Miłość na ekranie i w życiu – historia Zosi, która przestała wierzyć w bajki

– Zosia, znowu siedzisz przed tym telewizorem? – głos Darka odbił się echem w ciasnej kuchni, gdzie od rana pachniało kawą i nieco przypalonym chlebem. Zamarłam z pilotem w dłoni, patrząc na kolejną powtórkę mojego ulubionego serialu. Bohaterka właśnie wyznawała miłość swojemu mężowi, a on, jak zawsze, odpowiadał jej czułym gestem i ciepłym słowem. Wtedy jeszcze wierzyłam, że tak wygląda prawdziwe życie.

Ale moje życie nie było serialem. Było raczej jak stara, powtarzana w kółko piosenka, której nikt już nie chce słuchać. Wyszłam za Darka, bo wydawało mi się, że go kocham. Był przystojny, miał dobrą pracę w urzędzie miasta, a jego rodzina była taka… normalna. Moja mama powtarzała: „Zosia, z Darkiem ci się ułoży. On jest stabilny, nie pije, nie bije, nie chodzi po nocach.” Słuchałam jej, bo przecież matki wiedzą lepiej. Ale czy naprawdę wiedzą?

Darek był inny niż serialowi bohaterowie. Nie mówił mi, że mnie kocha, nie przynosił kwiatów bez okazji, nie patrzył na mnie tym czułym wzrokiem. Zamiast tego wracał z pracy zmęczony, rzucał teczkę na krzesło i narzekał na szefa. Wieczorami siedział przy komputerze, grał w jakieś gry albo oglądał mecze. Ja w tym czasie gotowałam, sprzątałam, czasem czytałam książki albo znowu uciekałam w świat seriali.

Pamiętam ten jeden wieczór, kiedy próbowałam z nim porozmawiać. – Darek, może byśmy gdzieś wyszli? Do kina, na spacer? – zaproponowałam nieśmiało. Spojrzał na mnie jak na dziecko, które prosi o coś niemożliwego. – Zosia, daj spokój, jestem zmęczony. Poza tym, co tam w kinie grają? Same głupoty. – Westchnęłam ciężko i wróciłam do swojego świata, do bohaterów, którzy zawsze mieli czas dla siebie.

Z czasem zaczęłam czuć się coraz bardziej samotna. W domu byliśmy jak współlokatorzy, nie jak małżeństwo. Rozmawialiśmy tylko o rachunkach, zakupach i tym, co trzeba naprawić. Nawet w łóżku byliśmy sobie obcy. Czasem myślałam, że może to ze mną jest coś nie tak. Może za dużo wymagam? Może życie naprawdę nie jest jak serial?

Pewnego dnia, kiedy wróciłam z pracy, zobaczyłam Darka rozmawiającego przez telefon. Szeptał coś cicho, śmiał się. Gdy mnie zobaczył, szybko się rozłączył. – Kto to był? – zapytałam, próbując ukryć niepokój. – Kolega z pracy – odpowiedział bez mrugnięcia okiem. Ale ja czułam, że coś jest nie tak. Od tamtej pory coraz częściej łapałam go na dziwnych rozmowach, na wiadomościach ukrywanych w telefonie. Zaczęłam podejrzewać najgorsze.

Nie miałam odwagi zapytać wprost. Bałam się odpowiedzi. Zamiast tego zamykałam się w łazience i płakałam po cichu, żeby nie słyszał. W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku. Koleżanki pytały: – Zosia, co u ciebie? – A ja odpowiadałam: – Wszystko dobrze, jak zawsze. – Kłamałam, bo wstydziłam się przyznać, że moje życie to nie bajka.

W końcu nie wytrzymałam. Pewnego wieczoru, kiedy Darek znowu zniknął na kilka godzin, postanowiłam sprawdzić jego telefon. Znalazłam wiadomości do jakiejś Magdy. „Tęsknię za tobą”, „Nie mogę się doczekać, aż się zobaczymy”. Serce mi zamarło. To nie był serial, to była moja rzeczywistość.

Kiedy wrócił, czekałam na niego w kuchni. – Darek, musimy porozmawiać – powiedziałam drżącym głosem. Spojrzał na mnie z irytacją. – O co znowu chodzi? – Pokazałam mu telefon. – Kim jest Magda? – Przez chwilę milczał, potem wzruszył ramionami. – To tylko koleżanka. Przesadzasz, Zosia. – Ale ja już wiedziałam, że to nieprawda.

Tej nocy nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, jak bardzo się pomyliłam. Przecież miało być inaczej. Miało być jak w serialu – miłość, wsparcie, szczęście. A zostały tylko rozczarowanie i pustka.

Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak duchy. Darek coraz częściej znikał z domu, a ja coraz głębiej uciekałam w świat fikcji. Zaczęłam pisać pamiętnik, żeby nie zwariować. Zapisywałam w nim wszystkie swoje myśli, lęki i marzenia. Czasem wyobrażałam sobie, że jestem kimś innym, że mam odwagę odejść, zacząć wszystko od nowa.

W końcu nadszedł dzień, kiedy nie wytrzymałam. Spakowałam kilka rzeczy do walizki i wyszłam z domu. Nie wiedziałam, dokąd pójdę, co zrobię. Ale wiedziałam jedno – nie chcę już żyć w kłamstwie. Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Ani. – Zosia, przyjedź do mnie, pogadamy – powiedziała bez wahania.

U Ani poczułam się jak człowiek. Rozmawiałyśmy do późna w nocy, płakałam, śmiałam się, wyrzucałam z siebie wszystko, co bolało. – Zasługujesz na coś lepszego – powiedziała Ania. – Nie możesz żyć tylko marzeniami. Musisz zacząć żyć dla siebie.

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie. Zaczęłam powoli układać swoje życie na nowo. Znalazłam pracę w małej księgarni, poznałam nowych ludzi, zaczęłam chodzić na spacery, do kina, na spotkania z przyjaciółmi. Przestałam oglądać seriale – przynajmniej na jakiś czas. Zrozumiałam, że życie nie jest idealne, ale może być prawdziwe.

Czasem jeszcze myślę o Darku. Czy żałuję? Może trochę. Ale wiem, że nie mogłam dłużej żyć w iluzji. Teraz patrzę w lustro i widzę kobietę, która przestała wierzyć w bajki, ale zaczęła wierzyć w siebie.

Czy szczęście naprawdę istnieje poza ekranem? Czy warto ryzykować wszystko, żeby je odnaleźć? Może każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.