Ostatnia wola mojego męża złamała mi serce – wszystko oddał obcej kobiecie. Czy całe nasze życie było kłamstwem?
– Nie wierzę… To niemożliwe! – mój głos drżał, gdy czytałam kolejne linijki testamentu. Siedziałam w dusznym gabinecie notariusza, a obok mnie mój syn, Michał, ściskał moją dłoń tak mocno, że aż bolało. Po drugiej stronie stołu siedziała kobieta – szczupła, elegancka brunetka o chłodnym spojrzeniu. Nie znałam jej. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. A jednak to jej imię pojawiało się w dokumencie, który miał zmienić całe moje życie.
Notariusz odchrząknął i spojrzał na mnie ze współczuciem. – Pani Anno, zgodnie z wolą zmarłego męża, pana Jerzego Nowaka, cały majątek – dom, działka w Międzyzdrojach oraz oszczędności – zostają przekazane pani Katarzynie Zielińskiej.
Poczułam, jak świat wiruje. Michał zerwał się z miejsca.
– Co to za żart?! Przecież tata nigdy nie wspominał o żadnej Katarzynie! Mama powinna dostać wszystko! – krzyczał, ale notariusz tylko rozłożył ręce.
Nie słyszałam już nic więcej. W uszach dźwięczało mi tylko jedno pytanie: kim jesteś, Katarzyno Zielińska?
Wyszłam na ulicę jak we śnie. Warszawski ruch wydawał się odległy, nierealny. Michał szedł obok mnie, powtarzając: „Musimy coś zrobić, mamo. To nie może tak być”. Ale ja wiedziałam, że prawo jest bezlitosne. Jerzy wszystko zaplanował. Zostawił mi tylko wspomnienia i pustkę.
Przez kolejne dni żyłam jak w letargu. Przeglądałam stare zdjęcia – nasze wakacje nad morzem, święta z rodziną, uśmiechy przy stole. Czy naprawdę przez trzydzieści lat byłam ślepa? Czy nie zauważyłam żadnych znaków? Jerzy był czuły, troskliwy… Ale często wyjeżdżał służbowo do Poznania. Zawsze wracał z prezentami dla mnie i Michała. Nigdy nie miałam powodów do podejrzeń.
Pewnej nocy nie wytrzymałam. Wstałam z łóżka i zaczęłam przeszukiwać jego rzeczy. W szufladzie biurka znalazłam kopertę zaadresowaną do „K.Z.”. Drżącymi rękami otworzyłam ją. W środku był list:
„Kasiu,
Wiem, że to nie fair wobec Ani i Michała, ale tylko przy Tobie czuję się naprawdę sobą. Dziękuję Ci za każdy wspólny dzień. Jeśli mnie zabraknie, chcę, żebyś miała wszystko to, co udało mi się osiągnąć. Ty wiesz najlepiej, jak to wykorzystać.”
Upadłam na podłogę i rozpłakałam się jak dziecko. Mój Jerzy miał drugie życie. Miał kobietę, której oddał serce – i cały majątek.
Rano Michał znalazł mnie skuloną na dywanie.
– Mamo… co się stało?
– Twój ojciec… on… on miał kogoś innego – wyszeptałam przez łzy.
Michał zbladł.
– To niemożliwe! Tata by nas nie zdradził!
– A jednak…
Przez kolejne tygodnie próbowałam dowiedzieć się czegoś o Katarzynie Zielińskiej. Pytałam znajomych Jerzego z pracy – nikt nie znał takiej osoby. Przeszukiwałam Facebooka, LinkedIn – bez skutku. W końcu postanowiłam pojechać do Poznania, gdzie Jerzy tak często jeździł.
W hotelu „Polonia”, gdzie zawsze się zatrzymywał, zapytałam recepcjonistkę:
– Czy zna pani może kobietę o nazwisku Zielińska? Często bywała tu z moim mężem?
Recepcjonistka spojrzała na mnie z zakłopotaniem.
– Proszę pani… Była tu taka pani Katarzyna… Ale…
– Ale co?
– To była jego córka.
Zamarłam.
– Jego córka? Jak to?
– Tak mówił pan Jerzy. Przyjeżdżali razem kilka razy w roku. Zawsze zamawiał dla niej pokój obok swojego.
Wróciłam do Warszawy jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej. Jerzy miał dziecko z inną kobietą? Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedział? Dlaczego przez tyle lat żyliśmy w kłamstwie?
Wieczorem zadzwoniła do mnie Katarzyna Zielińska.
– Pani Anno? Tu Katarzyna Zielińska…
Jej głos był cichy, pełen napięcia.
– Chciałam się spotkać i wszystko wyjaśnić.
Spotkałyśmy się w kawiarni na Saskiej Kępie. Katarzyna była młodsza ode mnie o jakieś dwadzieścia lat. Miała oczy Jerzego.
– Pani Anno… Przepraszam za wszystko. Ja nie chciałam tego majątku… Tata nalegał. On bardzo panią kochał, ale…
– Ale co?
– Moja mama była jego pierwszą miłością. Rozstali się przed laty, zanim poznał panią. Potem dowiedział się o mnie dopiero kilka lat temu. Chciał nadrobić stracony czas.
Siedziałam w milczeniu, czując jak łzy spływają mi po policzkach.
– Dlaczego mi nie powiedział?
– Bał się pani zranić…
Wróciłam do domu jeszcze bardziej rozdarta niż wcześniej. Michał był wściekły.
– On nas zdradził! Jak mógł?!
Nie potrafiłam mu odpowiedzieć.
Przez kolejne tygodnie próbowałam pogodzić się z prawdą. Z jednej strony czułam gniew i żal do Jerzego – za kłamstwa, za tajemnice, za to, że zostawił mnie bez niczego poza bólem i pytaniami bez odpowiedzi. Z drugiej strony rozumiałam go – chciał naprawić błędy młodości, dać coś córce, której nigdy nie miał.
Rodzina zaczęła się ode mnie odwracać. Siostra zarzucała mi naiwność:
– Jak mogłaś niczego nie zauważyć przez tyle lat? Przecież to było oczywiste!
Teściowa przestała dzwonić.
Znajomi patrzyli na mnie ze współczuciem albo ciekawością – jakby czekali na kolejne sensacje.
Zostałam sama ze swoim bólem i pytaniami: czy nasze małżeństwo było prawdziwe? Czy Jerzy naprawdę mnie kochał? Czy można wybaczyć zdradę po śmierci?
Czasem patrzę na zdjęcie Jerzego i pytam: „Dlaczego mi to zrobiłeś?”
A potem myślę: czy lepiej żyć w słodkim kłamstwie czy gorzkiej prawdzie?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taką zdradę? Czy można jeszcze zaufać po czymś takim?