Gdy najbliżsi odwracają się plecami: Historia zdrady, przebaczenia i nowego początku
– Mamo, on… on chce cię zobaczyć. – Głos Julii drżał, a jej oczy unikały mojego spojrzenia. Stała w progu kuchni, ściskając w dłoniach telefon. – Prosił, żebym ci przekazała.
Zamarłam. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. W głowie dudniło mi tylko jedno imię: Marek. Mój były mąż, człowiek, który roztrzaskał naszą rodzinę na kawałki. Przez lata próbowałam zbudować siebie na nowo, posklejać serce po zdradzie, którą zafundował mi z własną siostrą. Tak, z moją rodzoną siostrą, Magdą. Czy można wybaczyć coś takiego?
– Mamo? – Julia podeszła bliżej. – On jest bardzo chory. Lekarze mówią… że to kwestia dni.
Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. Przez chwilę miałam ochotę krzyknąć, wyrzucić z siebie cały żal i gniew, które przez lata gromadziły się we mnie jak trucizna. Ale spojrzałam na Julię – moją córkę, która przez to wszystko przeszła razem ze mną. W jej oczach widziałam strach i nadzieję jednocześnie.
– Co powiedziała Magda? – zapytałam cicho.
Julia wzruszyła ramionami.
– Nie rozmawiają ze sobą. Magda nie chce go widzieć.
Ironia losu. Najpierw razem mnie zdradzili, a teraz nie potrafią nawet spojrzeć sobie w oczy. Przez lata próbowałam zrozumieć, dlaczego to się stało. Czy byłam zbyt skupiona na pracy? Czy nie dawałam Markowi dość uwagi? A może to po prostu on był słaby? Magda zawsze była tą piękniejszą, bardziej przebojową siostrą. Ja – cicha, poukładana księgowa z małego miasta pod Warszawą.
Przypomniałam sobie dzień, kiedy wszystko wyszło na jaw. Był listopad, szaro i zimno. Marek wrócił późno z pracy i nawet nie spojrzał mi w oczy. Magda zadzwoniła godzinę później – płakała tak bardzo, że ledwo mogłam ją zrozumieć.
– Przepraszam… – powtarzała w kółko. – To był błąd…
Błąd? Zdrada z własną siostrą to nie błąd. To wybór.
Przez kolejne miesiące żyłam jak w amoku. Julia miała wtedy szesnaście lat i zamknęła się w sobie. Marek wyprowadził się do Magdy, ale ich szczęście trwało krótko – po roku rozstali się w atmosferze wzajemnych oskarżeń i pretensji. Magda wyjechała do Gdańska, Marek został sam.
A ja? Zaczęłam od nowa. Znalazłam pracę w większym biurze rachunkowym w Warszawie, wynajęłam mieszkanie na Ursynowie i próbowałam być dobrą matką dla Julii. Ale ból nie znikał.
Teraz Marek umierał. I chciał mnie zobaczyć.
– Nie wiem, czy potrafię – wyszeptałam.
Julia ujęła moją dłoń.
– Może to dla ciebie szansa… żeby zamknąć ten rozdział?
Patrzyłam na nią długo. W jej oczach widziałam siebie sprzed lat – zagubioną, przestraszoną kobietę, która nie wie, co zrobić z własnym życiem.
Szpital pachniał środkami dezynfekującymi i smutkiem. Weszłam do sali Marka z sercem bijącym jak oszalałe. Leżał blady, wychudzony, z kroplówką w ręce. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się słabo.
– Aniu…
Nie słyszałam tego imienia wypowiedzianego przez niego od lat. Przez chwilę miałam ochotę wyjść, uciec stamtąd jak najdalej.
– Czego chcesz? – zapytałam chłodno.
Marek spojrzał na mnie błagalnie.
– Chciałem cię przeprosić… Za wszystko. Wiem, że nie zasługuję na twoje wybaczenie.
Milczałam. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: nasze wspólne wakacje nad morzem, pierwsze mieszkanie na Bródnie, narodziny Julii… I potem ten jeden telefon od Magdy, który wszystko zmienił.
– Dlaczego? – zapytałam cicho. – Dlaczego ona?
Marek spuścił wzrok.
– Byłem głupi… Samotny… Magda była blisko… Ty byłaś wtedy taka zajęta pracą…
Poczułam gniew narastający we mnie jak fala.
– Więc to moja wina?
– Nie! – Marek uniósł rękę z trudem. – To tylko moja wina. Zniszczyłem wszystko…
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Widziałam łzy w jego oczach i poczułam coś dziwnego – współczucie? Żal? A może ulgę?
– Julia ci wybaczyła? – zapytałam.
Marek pokręcił głową.
– Nie potrafi ze mną rozmawiać…
Westchnęłam ciężko.
– Ja też nie wiem, czy potrafię wybaczyć.
Marek zamknął oczy.
– Chciałem tylko… żebyś wiedziała, że żałuję każdego dnia bez ciebie i Julii.
Wyszłam z sali ze łzami w oczach. Julia czekała na korytarzu.
– I co? – zapytała cicho.
– Przeprosił mnie – odpowiedziałam drżącym głosem. – Ale nie wiem, czy to wystarczy.
Wieczorem zadzwoniła Magda. Jej głos był zimny i spięty.
– Słyszałam, że byłaś u Marka – zaczęła bez przywitania.
– Tak. Umiera.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Nie wiem, czy powinnam tam iść – powiedziała w końcu Magda. – Po tym wszystkim…
Poczułam nagły przypływ gniewu.
– To ty powinnaś go odwiedzić jako pierwsza! To przez was moje życie legło w gruzach!
Magda westchnęła ciężko.
– Myślisz, że moje nie? Straciłam ciebie jako siostrę… Straciłam wszystko.
Przez chwilę milczałyśmy obie. Potem Magda dodała:
– Może powinnam przyjechać do Warszawy…
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam mętlik uczuć: gniewu, żalu i tęsknoty za dawną bliskością z siostrą.
Marek zmarł dwa dni później. Byliśmy przy nim razem z Julią i Magdą – po raz pierwszy od lat całą trójką w jednym pomieszczeniu. Trzymałyśmy się za ręce nad jego łóżkiem, płakałyśmy razem i milczałyśmy długo po jego odejściu.
Po pogrzebie usiadłyśmy we trzy przy kuchennym stole w moim mieszkaniu na Ursynowie. Julia patrzyła na nas uważnie.
– Może czas spróbować zacząć od nowa? – zapytała cicho.
Spojrzałyśmy na siebie z Magdą. W jej oczach widziałam lęk i nadzieję jednocześnie.
– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć – powiedziałam szczerze. – Ale mogę spróbować…
Magda skinęła głową ze łzami w oczach.
Minęło kilka miesięcy. Z Magdą spotykamy się raz na jakiś czas na kawie; rozmowy są jeszcze ostrożne, pełne niedopowiedzeń i wspomnień o tym, co straciłyśmy. Julia zaczęła studia psychologiczne na UW – mówi, że chce pomagać ludziom takim jak my: pogubionym przez życie i rodzinne dramaty.
Czasem patrzę w lustro i widzę kobietę inną niż ta sprzed lat: silniejszą, ale też bardziej ostrożną w dawaniu serca innym ludziom. Czy można naprawdę wybaczyć zdradę najbliższych? Czy przebaczenie to dar dla nich… czy dla nas samych?