Rozwód, podział majątku i papuga, która zmieniła wszystko

— Zabieraj go! — krzyknęła Marta, rzucając klatkę na środek salonu. Papuga w środku rozłożyła skrzydła i wydała z siebie pisk, który przeszył ciszę jak nóż. Stałem jak wryty, patrząc na Księcia — bo tak go nazwaliśmy, choć od zawsze miał kocie imię. W tej chwili nie wiedziałem, czy bardziej boli mnie to, że żona oddaje mi papugę bez żalu, czy to, że w jej oczach widzę tylko złość i rozczarowanie.

Rozwód. Słowo, które przez ostatnie miesiące powtarzałem w głowie jak mantrę. Każda rozmowa z Martą kończyła się kłótnią. O wszystko: o kredyt na mieszkanie, o samochód, o stare zdjęcia i nawet o tę nieszczęsną papugę. — Jesteście do siebie jak ulał! — dodała Marta z przekąsem. — Obaj głośni, obaj uparci. — Zanim zdążyłem odpowiedzieć, wyszła trzaskając drzwiami.

Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Tylko ja i Książę. Albo raczej Kazik, bo moja mama, która przyjechała mi pomóc w przeprowadzce, od razu przemianowała go na bardziej swojskie imię. — Książę? Phi! Toż to Kazik z krwi i kości! — śmiała się, próbując przekonać papugę do nowego imienia.

Kazik patrzył na mnie czarnymi oczami i przekrzywiał głowę. Przez pierwsze dni nie odzywał się prawie wcale. Siedział cicho, jakby wyczuwał napięcie unoszące się w powietrzu. Ja też nie miałem ochoty na rozmowy. Przeglądałem papiery rozwodowe, liczyłem rachunki i zastanawiałem się, jak to możliwe, że po dziesięciu latach wspólnego życia zostałem tylko z papugą i połową mebli.

Mama próbowała mnie pocieszać. — Synku, jeszcze wszystko się ułoży. Może ten Kazik to znak? — mówiła, głaszcząc mnie po ramieniu. Ale ja nie wierzyłem w znaki. Wierzyłem tylko w ból i pustkę.

Któregoś wieczoru Kazik nagle przemówił. Siedziałem przy stole z kubkiem herbaty, gdy usłyszałem znajomy głos: — Marek, nie zapomnij o mleku! — Zamarłem. To był głos Marty. Papuga powtórzyła jeszcze raz: — Marek, nie zapomnij o mleku! — Dokładnie tak samo, jak mówiła to każdego ranka przez ostatnie lata.

Poczułem, jak ściska mi się gardło. Kazik zaczął powtarzać inne frazy: — Kocham cię! — albo — Gdzie schowałeś klucze? — Wszystko to były słowa Marty. Przez kolejne dni papuga przypominała mi o wszystkim, co straciłem: o śmiechu przy śniadaniu, o wspólnych wieczorach przed telewizorem, o drobnych sprzeczkach i czułych gestach.

Nie mogłem spać. Każdy dźwięk wydobywający się z klatki był jak sztylet wbity prosto w serce. Zacząłem unikać mieszkania. Wracałem późno z pracy, wychodziłem na długie spacery po parku. Ale Kazik czekał na mnie cierpliwie i za każdym razem witał mnie słowami Marty.

Pewnego dnia postanowiłem oddać papugę. Zadzwoniłem do mamy:
— Mamo, nie dam rady… On cały czas mówi jej głosem.
— Synku, może to właśnie jest ci potrzebne? Może musisz się z tym zmierzyć?

Nie chciałem słuchać rad. Spakowałem Kazika do transportera i pojechałem do schroniska dla ptaków egzotycznych na obrzeżach Warszawy. Tam poznałem panią Zofię — starszą kobietę o łagodnych oczach.

— Dlaczego chce pan oddać tak pięknego ptaka?
— Bo przypomina mi o wszystkim, co straciłem.
— A może przypomina panu o tym, co było dobre?

Zawahałem się. Patrzyłem na Kazika i nagle poczułem coś dziwnego: tęsknotę nie tylko za Martą, ale też za sobą sprzed lat. Za tym człowiekiem, który potrafił się śmiać bez powodu i cieszyć drobiazgami.

Nie zostawiłem Kazika w schronisku. Wróciliśmy razem do domu. Od tego dnia zacząłem inaczej patrzeć na papugę. Zacząłem z nim rozmawiać, opowiadać mu o swoim dniu, puszczać muzykę i nawet próbować nauczyć go nowych słów.

Kazik powoli przestawał powtarzać frazy Marty. Zamiast tego zaczął mówić: — Marek, dasz radę! — albo — Wszystko będzie dobrze! — Nie wiem skąd to wziął; może z rozmów z mamą albo z moich własnych prób pocieszenia siebie samego.

Z czasem mieszkanie przestało być puste. Pojawiły się nowe rośliny na parapecie, nowe książki na półkach i nowe znajomości w moim życiu. Kazik stał się moim towarzyszem i symbolem tego, że nawet po największej burzy można znaleźć spokój.

Czasem zastanawiam się: czy gdyby nie ta papuga, potrafiłbym pogodzić się ze stratą? Czy Kazik uratował mnie przed samotnością? A może po prostu potrzebowałem kogoś — nawet jeśli to tylko ptak — kto przypomni mi, że życie toczy się dalej?

Może właśnie dlatego los postawił Kazika na mojej drodze…