Porzucona przez matkę: Miłość babci i prawdziwy powód jej powrotu. Moja historia zdrady i siły rodzinnych więzi
– Nie płacz, Zosiu, babcia jest przy tobie – szeptała babcia Helena, gdy po raz kolejny budziłam się w nocy z krzykiem. Miałam wtedy siedem lat i nie rozumiałam jeszcze, dlaczego mama mnie zostawiła. Pamiętam tylko jej zimne spojrzenie tamtego dnia, gdy pakowała walizkę i mówiła: „Muszę zacząć od nowa. Ty zostaniesz tutaj”.
Wtedy myślałam, że to tylko na chwilę. Że mama wróci po mnie, kiedy już wszystko sobie poukłada. Ale mijały miesiące, potem lata, a ona nie dzwoniła, nie pisała, nie pytała. Babcia starała się być dla mnie wszystkim – matką, ojcem, przyjaciółką. Ale wieczorami słyszałam jej cichy płacz w kuchni, gdy myślała, że śpię.
Szkoła była dla mnie ucieczką i przekleństwem jednocześnie. Dzieci pytały: „A gdzie twoja mama? Czemu nigdy jej nie ma na wywiadówkach?” Kłamałam, że jest za granicą, że ciężko pracuje. W rzeczywistości mieszkała w tym samym mieście, na drugim końcu Krakowa. Czasem widywałam ją przypadkiem na ulicy – zawsze z jakimś mężczyzną, zawsze uśmiechniętą. Nigdy nie spojrzała w moją stronę.
Babcia Helena była moją ostoją. To ona nauczyła mnie piec szarlotkę, to ona tuliła mnie do snu i powtarzała: „Jesteś najważniejsza”. Ale nawet ona nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, które dręczyło mnie przez całe dzieciństwo: „Dlaczego mama mnie nie chce?”
Pewnego dnia, gdy miałam szesnaście lat, wszystko się zmieniło. Był listopad, deszcz bębnił o parapet, a ja siedziałam nad książkami do matury. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Babcia otworzyła i zamarła.
– Cześć, mamo – powiedziałam cicho, patrząc na kobietę, która przez dziewięć lat była dla mnie tylko cieniem.
– Zosiu… – jej głos zadrżał. – Musimy porozmawiać.
Usiadłyśmy w kuchni. Babcia stała w kącie, ściskając fartuch w dłoniach.
– Wiem, że cię zawiodłam – zaczęła mama. – Ale chcę to naprawić. Chcę, żebyś zamieszkała ze mną.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Przez tyle lat nie interesowała się moim życiem, a teraz nagle chce być matką? Babcia milczała, ale widziałam łzy w jej oczach.
– Dlaczego teraz? – zapytałam drżącym głosem.
Mama spuściła wzrok.
– Bo… bo tak trzeba. Potrzebuję cię.
Nie rozumiałam wtedy jeszcze wszystkiego. Przez kolejne dni mama przychodziła codziennie, przynosiła prezenty, próbowała nadrobić stracony czas. Babcia coraz bardziej gasła w oczach. Pewnej nocy usłyszałam ich rozmowę:
– Zostaw ją w spokoju! – krzyczała babcia. – Przez tyle lat cię nie było!
– To moja córka! Mam do niej prawo! – odpowiadała mama.
Nie spałam już tej nocy. Rano postanowiłam porozmawiać z babcią.
– Babciu… dlaczego mama tak nagle się pojawiła?
Babcia długo milczała.
– Bo jej nowy mąż… nie może mieć dzieci. A on bardzo chce mieć rodzinę. Twoja mama chce cię zabrać do siebie, żeby pokazać mu, jaka jest dobrą matką.
Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Byłam tylko pionkiem w jej grze o nowy dom i nową rodzinę?
Kiedy następnym razem przyszła mama, spojrzałam jej prosto w oczy:
– Czy to prawda? Czy chcesz mnie tylko dlatego, że twój mąż chce mieć dziecko?
Zbladła.
– Zosiu… ja…
– Nie chcę być twoją wizytówką! – krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Przez kilka dni nie wychodziłam z pokoju. Babcia przynosiła mi jedzenie i głaskała po głowie.
– Jesteś moją wnuczką i zawsze będziesz tu mile widziana – szeptała.
Mama próbowała jeszcze kilka razy się ze mną skontaktować. Pisała wiadomości: „Zosiu, proszę…”, „Chcę ci wszystko wyjaśnić…”. Ale ja już wiedziałam jedno – prawdziwa miłość to nie słowa ani prezenty. To obecność wtedy, kiedy najbardziej boli.
Minęły lata. Skończyłam studia pedagogiczne i zaczęłam pracować w przedszkolu. Babcia była przy mnie na każdym kroku – na obronie pracy magisterskiej, na pierwszym dniu pracy, na moim ślubie z Michałem. Mama pojawiła się tylko raz – na pogrzebie babci. Stałyśmy obok siebie nad grobem kobiety, która była dla mnie wszystkim.
– Przepraszam – szepnęła mama przez łzy.
Nie odpowiedziałam. Nie umiałam już jej nienawidzić ani kochać. Była dla mnie kimś obcym.
Dziś sama jestem matką małej Hani. Każdego dnia staram się być dla niej taką mamą, jaką była dla mnie babcia Helena – czułą, obecna, kochającą bezwarunkowo.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można wybaczyć matce taką zdradę? Czy miłość naprawdę potrafi uleczyć każdą ranę? Co wy byście zrobili na moim miejscu?