„Życie z Tatą Nie Było Łatwe: Próbował Ukształtować Mnie na Idealnego Syna”
Dorastanie z moim tatą było ciągłą walką. Miał mnie, gdy miał zaledwie 22 lata, mając nadzieję, że dziecko zatrzyma moją mamę przed odejściem. Ale ich małżeństwo rozpadło się po zaledwie trzech latach, a ja musiałem radzić sobie z ojcem, który miał bardzo konkretne wyobrażenia o tym, jaki powinien być syn.
Tata był byłym gwiazdorem piłki nożnej w liceum, który nigdy nie dostał się na studia z powodu kontuzji kolana. Przeniósł wszystkie swoje niespełnione marzenia na mnie. Od momentu, gdy mogłem chodzić, miałem na sobie korki i rzucałem piłkę. Kiedy byłem w szkole podstawowej, byłem już zapisany na wszystkie możliwe obozy sportowe.
„Będziesz najlepszy,” mówił, jego oczy pełne mieszanki nadziei i desperacji. „Sprawisz, że będę dumny.”
Ale nie byłem taki jak on. Nie miałem tej samej pasji do sportu. Uwielbiałem czytać, rysować i grać na pianinie — zajęcia, które tata uważał za „miękkie” i „niemęskie”. Często drwił z moich zainteresowań, mówiąc rzeczy w stylu: „Prawdziwi mężczyźni nie grają na pianinie” lub „Książki nie zaprowadzą cię nigdzie w życiu.”
Mimo jego dezaprobaty starałem się balansować oba światy. Chodziłem na treningi piłki nożnej, a potem wymykałem się do biblioteki lub do swojego pokoju, aby czytać i rysować. Ale to nigdy nie było dla niego wystarczające. Chciał, żebym był gwiazdą sportu, popularnym chłopakiem, synem, którym mógłby się chwalić przed swoimi znajomymi.
Liceum było najgorsze. Presja, aby osiągać sukcesy w sporcie, nasiliła się, podobnie jak rozczarowanie taty. Pamiętam jeden mecz, w którym nie złapałem kluczowego podania. Przegraliśmy, a tata nie rozmawiał ze mną przez tydzień. Kiedy w końcu to zrobił, powiedział mi tylko, jak bardzo go zawiodłem.
„Mogłeś być wielki,” powiedział, kręcąc głową. „Ale po prostu nie masz tego, co trzeba.”
Zacząłem go nienawidzić, ale bardziej niż to, zacząłem nienawidzić siebie. Czułem się jak porażka, jakbym nigdy nie mógł sprostać jego oczekiwaniom. Moje oceny spadły, a ja wycofałem się z kontaktów z przyjaciółmi. Jedyną pociechę znajdowałem w sztuce i muzyce, ale nawet te były skażone jego dezaprobatą.
Kiedy ukończyłem liceum, wiedziałem, że muszę się stąd wydostać. Aplikowałem na uczelnie daleko od domu, mając nadzieję, że odległość da mi wolność bycia sobą. Ale nawet wtedy głos taty brzmiał w mojej głowie.
„Nie marnuj czasu na bezużyteczne kierunki,” ostrzegał mnie, gdy powiedziałem mu, że chcę studiować sztukę. „Skończysz biedny i nieszczęśliwy.”
Poszedłem wbrew jego życzeniom i zapisałem się na program artystyczny. Pierwszy rok był wyzwalający; w końcu czułem, że robię coś dla siebie. Ale poczucie winy nigdy całkowicie nie zniknęło. Za każdym razem, gdy brałem pędzel do ręki lub grałem nutę na pianinie, zastanawiałem się, czy popełniam błąd.
Ja i tata oddaliliśmy się od siebie z biegiem lat. Rozmawialiśmy coraz rzadziej, a kiedy już to robiliśmy, nasze rozmowy były napięte i niezręczne. Nigdy nie przyszedł na żadne moje wystawy sztuki ani recitale, a ja przestałem go zapraszać po pewnym czasie.
Teraz, mając 25 lat, nadal próbuję odkryć, kim jestem poza jego oczekiwaniami. Odniosłem pewne sukcesy jako artysta, ale zawsze jest to naglące wątpliwości w mojej głowie — czy naprawdę jestem wystarczająco dobry? Czy podjąłem właściwe decyzje?
Życie z tatą nie było łatwe. Próbował ukształtować mnie na idealnego syna, ale w ten sposób złamał coś we mnie, co nadal próbuję naprawić. Może pewnego dnia znajdę spokój z tym, kim jestem i kim chciałbym być. Ale na razie to codzienna walka.