Cień Przeszłości Mojego Męża: Jak Zazdrość o Byłą Rozbiła Moje Małżeństwo

– Znowu do niej piszesz? – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Stałam w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Michał nawet nie podniósł wzroku znad telefonu. – To tylko sprawy służbowe, Aniu – odpowiedział znużonym tonem, jakby powtarzał to już setny raz.

Ale ja wiedziałam swoje. Marta. Jego była. Ta, która zawsze była „tylko koleżanką”, „ważną osobą z przeszłości”, „kimś, kto pomógł mu w trudnych chwilach”. Zawsze czułam jej obecność między nami – jak cień, który nie znika nawet w pełnym słońcu.

Nie zawsze tak było. Kiedy poznałam Michała, byłam pewna siebie, uśmiechnięta, gotowa na wszystko. On był czuły, zabawny, miał w sobie coś, co sprawiało, że świat wydawał się prostszy. Nasze początki były jak z filmu – długie spacery po Starym Mieście w Warszawie, spontaniczne wypady nad Wisłę, śmiech do łez przy tanim winie na balkonie. Wydawało mi się, że nic nas nie rozdzieli.

Aż do dnia, kiedy przypadkiem zobaczyłam wiadomość od Marty na jego telefonie. „Tęsknię za naszymi rozmowami. Pamiętasz jeszcze tamten wieczór?” – napisała. Michał odpisał: „Czasem wracam myślami”.

Od tamtej pory coś we mnie pękło. Zaczęłam porównywać się do niej – do kobiety, której nigdy nie widziałam na żywo, ale znałam ją ze zdjęć na Facebooku i opowieści wspólnych znajomych. Była piękna w ten naturalny sposób, którego nigdy nie potrafiłam osiągnąć. Miała karierę w reklamie, podróżowała po świecie, znała ludzi z branży. Ja byłam nauczycielką polskiego w podstawówce na Pradze.

Z każdym dniem coraz bardziej zamykałam się w sobie. Michał próbował mnie przekonywać, że to tylko przeszłość, ale ja widziałam, jak rozjaśnia mu się twarz na dźwięk jej imienia. Zaczęły się kłótnie – najpierw ciche pretensje, potem coraz głośniejsze awantury.

– Dlaczego nie możesz po prostu przestać z nią rozmawiać? – pytałam raz po raz.
– Bo nie chcę palić mostów! – krzyczał. – Nie rozumiesz? To część mojego życia!

Wtedy zaczęłam szukać winy w sobie. Może jestem za nudna? Może za mało ambitna? Może gdybym schudła kilka kilo albo zmieniła fryzurę…

Pewnego wieczoru poszliśmy razem na kolację do jego rodziców. Siedzieliśmy przy stole z jego mamą i ojcem, kiedy temat zszedł na Martę.

– A pamiętasz, jak Marta zrobiła dla nas ten sernik? – zapytała teściowa z rozmarzeniem.
– Tak, była świetna w kuchni – dodał teść.

Poczułam się niewidzialna. Jakby wszyscy wokół mnie tęsknili za kimś innym. Michał zauważył moją minę i ścisnął mnie za rękę pod stołem, ale to tylko pogorszyło sprawę.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. W łazience spojrzałam w lustro i zobaczyłam kobietę ze ściśniętymi ustami i czerwonymi oczami. Kim jestem? Czy kiedykolwiek będę dla niego wystarczająca?

Zaczęłam obsesyjnie przeglądać profil Marty w mediach społecznościowych. Każde jej zdjęcie bolało jak ukłucie igły. Ona na Bali z nowym chłopakiem. Ona na konferencji w Londynie. Ona uśmiechnięta z psem na spacerze po Łazienkach.

Któregoś dnia nie wytrzymałam i napisałam do niej wiadomość: „Czy możesz przestać kontaktować się z moim mężem?”. Odpisała niemal od razu: „Nie wiedziałam, że to dla ciebie problem. Przepraszam”.

Michał był wściekły, gdy się dowiedział.
– Nie masz prawa mieszać się w moje relacje! – wrzeszczał.
– A ty nie masz prawa mnie ranić! – odpowiedziałam płacząc.

Przez kilka dni nie rozmawialiśmy ze sobą prawie wcale. W pracy byłam rozkojarzona, dzieci wyczuwały mój nastrój i robiły się niespokojne. W domu panowała cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem.

W końcu Michał spakował torbę i wyszedł bez słowa. Zostawił mnie samą z moimi lękami i pytaniami bez odpowiedzi.

Minęły tygodnie zanim zebrałam się na odwagę, by zadzwonić do mamy.
– Aniu, musisz zacząć żyć dla siebie – powiedziała cicho. – On nie jest całym twoim światem.

Zaczęłam chodzić na terapię. Powoli uczyłam się oddzielać własną wartość od tego, co myśli o mnie ktoś inny – nawet mój mąż. Zrozumiałam też coś jeszcze: czasem walczymy z duchami przeszłości innych ludzi tak zaciekle, że zapominamy o własnych marzeniach i potrzebach.

Michał wrócił po dwóch miesiącach. Próbował przepraszać, tłumaczyć się… Ale ja już byłam kimś innym. Silniejszą? Może bardziej zgorzkniałą? Na pewno bardziej świadomą siebie.

Dziś patrzę w lustro i widzę kobietę po przejściach – ale też kobietę wolną od cudzych cieni.

Czy warto było walczyć o kogoś, kto nigdy nie potrafił zamknąć drzwi do swojej przeszłości? A może powinnam była wcześniej zawalczyć o siebie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?