Zdrada, która rozdarła naszą rodzinę: Moja walka o przebaczenie i nowe życie

– Jak mogłeś mi to zrobić, Piotrze? – mój głos drżał, a łzy spływały po policzkach, kiedy patrzyłam na niego przez kuchenny stół. Była druga w nocy, dzieci spały za ścianą, a ja czułam, jakby cały świat stanął w płomieniach. W jego oczach widziałam tylko wstyd i strach. Nie próbował się tłumaczyć. Wiedziałam już wszystko – telefon, wiadomości od tej kobiety, jej imię: Agnieszka. Znałam ją. Była naszą sąsiadką.

Jeszcze wczoraj myślałam, że jesteśmy zwyczajną rodziną z podwarszawskiego osiedla. Ja – nauczycielka polskiego w liceum, Piotr – inżynier budowlany. Dwójka dzieci: Zosia i Michał. Kredyt na mieszkanie, wakacje nad Bałtykiem, sobotnie obiady u teściowej. Wszystko to nagle straciło sens.

– Przepraszam, Aniu… Nie wiem, co się stało – wyszeptał Piotr, spuszczając wzrok.

– Nie wiesz? – wybuchłam. – To ja ci powiem! Zdradziłeś mnie! Zdradziłeś nasze dzieci! Zdradziłeś wszystko, co razem budowaliśmy!

W tamtej chwili poczułam się tak samotna jak nigdy dotąd. Przez kolejne dni chodziłam jak w transie. Dzieci zauważyły, że coś jest nie tak. Michał miał wtedy dwanaście lat i zaczął zamykać się w sobie. Zosia miała siedem i pytała: „Mamusiu, dlaczego płaczesz?”. Nie umiałam jej odpowiedzieć.

Mama zadzwoniła po tygodniu:

– Aniu, co się dzieje? Słyszałam od sąsiadki…

Nie chciałam rozmawiać. Wstydziłam się. Wstydziłam się tego, że nie zauważyłam, że nie byłam wystarczająco dobra żoną. Że może to moja wina?

Piotr wyprowadził się do swojego brata. Próbował dzwonić, pisać. Prosił o rozmowę. Ale ja nie potrafiłam nawet na niego spojrzeć. Każde wspomnienie bolało jak rana rozdrapana do krwi.

Najgorsze były święta Bożego Narodzenia. Siedzieliśmy przy stole u moich rodziców – ja, dzieci i puste miejsce po Piotrze. Mama starała się udawać, że wszystko jest w porządku, ale ojciec patrzył na mnie z wyrzutem:

– Może powinnaś mu wybaczyć? Każdemu może się zdarzyć błąd…

Zacisnęłam pięści pod stołem. Jak można wybaczyć coś takiego? Jak można zapomnieć o upokorzeniu?

W pracy też nie było łatwo. Koleżanki szeptały za moimi plecami. Ktoś widział Piotra z Agnieszką w galerii handlowej. Ktoś inny mówił, że ona też ma rodzinę i wszystko się posypało.

Czułam się jak bohaterka taniego serialu – tylko że to było moje życie.

Po kilku miesiącach Piotr poprosił o spotkanie.

– Aniu, wiem, że zawaliłem wszystko – powiedział cicho w kawiarni na rogu. – Ale kocham cię. Kocham nasze dzieci. Chcę wrócić do domu.

Patrzyłam na niego długo. Widziałam zmęczenie na jego twarzy, siwe włosy przy skroniach, które pojawiły się przez ten rok.

– A jeśli znowu mnie skrzywdzisz? – zapytałam szeptem.

– Nie skrzywdzę… Przysięgam.

Nie wierzyłam mu. Ale serce rwało się do niego jak dziecko do matki.

Zosia zaczęła mieć problemy w szkole. Michał przestał rozmawiać z kolegami. Psycholog szkolny zasugerował terapię rodziną.

– Musicie rozmawiać – powiedziała pani psycholog. – Dzieci czują wszystko.

Zgodziłam się na terapię. To było trudne – siedzieć naprzeciwko Piotra i mówić o bólu, o strachu przed przyszłością. Dzieci płakały. Ja płakałam. Piotr płakał.

Minął rok od tamtej nocy. Nadal nie wiem, czy potrafię wybaczyć. Czasem budzę się w środku nocy i czuję jego obecność obok siebie – bo wrócił do domu po pół roku rozłąki – ale nie potrafię już spać spokojnie.

Rodzina Piotra udaje, że nic się nie stało. Moja mama mówi: „Dla dzieci warto próbować”. Ale czy naprawdę warto?

Czasem patrzę na siebie w lustrze i pytam: kim jestem po tej zdradzie? Czy można jeszcze zaufać komuś, kto raz złamał twoje serce?

Może ktoś z was zna odpowiedź… Czy można naprawdę zacząć od nowa po takim bólu? Czy wy byście wybaczyli?