„Mój mąż nie będzie remontował twojego domu!” – Ultimatum teściowej, które zniszczyło nasz rodzinny spokój

– Nie pozwolę na to, żeby mój syn remontował twój dom! – głos teściowej przebił się przez ciszę jak ostrze. Stałam w kuchni, ściskając filiżankę herbaty tak mocno, że aż bolały mnie palce. Mój mąż, Tomek, spuścił wzrok, jakby nagle podłoga stała się najciekawszą rzeczą na świecie.

Wiedziałam, że ta rozmowa kiedyś nadejdzie. Odkąd tylko zaczęliśmy z Tomkiem rozmawiać o remoncie mojego rodzinnego domu, teściowa – pani Halina – coraz częściej dzwoniła, wpadała bez zapowiedzi, a nawet podsuwała Tomkowi katalogi z materiałami budowlanymi do jej własnego domu. Ale dziś pierwszy raz powiedziała to wprost. Ultimatum. Albo jej dom, albo mój.

– Mamo, proszę cię… – zaczął Tomek nieśmiało, ale Halina już była w swoim żywiole.

– Ty nawet nie rozumiesz, ile pracy wymaga nasz dom! Dach przecieka, piwnica wilgotnieje… A ty chcesz inwestować w ten stary barak po twoich dziadkach? – spojrzała na mnie z pogardą.

Zacisnęłam zęby. To nie był „barak”. To był mój dom. Miejsce, gdzie uczyłam się chodzić, gdzie tata naprawiał rower na podwórku, gdzie mama piekła szarlotkę na każdą niedzielę. Po ich śmierci zostałam sama z tym domem i wspomnieniami. Teraz miałam szansę tchnąć w niego nowe życie – razem z Tomkiem.

– To jest mój dom – powiedziałam cicho. – Chciałabym go wyremontować. Razem.

Halina prychnęła.

– Twój dom? A kto będzie za to płacił? Tomek? Przecież on zarabia na was oboje! Ty masz tylko tę swoją pracę w bibliotece…

Zrobiło mi się gorąco ze wstydu i złości. Tak, pracowałam w gminnej bibliotece. Nie zarabiałam kokosów, ale kochałam tę pracę. Czułam się tam potrzebna. Ale dla Haliny liczyły się tylko pieniądze i prestiż.

Tomek milczał. Wiedziałam, że jest rozdarty. Z jednej strony chciał mi pomóc, z drugiej – czuł się odpowiedzialny za matkę po śmierci ojca. Halina zawsze potrafiła nim manipulować.

Wieczorem siedzieliśmy z Tomkiem przy kuchennym stole. Cisza była gęsta jak śmietana.

– Przepraszam cię – powiedział nagle. – Nie wiem, co robić. Mama jest sama… Ale ty też jesteś dla mnie ważna.

– Wiem – odpowiedziałam łamiącym się głosem. – Ale to jest nasza szansa. Jeśli teraz nie wyremontujemy domu, za kilka lat wszystko się rozsypie.

Tomek westchnął ciężko.

– Może spróbujemy zrobić coś po trochu? Najpierw trochę u mamy, potem trochę tutaj?

Pokręciłam głową.

– Ona nigdy nie pozwoli ci tu pracować. Zawsze będzie cię szantażować.

Przez kolejne tygodnie atmosfera była napięta jak struna. Halina dzwoniła codziennie, opowiadając o nowych awariach w swoim domu. Raz nawet przyszła do biblioteki i zrobiła mi awanturę przy czytelnikach.

– Wstyd! Żeby kobieta tak wykorzystywała męża! – krzyczała tak głośno, że dzieci przestały czytać bajki.

Po tej scenie długo płakałam w magazynie między regałami z książkami. Moja koleżanka Basia próbowała mnie pocieszyć:

– Nie przejmuj się nią. Każda teściowa myśli, że jej syn to ósmy cud świata.

Ale to nie było takie proste. Czułam się winna. Czy naprawdę byłam egoistką? Czy powinnam odpuścić i pozwolić Tomkowi zająć się tylko matką?

W końcu przyszedł dzień decyzji. Tomek wrócił z pracy blady jak ściana.

– Mama powiedziała, że jeśli zacznę remontować twój dom, to ona mnie wydziedziczy i nigdy więcej nie zobaczę rodzinnych pamiątek po ojcu.

Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.

– I co zamierzasz zrobić? – zapytałam cicho.

Tomek długo milczał.

– Nie wiem…

Tej nocy nie spałam ani minuty. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o wszystkim, co straciłam i co mogę jeszcze stracić. O rodzicach, którzy zawsze powtarzali mi: „Dom to nie tylko ściany, to ludzie”. Ale co jeśli ci ludzie odwracają się od ciebie?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Haliną sama. Pojechałam do niej z duszą na ramieniu.

– Pani Halino… Proszę mnie wysłuchać – zaczęłam drżącym głosem.

Spojrzała na mnie chłodno.

– Nie mam o czym rozmawiać z kobietą, która chce rozbić moją rodzinę.

– Ja nie chcę niczego rozbijać! Chcę tylko mieć swój dom…

– Twój dom? A co z moim synem? On ma obowiązki wobec matki!

– I wobec żony też…

Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy jak dwie przeciwniczki na ringu. W końcu Halina odwróciła wzrok.

– Jeśli Tomek wybierze ciebie i ten twój dom, to dla mnie już nie istnieje – powiedziała zimno.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Tomek czekał na mnie na schodach.

– I co? – zapytał szeptem.

– Musisz wybrać – odpowiedziałam ze łzami w oczach. – Albo ona, albo ja.

To były najtrudniejsze słowa w moim życiu. Ale wiedziałam, że dłużej tak nie wytrzymam.

Tomek płakał tej nocy razem ze mną. Rano spakował torbę i pojechał do matki „porozmawiać”. Nie wracał przez dwa dni. Myślałam już o najgorszym: że wybrał ją.

Kiedy wrócił trzeciego dnia wieczorem, wyglądał na starszego o dziesięć lat.

– Powiedziałem mamie, że zostaję z tobą – wyszeptał zmęczonym głosem. – Że chcę budować nasze życie tutaj…

Objęłam go mocno i płakaliśmy razem długo w ciszy.

Halina przez wiele miesięcy nie odzywała się do nas wcale. Dopiero gdy zachorowała i trafiła do szpitala, zadzwoniła do Tomka z prośbą o pomoc. Pojechaliśmy razem. Było ciężko, ale powoli zaczynała akceptować naszą decyzję.

Remont szedł powoli – sami malowaliśmy ściany, wymienialiśmy podłogi po godzinach pracy. Każda cegiełka była okupiona łzami i kłótniami, ale też śmiechem i nadzieją na lepsze jutro.

Dziś siedzę przy oknie mojego odnowionego domu i patrzę na ogród pełen kwiatów posadzonych przez mamę wiele lat temu. Czasem myślę: czy warto było aż tak walczyć? Czy rodzina zawsze musi oznaczać wybory między bliskimi?

A może prawdziwy dom buduje się właśnie wtedy, gdy nie boimy się walczyć o swoje marzenia?