.
Michał wzruszył ramionami.
– Teraz nie mam czasu na wakacje. Może latem.
Poczułam się jeszcze bardziej samotna niż wcześniej. Wyszłam na balkon i patrzyłam na światła miasta. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Adama: „Przyjdę jutro”.
Następnego dnia wymknęłam się z domu pod pretekstem zakupów. Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Kazimierzu. Adam wyglądał na starszego niż go zapamiętałam – miał więcej siwych włosów przy skroniach i zmęczone oczy.
– Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę – powiedział na powitanie.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie i przez chwilę milczeliśmy.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam w końcu. – Dlaczego nie możesz dać mi spokoju?
Adam spojrzał mi prosto w oczy.
– Bo cię kocham. I wiem, że ty też mnie kochasz.
Zacisnęłam dłonie na filiżance kawy tak mocno, że aż pobielały mi knykcie.
– To nie jest takie proste – wyszeptałam.
– Wiem – odpowiedział cicho. – Ale życie nie jest proste, Kinga. Czasem trzeba wybrać między tym, co właściwe, a tym, co czyni nas szczęśliwymi.
Wróciłam do domu późnym popołudniem. Michał siedział przy stole z dziećmi i pomagał im odrabiać lekcje. Na mój widok uśmiechnął się lekko.
– Dobrze, że jesteś – powiedział tylko.
Patrzyłam na niego i czułam narastający wstyd i żal. Czy naprawdę mogę zniszczyć to wszystko dla własnego szczęścia? Czy mam prawo wybierać siebie kosztem innych?
Przez kolejne dni byłam jak cień samej siebie. Unikałam rozmów z Michałem, unikałam spojrzeń dzieci. Adam pisał codziennie: „Przyjdź, kiedy będziesz mogła”.
W końcu Michał nie wytrzymał.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał pewnego wieczoru. – Jesteś zupełnie inna.
Zaczęłam płakać. Wszystko wylało się ze mnie jak rwąca rzeka: samotność, tęsknota, poczucie winy i strach przed przyszłością.
– Przepraszam… Nie wiem już sama, czego chcę – szlochałam.
Michał objął mnie ostrożnie.
– Kocham cię, Kinga. Ale musisz być ze mną szczera. Cokolwiek się dzieje… poradzimy sobie razem.
Tej nocy długo rozmawialiśmy o wszystkim: o naszych marzeniach, rozczarowaniach i lękach. Po raz pierwszy od lat poczułam się naprawdę wysłuchana.
Nie wiem jeszcze, jaką decyzję podejmę. Czy wybiorę rodzinę czy własne szczęście? Czy można mieć jedno i drugie?
Czasem zastanawiam się: ile jesteśmy w stanie poświęcić dla innych? A ile dla siebie? Może szczerość to największa odwaga ze wszystkich…