Spotkanie po 30 latach: Gorzka prawda między regałami Biedronki
Wszystko zaczęło się od trzasku plastikowej butelki pod moim butem. Stałem w kolejce do kasy w Biedronce, zniecierpliwiony, zerkając na zegarek, bo wiedziałem, że żona znowu będzie miała pretensje, że się spóźniam. Przede mną starsza pani wykłócała się o grosze, a ja już miałem ochotę rzucić wszystko i wyjść. Wtedy ją zobaczyłem. Kasjerka, z twarzą znajomą, choć wyraźnie starszą, zmęczoną życiem. Na identyfikatorze: „Ewelina Krawczyk”. Zamarłem. To była Ewelina – moja pierwsza miłość ze szkoły średniej.
Nie widzieliśmy się trzydzieści lat. Przez ten czas zdążyłem się ożenić, wychować dwójkę dzieci, przeżyć śmierć ojca i zdradę żony, której nigdy jej nie wybaczyłem. Ale to Ewelina była tą, która zostawiła we mnie bliznę najgłębszą – porzuciła mnie dla mojego najlepszego przyjaciela, Bartka, tuż przed maturą. Wtedy myślałem, że już nigdy nie będę szczęśliwy.
– To wszystko? – zapytała mechanicznie, nie patrząc na mnie.
– Ewelina? – wydusiłem.
Zamarła z ręką na skanerze. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, w których zobaczyłem cień dawnej siebie – tej dziewczyny z burzą rudych włosów i śmiechem, który rozbrzmiewał na całym osiedlu.
– Michał? O Boże…
Za mną ktoś chrząknął niecierpliwie. Zrobiło mi się gorąco. Przez chwilę staliśmy tak, patrząc na siebie jak dwójka dzieciaków zagubionych w dorosłości.
– Przepraszam… – mruknęła i zaczęła kasować moje zakupy. – 72 złote i 40 groszy.
Podałem jej kartę, ręce mi drżały. Wziąłem siatki i już miałem odejść, gdy usłyszałem cichy szept:
– Zaczekaj…
Odsunęła się od kasy i zawołała koleżankę:
– Sylwia, możesz mnie na chwilę zmienić?
Wyszliśmy razem przed sklep. Stała przede mną kobieta o zmęczonej twarzy, z papierosem w ręku. Z bliska widziałem siwe pasma we włosach i zmarszczki wokół oczu.
– Nie wierzę… Po tylu latach…
– Ja też nie – odpowiedziałem szczerze.
Zapanowała niezręczna cisza.
– Jak ci się układa? – zapytała w końcu.
Zaśmiałem się gorzko.
– Wiesz… różnie. Mam żonę, dwoje dzieci. Pracuję w urzędzie miasta. A ty?
Wzruszyła ramionami.
– Rozwiodłam się pięć lat temu. Bartek… – zawahała się – Bartek zostawił mnie dla młodszej. Mam syna, studiuje w Krakowie. Pracuję tu od dwóch lat. Życie…
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W mojej głowie przewijały się obrazy: Ewelina śmiejąca się na ławce pod blokiem, Ewelina płacząca po kłótni z matką, Ewelina całująca Bartka pod moim oknem.
– Pamiętasz tamtą noc po studniówce? – zapytała nagle.
Zatkało mnie. Jak mógłbym zapomnieć? To wtedy pierwszy raz poczułem się naprawdę kochany i pierwszy raz naprawdę zdradzony.
– Pamiętam wszystko – odpowiedziałem cicho.
Westchnęła ciężko.
– Michał… Przepraszam cię za wszystko. Byłam głupia, szukałam czegoś lepszego, a potem przez lata żałowałam każdego dnia.
Poczułem narastający gniew i żal, który przez lata tłumiłem w sobie.
– A ja przez lata myślałem, że to ze mną było coś nie tak – powiedziałem szczerze. – Że nie byłem wystarczająco dobry.
Ewelina spojrzała mi prosto w oczy:
– To nieprawda. Byłeś najlepszy ze wszystkich facetów, jakich znałam. Tylko wtedy tego nie widziałam.
Zrobiło mi się przykro i jednocześnie poczułem ulgę. Może właśnie tego potrzebowałem przez te wszystkie lata?
Nagle zadzwonił mój telefon. To była żona:
– Michał! Gdzie ty jesteś? Miałeś odebrać Zosię z angielskiego!
Westchnąłem:
– Już jadę.
Rozłączyłem się i spojrzałem na Ewelinę.
– Muszę lecieć…
Uśmiechnęła się smutno:
– Jasne. Może kiedyś jeszcze pogadamy?
Skinąłem głową i odszedłem do samochodu. Całą drogę do domu miałem mętlik w głowie. Wspomnienia wracały falami: pierwsze pocałunki na klatce schodowej, kłótnie o Bartka, awantury z moją matką, która zawsze powtarzała: „Ta dziewczyna cię skrzywdzi”. Miała rację.
W domu czekała na mnie żona – Agata – z wiecznie niezadowoloną miną.
– Znowu się spóźniłeś! Ile razy mam ci powtarzać?!
Zosia wybiegła z pokoju:
– Tata! Tata! Dostałam piątkę!
Przytuliłem ją mocno, czując ukłucie wyrzutów sumienia. Czy ja naprawdę jestem szczęśliwy? Czy tylko udaję przed sobą i rodziną?
Wieczorem usiadłem przy stole z Agatą. Milczeliśmy długo.
– Coś się stało? – zapytała nagle.
Spojrzałem na nią uważnie. Byliśmy razem dwadzieścia pięć lat, a jednak czułem się przy niej coraz bardziej obcy.
– Spotkałem dziś Ewelinę – powiedziałem cicho.
Agata uniosła brwi:
– Tamtą Ewelinę?
Skinąłem głową.
– I co?
Wzruszyłem ramionami:
– Nic… Po prostu przypomniało mi się wszystko sprzed lat. Jak bardzo byłem wtedy naiwny…
Agata spojrzała na mnie z dziwnym smutkiem:
– Wiesz… Ja też czasem myślę o przeszłości. O tym, co by było gdyby…
Zamilkliśmy oboje. W powietrzu wisiała niewypowiedziana prawda: nasze małżeństwo już dawno przestało być szczęśliwe. Trwaliśmy razem dla dzieci, dla pozorów, dla świętego spokoju rodziców i sąsiadów.
Następnego dnia wróciłem do Biedronki pod pretekstem kupienia mleka. Ewelina była przy kasie sama. Uśmiechnęła się lekko na mój widok.
– Myślałam, że już nie przyjdziesz – powiedziała cicho.
Podszedłem bliżej:
– Chciałem ci podziękować za wczoraj. Za szczerość.
Wyszliśmy razem na papierosa za sklepem.
– Michał… Ja naprawdę żałuję tego wszystkiego – powiedziała nagle ze łzami w oczach. – Bartek mnie zdradzał przez lata. Zostałam sama z dzieckiem i długami po jego firmie. Mama umarła na raka dwa lata temu… Czasem mam wrażenie, że życie mnie ukarało za tamte wybory.
Patrzyłem na nią długo i poczułem współczucie zamiast gniewu.
– Życie nikogo nie oszczędza – powiedziałem cicho.
Nagle zadzwonił jej telefon:
– Tak, szefie… Już wracam!
Spojrzała na mnie bezradnie:
– Muszę lecieć…
Zatrzymałem ją za rękę:
– Ewelina… Może spotkamy się kiedyś poza sklepem? Tak po prostu pogadać?
Uśmiechnęła się przez łzy:
– Chciałabym…
Wróciłem do domu z dziwnym uczuciem ulgi i niepokoju jednocześnie. Wieczorem długo rozmawiałem z Agatą o naszym życiu – pierwszy raz od lat szczerze powiedzieliśmy sobie o wszystkim: o zdradzie, o samotności w małżeństwie, o tym, że oboje tęsknimy za czymś więcej niż tylko rutyną i obowiązkami.
Kilka dni później spotkałem się z Eweliną w kawiarni na rynku. Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim: o dzieciach, o rodzicach, o tym jak bardzo życie nas zmieniło i ile straciliśmy przez własną dumę i głupotę młodości.
Na koniec powiedziała:
– Michał… Czasu nie cofniemy. Ale możemy sobie wybaczyć i żyć dalej bez żalu.
Uścisnąłem jej dłoń mocno i poczułem spokój pierwszy raz od lat.
Dziś wiem jedno: przeszłość zawsze będzie częścią nas, ale to my decydujemy czy pozwolimy jej rządzić naszym życiem czy nauczymy się wybaczać – innym i sobie samym.
Czasem zastanawiam się: ilu z nas nosi w sobie takie niewypowiedziane żale? Czy warto trzymać je przez całe życie? A może lepiej po prostu wybaczyć i zacząć od nowa?