Miłość, która boli: Kiedy serce rozdziera się między żoną a kimś nowym
– Nie kłam mi, Paweł! – głos Agaty drżał, a jej oczy były pełne łez. Stałem w kuchni, oparty o blat, z kubkiem zimnej już kawy. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż krzyk. Wiedziałem, że nie mogę już dłużej udawać.
To był piątek, późny wieczór. Nasza córka, Zosia, spała w swoim pokoju, a ja czułem się jak złodziej we własnym domu. Agata patrzyła na mnie z takim bólem, że miałem ochotę zniknąć.
– Powiedz mi prawdę. Czy to prawda? – Jej głos był cichy, ale stanowczy.
Zacisnąłem powieki. Przed oczami miałem Martę – jej uśmiech, zapach perfum, sposób, w jaki dotykała mojej dłoni w biurze. To wszystko zaczęło się tak niewinnie. Pracowaliśmy razem nad projektem w urzędzie miasta. Marta była nowa, energiczna, pełna pasji. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim – o polityce, o dzieciach, o marzeniach. Z czasem te rozmowy stały się coraz bardziej osobiste.
Pamiętam pierwszy raz, kiedy dotknęła mojej ręki. To było jak przebudzenie po latach rutyny. W domu z Agatą wszystko było przewidywalne: śniadanie, praca, odbiór Zosi z przedszkola, zakupy w Biedronce, serial wieczorem. Z Martą czułem się młodszy, ważny.
Ale teraz stałem tu i musiałem wybrać: rodzina czy namiętność?
– Paweł… – Agata podeszła bliżej. – Czy ty ją kochasz?
Nie odpowiedziałem od razu. W głowie miałem chaos. Przypomniałem sobie rozmowę z moim przyjacielem, Krzyśkiem. Spotkaliśmy się kilka dni wcześniej na piwie.
– Stary, nie rób tego – powiedział wtedy Krzysiek. – Wiesz, ile ja bym dał za taką rodzinę jak twoja? Za spokój? Za to, żeby dzieciak biegał po domu?
Wtedy wydawało mi się to proste: wystarczy przestać spotykać się z Martą. Ale serce nie słuchało rozumu.
– Nie wiem… – wyszeptałem do Agaty. – Nie wiem już nic.
Wybiegła z kuchni i zatrzasnęła za sobą drzwi do sypialni. Zostałem sam z własnym sumieniem i pustką.
Następne dni były piekłem. Agata nie odzywała się do mnie prawie wcale. Zosia wyczuwała napięcie i pytała: „Tato, dlaczego mama płacze?”. Nie potrafiłem jej odpowiedzieć.
Marta pisała do mnie codziennie: „Tęsknię”, „Myślę o tobie”, „Może spotkamy się po pracy?”. Każda wiadomość była jak sztylet wbity w serce.
W końcu Agata poprosiła mnie o rozmowę. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy stole w salonie.
– Paweł, musisz wybrać – powiedziała spokojnie. – Albo wracasz do nas całym sobą, albo… – urwała i spojrzała na mnie z nadzieją pomieszaną ze strachem.
Wiedziałem, że jeśli teraz nie podejmę decyzji, stracę wszystko.
Pojechałem do Marty. Spotkaliśmy się w jej mieszkaniu na Pradze.
– Nie mogę tego dłużej ciągnąć – powiedziałem jej od razu. – Mam rodzinę. Kocham ich. Przepraszam.
Marta spojrzała na mnie z wyrzutem:
– Myślałam, że jesteś inny niż wszyscy.
Wyszedłem stamtąd z poczuciem ulgi i żalu jednocześnie.
Wróciłem do domu późno. Agata siedziała w kuchni z kubkiem herbaty.
– I co? – zapytała bez emocji.
– Zostaję z wami – odpowiedziałem cicho.
Nie przytuliła mnie. Nie powiedziała nic więcej. Po prostu wstała i poszła do sypialni.
Minęły tygodnie. Próbowałem naprawić to, co zepsułem: pomagałem w domu, spędzałem więcej czasu z Zosią, starałem się być lepszym mężem. Ale między mną a Agatą była ściana.
Pewnego dnia usiedliśmy razem na ławce przed blokiem.
– Paweł… Ja ci wybaczyłam – powiedziała nagle. – Ale nie zapomnę tego nigdy.
Spojrzałem na nią i poczułem łzy pod powiekami.
– Wiem – odpowiedziałem tylko.
Dziś mija rok od tamtych wydarzeń. Nasze życie wróciło do względnej normalności, ale coś we mnie pękło na zawsze. Czasem patrzę na Agatę i zastanawiam się: czy naprawdę można odbudować zaufanie? Czy miłość wystarczy, by wybaczyć zdradę?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?