Babcia Zmusza Mnie do Dzielenia Mieszkania z Bratem. Na Początku Myślałem, Że To Żart
– Nie spocznę w grobie, dopóki nie podzielisz się mieszkaniem z bratem – powiedziała babcia, patrząc na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, który zawsze sprawiał, że czułem się jak dziecko przyłapane na kłamstwie. Siedzieliśmy w jej małej kuchni na Pradze, a ja ściskałem w dłoni kubek z herbatą, próbując zrozumieć, czy to jakiś żart.
– Babciu, przecież wiesz, jaki jest Michał. On nie potrafi nawet zadbać o siebie, a co dopiero mieszkać z kimś – próbowałem się bronić, ale ona tylko machnęła ręką.
– To twój brat. Rodzina to rodzina. Nie zostawia się swoich.
Zawsze powtarzała te słowa, odkąd pamiętam. Ale czy naprawdę rodzina to tylko więzy krwi? Michał był dla mnie kimś obcym od lat. Po śmierci mamy nasze drogi się rozeszły. On wybrał swoje towarzystwo, swoje imprezy, swoje kłopoty. Ja – studia, pracę, własne życie. Kiedy dostałem mieszkanie po dziadku na Ochocie, poczułem się wreszcie wolny. Samodzielny. Bezpieczny.
A teraz miałem to wszystko oddać? Dla niego?
– Babciu, ja nie dam rady…
– Dasz radę. Jesteś silniejszy niż myślisz – powiedziała cicho i odwróciła wzrok. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w jej oczach strach. Strach przed samotnością? Przed tym, że rodzina się rozpadnie?
Nie spałem całą noc. Wpatrywałem się w sufit i słyszałem w głowie jej głos: „Nie spocznę w grobie…”. Wiedziałem, że jeśli odmówię, ona tego nie przeżyje. A jeśli się zgodzę…
Dwa tygodnie później Michał stał już pod moimi drzwiami z jedną torbą i miną obrażonego dziecka.
– Cześć – rzucił bez entuzjazmu.
– Cześć – odpowiedziałem równie chłodno.
Przez pierwsze dni mijaliśmy się jak obcy ludzie. On spał do południa, ja wychodziłem do pracy. Wieczorami zamykał się w swoim pokoju i słuchał głośno muzyki. Czasem wracał późno, czasem nie wracał wcale. Zostawiał po sobie bałagan w kuchni i łazience. Z początku próbowałem zwracać mu uwagę:
– Michał, możesz chociaż po sobie sprzątać?
– Przecież posprzątam później – burknął.
Ale „później” nigdy nie nadchodziło.
Zacząłem mieć dość. Czułem się jak intruz we własnym domu. Każdego dnia narastała we mnie złość i frustracja. W pracy byłem rozkojarzony, znajomi pytali, co się dzieje. Nie chciałem mówić prawdy – że dorosły facet nie potrafi poradzić sobie z własnym bratem.
Pewnego wieczoru wróciłem do domu wcześniej i zobaczyłem Michała siedzącego przy stole z butelką piwa i pustym wzrokiem wbitym w ścianę.
– Co jest? – zapytałem ostro.
– Nic – odpowiedział cicho.
– Może byś coś zrobił ze swoim życiem? Ile można tak siedzieć?
Wtedy wybuchł.
– Myślisz, że nie próbuję?! Myślisz, że łatwo jest zacząć od nowa, kiedy wszyscy mają cię za przegranego?! Ty zawsze byłeś lepszy! Zawsze miałeś wszystko podane na tacy!
Zatkało mnie. Chciałem mu odpowiedzieć, że to nieprawda, że też miałem ciężko po śmierci mamy… Ale nie potrafiłem wydusić z siebie słowa.
Od tamtej pory coś się zmieniło. Michał zaczął częściej wychodzić z domu, szukać pracy. Ja zacząłem zauważać jego starania – drobne gesty: umyte naczynia, posprzątany pokój. Zaczęliśmy rozmawiać – najpierw o pogodzie, potem o babci, o dzieciństwie.
Pewnego dnia zadzwoniła babcia.
– I jak tam chłopcy? – zapytała z nadzieją w głosie.
– Lepiej – odpowiedziałem szczerze.
– Wiedziałam – uśmiechnęła się przez telefon.
Ale sielanka nie trwała długo. Michał stracił pracę po tygodniu. Znów wróciły stare nawyki: piwo, imprezy, znajomi do późna. Tym razem jednak nie wytrzymałem.
– Wynoś się! – krzyknąłem pewnej nocy po kolejnej awanturze z sąsiadami.
Michał spojrzał na mnie z pogardą:
– Widzisz? Mówiłem babci, że długo nie wytrzymasz.
Następnego dnia spakował rzeczy i wyszedł bez słowa.
Czułem ulgę… ale też pustkę. Przez kilka dni mieszkanie wydawało się większe i zimniejsze niż zwykle. Babcia zadzwoniła po tygodniu:
– Co zrobiłeś?
Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Czy naprawdę zrobiłem wszystko, co mogłem? Czy rodzina to tylko obowiązek?
Minęły miesiące. Michał odezwał się dopiero przed świętami:
– Możemy pogadać?
Spotkaliśmy się w tej samej kuchni u babci. Był inny – spokojniejszy, jakby starszy o kilka lat.
– Przepraszam – powiedział pierwszy raz w życiu.
Nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć wszystko. Ale wiem jedno: rodzina to nie tylko krew i obowiązek. To wybór – każdego dnia od nowa.
Czasem zastanawiam się: czy gdyby nie babcia, nasze drogi kiedykolwiek by się zeszły? Czy można naprawdę zacząć od nowa? A może pewnych ran nigdy nie da się do końca zagoić?