Kiedy Miłość i Obowiązek Zderzają się z Rzeczywistością: Historia Marty
— Marta, nie rozumiesz? Ona nie ma już nikogo oprócz mnie! — głos Pawła drżał, a ja czułam, jak ściska mnie w gardle. Stał w kuchni, oparty o blat, z oczami pełnymi łez i gniewu. Ja siedziałam przy stole, ściskając filiżankę herbaty tak mocno, że aż bolały mnie palce.
— Paweł, ja rozumiem… Ale przecież lekarze mówili wyraźnie. Twoja mama potrzebuje stałej opieki. Ona czasem nawet nie poznaje własnego syna! — próbowałam mówić spokojnie, choć serce waliło mi jak oszalałe.
— A co mam zrobić? Oddać ją do domu opieki? Przecież to moja matka! — krzyknął i uderzył pięścią w stół. Zadrżałam. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego.
Wiedziałam, że to nie jest zwykła kłótnia. To był moment, w którym nasze życie miało się zmienić na zawsze. Paweł od tygodni był rozbity. Jego mama, pani Zofia, od kilku miesięcy coraz bardziej pogrążała się w chorobie. Lekarze mówili o demencji z elementami psychozy. Czasem była zupełnie przytomna, innym razem błądziła po mieszkaniu, mamrocząc coś pod nosem lub próbując wyjść na ulicę w środku nocy.
Pamiętam pierwszy raz, kiedy zadzwonił do mnie sąsiad z bloku jego mamy:
— Pani Marto, pani Zofia stoi na przystanku i płacze. Mówi, że zgubiła drogę do domu.
Pojechaliśmy po nią razem. Paweł płakał wtedy pierwszy raz od lat. Wtedy jeszcze myślałam, że damy radę. Ale potem było coraz gorzej.
Zaczęły się nieprzespane noce — telefony od sąsiadów, policji, szpitala. Pani Zofia raz znalazła się na drugim końcu miasta, innym razem próbowała wejść do mieszkania obcych ludzi. Lekarze byli zgodni: wymaga całodobowej opieki. Paweł był jedynakiem. Wszystko spadło na nas.
Przez kilka tygodni próbowaliśmy jeździć do niej na zmianę. Ja po pracy, Paweł przed pracą. Ale to było nie do wytrzymania. Nasz syn Kuba zaczął mieć problemy w szkole — był coraz bardziej zamknięty w sobie. Ja byłam wiecznie zmęczona i rozdrażniona. Paweł coraz częściej nocował u matki.
Aż w końcu przyszedł ten wieczór.
— Marta, ona musi z nami zamieszkać. Nie dam rady inaczej — powiedział Paweł cicho, jakby już wiedział, że przegrywa tę walkę.
— Paweł… Ja nie dam rady. Przepraszam cię… Ale ja się boję. Boję się o Kubę, boję się o siebie. Ona czasem krzyczy w nocy, czasem wychodzi z domu…
— Czyli co? Mam ją zostawić? — jego głos był już tylko szeptem.
Nie odpowiedziałam. Widziałam w jego oczach rozczarowanie i ból.
Następnego dnia Paweł spakował walizkę.
— Skoro nie mogę liczyć na twoje wsparcie, to nie widzę sensu w tym małżeństwie — powiedział bez emocji.
Patrzyłam na niego bez słowa. Kuba stał w drzwiach swojego pokoju i patrzył na nas szeroko otwartymi oczami.
— Tato… — wyszeptał tylko.
Paweł podszedł do niego i przytulił go mocno.
— Kocham cię, synku. Ale muszę pomóc babci — powiedział cicho i wyszedł.
Zostałam sama z Kubą i pustką w sercu.
Przez pierwsze dni chodziłam jak we śnie. Kuba zamknął się jeszcze bardziej. W pracy nie mogłam się skupić. Wszyscy pytali: „Co się stało?”, a ja tylko wzruszałam ramionami i mówiłam: „Nic takiego”.
Wieczorami płakałam do poduszki. Czułam się winna — czy naprawdę jestem tak złą osobą? Czy powinnam była zgodzić się na wszystko dla dobra rodziny?
Po tygodniu zadzwoniła do mnie teściowa z ośrodka opieki społecznej:
— Pani Marto, pani Zofia znów uciekła z domu. Znaleźli ją policjanci na dworcu kolejowym.
Serce mi zamarło. Zadzwoniłam do Pawła — nie odebrał.
Kuba przyszedł do mnie wieczorem:
— Mamo… Czy tata już do nas nie wróci?
Objęłam go mocno i rozpłakałam się razem z nim.
Minęły miesiące. Paweł zamieszkał z matką w jej mieszkaniu. Nasze kontakty ograniczyły się do rozmów o Kubie i alimentach. Czasem widywaliśmy się na szkolnych zebraniach — wtedy patrzył na mnie z wyrzutem, a ja czułam tylko żal i pustkę.
Często zastanawiam się, czy mogłam postąpić inaczej. Czy powinnam była poświęcić siebie dla dobra rodziny? Czy jestem egoistką?
Czasem budzę się w nocy i słyszę w głowie głos Pawła: „Ona nie ma nikogo oprócz mnie”.
Ale czy ja miałam kogoś oprócz niego?
Czy można być dobrym człowiekiem, jeśli nie jest się w stanie poświęcić wszystkiego dla innych? A może czasem trzeba wybrać siebie?
Nie wiem… Może wy mi powiecie.