Chcę, aby mój syn się rozwiódł. Po co mu taka bezmyślna żona?
– Michał, nie rozumiesz? Ona cię niszczy! – mój głos drżał, a ręce ściskały filiżankę tak mocno, że aż bałam się, że ją roztrzaskam. Syn patrzył na mnie z tym swoim upartym wyrazem twarzy, który znałam od dziecka. Siedzieliśmy w kuchni, tej samej, w której kiedyś uczyłam go lepić pierogi. Teraz między nami była przepaść.
– Mamo, proszę cię… – westchnął ciężko. – To nie jest takie proste.
– Właśnie, że jest! – nie wytrzymałam. – Po co ci taka bezmyślna żona? Widzisz, jak ona się zachowuje? Ciągle tylko telefon, Instagram, te jej głupie koleżanki… Nawet obiadu nie potrafi ugotować! Ty wracasz zmęczony z pracy, a ona leży na kanapie i narzeka, że życie jest ciężkie.
Michał spuścił wzrok. Widziałam, jak walczy ze sobą. Zawsze był dobrym chłopcem. Zawsze miałam z nim świetny kontakt. A teraz… Odkąd pojawiła się ona – Karolina – wszystko się zmieniło.
Nie jestem potworem. Wiem, co ludzie mówią o teściowych. Że są złośliwe, wścibskie, że nie potrafią odpuścić. Ale ja naprawdę chcę tylko dobrze dla mojego syna. Przecież widzę, jak cierpi! Odkąd się ożenił, schudł, posmutniał. Przestał spotykać się z przyjaciółmi, nawet do mnie rzadziej dzwoni.
Pamiętam dzień ich ślubu. Stałam wtedy w kościele i patrzyłam na Karolinę. Była taka pewna siebie, uśmiechnięta, w białej sukni. Ale jej oczy… Były zimne. Nie patrzyła na Michała z miłością. Już wtedy miałam złe przeczucia.
Przez pierwsze miesiące próbowałam się zaprzyjaźnić. Zapraszałam ich na obiady, proponowałam pomoc. Karolina zawsze była uprzejma, ale chłodna. Nigdy nie zapytała o moje zdrowie, nigdy nie zaproponowała, że coś przyniesie na stół. Zawsze tylko siedziała i przeglądała telefon.
Z czasem zaczęły do mnie docierać różne rzeczy. Sąsiadka powiedziała mi, że Karolina widywana jest w galerii handlowej z jakimś mężczyzną. Koleżanka z pracy Michała wspomniała mimochodem, że Karolina często dzwoni do niego w godzinach pracy i robi mu awantury przez telefon.
Zaczęłam obserwować ich relację coraz uważniej. Michał coraz częściej wracał do domu przygnębiony. Kiedy pytałam, co się dzieje, mówił tylko: „Nic, mamo”. Ale ja widziałam łzy w jego oczach.
Pewnego dnia przyszłam do nich bez zapowiedzi. Chciałam zrobić im niespodziankę – upiekłam szarlotkę, którą Michał uwielbia od dziecka. Drzwi otworzyła mi Karolina.
– O, dzień dobry – powiedziała chłodno.
– Cześć, Karolinko! Upiekłam szarlotkę dla was – uśmiechnęłam się najcieplej jak potrafiłam.
– Michała nie ma w domu – rzuciła i już chciała zamknąć drzwi.
– To nic, poczekam – odpowiedziałam stanowczo i weszłam do środka.
W salonie panował bałagan – brudne talerze na stole, ubrania porozrzucane po kanapie. Karolina usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła pisać coś na telefonie.
– Karolinko… wszystko w porządku? – zapytałam delikatnie.
– Tak, wszystko świetnie – odpowiedziała bez podnoszenia wzroku.
Siedziałyśmy tak w ciszy przez kilkanaście minut. W końcu wrócił Michał. Był zmęczony, miał podkrążone oczy.
– Cześć mamo – rzucił cicho i pocałował mnie w policzek.
– Michałku… wszystko dobrze? – zapytałam szeptem.
– Tak… po prostu dużo pracy – odpowiedział wymijająco.
Karolina spojrzała na niego z irytacją.
– Michał, możesz mi pomóc z zakupami? – rzuciła ostro.
Patrzyłam na nich i czułam narastającą złość i bezsilność. Przecież to nie jest normalne! Mój syn zasługuje na coś lepszego!
Od tamtej pory zaczęłam coraz częściej rozmawiać z Michałem o jego małżeństwie. Próbowałam delikatnie sugerować, że może powinni zrobić sobie przerwę, może pójść na terapię… Ale on zawsze bronił Karoliny.
– Mamo, ona jest po prostu zmęczona…
– Mamo, ona ma trudny okres w pracy…
– Mamo, daj nam czas…
Ale ile można czekać? Przecież życie ucieka!
W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu wprost:
– Michał… Ja chcę tylko twojego szczęścia. Ale widzę, że ta kobieta cię niszczy. Po co ci taka bezmyślna żona?
Wtedy pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach gniew.
– Mamo! Przestań! To moje życie! – krzyknął i wybiegł z mieszkania.
Siedziałam długo przy stole i płakałam. Czy naprawdę jestem taka zła? Czy to ja jestem winna temu wszystkiemu?
Od tamtej pory Michał rzadziej się ze mną kontaktuje. Karolina całkiem zerwała ze mną kontakt. Czasem widuję ich przypadkiem na ulicy – idą obok siebie jak obcy ludzie.
Czuję się samotna jak nigdy dotąd. Chciałam dobrze… A może rzeczywiście przesadziłam? Może powinnam była pozwolić im żyć po swojemu?
Ale czy matka może patrzeć obojętnie na cierpienie swojego dziecka? Czy to naprawdę czyni mnie „złą teściową”? A może to świat jest zbyt okrutny dla matek takich jak ja?
Czasem zastanawiam się: czy gdybym milczała, byłoby lepiej? Czy można kochać za bardzo? Co wy byście zrobili na moim miejscu?