Dwadzieścia lat kłamstw: Jak jeden telefon zburzył moje życie i odsłonił drugą rodzinę mojego męża

– Halo? – mój głos drżał, gdy odbierałam telefon. Była sobota, godzina 18:12, właśnie kończyłam przygotowywać kolację dla naszej rodziny. W słuchawce usłyszałam kobiecy głos, nieco zachrypnięty, jakby płakała. – Czy mogę rozmawiać z Markiem Nowakiem? – zapytała. Zdziwiłam się, bo Marek, mój mąż, rzadko odbierał telefony na domowy numer. – Przepraszam, ale Marek jest teraz zajęty. Czy mogę przekazać coś ważnego? – odpowiedziałam, próbując brzmieć uprzejmie.

Po drugiej stronie zapadła cisza. – Proszę mu powiedzieć, że Ania dzwoniła. I że dzieci czekają na niego już drugi dzień… – Jej głos się załamał. Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Dzieci? Jakie dzieci? Przecież nasze dzieci są już dorosłe i studiują w Warszawie.

Odstawiłam słuchawkę i przez chwilę stałam bez ruchu. W głowie huczało mi od pytań. Kim jest ta kobieta? O jakich dzieciach mówiła? Czy to żart? A może pomyłka?

Marek wrócił do domu godzinę później. Siedziałam przy stole, patrząc w pustkę. – Co się stało, Kasiu? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha – zapytał z troską w głosie. Spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam: – Dzwoniła jakaś Ania. Powiedziała, że dzieci czekają na ciebie już drugi dzień.

Zbladł. Jego ręce zaczęły się trząść. Przez chwilę milczał, a potem usiadł naprzeciwko mnie i spuścił głowę. – Kasiu… Muszę ci coś powiedzieć.

To był początek końca mojego świata.

Marek przyznał się do wszystkiego. Przez dwadzieścia lat prowadził podwójne życie – miał drugą rodzinę w Poznaniu. Tam był „tatusiem” dla dwójki dzieci, mężem dla Ani. Wyjeżdżał do nich pod pretekstem delegacji służbowych, a ja nigdy nie podejrzewałam niczego złego. Zawsze był troskliwy, dbał o nasz dom, nigdy nie brakowało nam pieniędzy.

Poczułam się jak idiotka. Jak mogłam być tak ślepa? Czy naprawdę przez tyle lat nie zauważyłam żadnych sygnałów? Przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy wracał późno z pracy, wszystkie weekendy „na szkoleniach” i nagłe wyjazdy służbowe.

– Dlaczego? – zapytałam cicho. – Dlaczego mi to zrobiłeś?

Marek płakał. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. – Nie wiem… To wszystko wymknęło się spod kontroli. Na początku myślałem, że to tylko przelotny romans… Ale potem pojawiły się dzieci… Nie potrafiłem tego zakończyć.

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Nasze dzieci przyjechały do domu, gdy tylko dowiedziały się o wszystkim. Syn krzyczał na ojca: – Jak mogłeś nam to zrobić?! Mama ci ufała! Córka zamknęła się w pokoju i nie chciała z nikim rozmawiać.

Moja mama przyjechała z Torunia, żeby mnie wesprzeć. – Kasieńko, musisz być silna – powtarzała mi co wieczór, głaszcząc mnie po włosach jak małą dziewczynkę.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanki patrzyły na mnie ze współczuciem, ale nikt nie miał odwagi zapytać wprost, co się stało. W końcu wybuchłam i opowiedziałam wszystko Magdzie podczas przerwy na kawę. – Kasia… To nie twoja wina – powiedziała cicho i mocno mnie przytuliła.

Najgorsze były noce. Leżałam w łóżku i analizowałam każdą rozmowę z Markiem z ostatnich lat. Czy naprawdę nigdy nie zauważyłam jego kłamstw? A może po prostu nie chciałam ich widzieć?

Po dwóch tygodniach Marek wyprowadził się do Ani. Zostawił mi list: „Przepraszam za wszystko. Kocham cię i zawsze będziesz dla mnie ważna, ale muszę być ojcem dla tamtych dzieci”.

Zostałam sama w naszym dużym domu pod Warszawą. Dzieci wróciły na studia, mama wróciła do Torunia. Każdego dnia próbowałam poskładać swoje życie na nowo. Zaczęłam chodzić na terapię, żeby zrozumieć siebie i nauczyć się ufać ludziom na nowo.

Najtrudniejsze były spotkania z sąsiadami i rodziną Marka. Jego siostra zadzwoniła do mnie po miesiącu: – Kasia, ja też nic nie wiedziałam… Gdybym mogła cofnąć czas…

W pracy zaczęłam angażować się w nowe projekty, żeby nie myśleć o przeszłości. Poznałam kilka nowych osób, nawet zaczęłam spotykać się z kolegą z działu IT na kawie po pracy. Ale za każdym razem, gdy patrzył mi w oczy, czułam lęk przed kolejnym kłamstwem.

Czasami zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? Czy to ja byłam winna temu wszystkiemu?

Dziś wiem jedno: zdrada boli najbardziej wtedy, gdy dotyka całej rodziny. Nie tylko mnie i Marka, ale też nasze dzieci, rodziców i przyjaciół.

Patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy jeszcze kiedyś będę potrafiła zaufać drugiemu człowiekowi? Czy można odbudować swoje życie po dwudziestu latach kłamstw?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć taką zdradę? Jak poradzilibyście sobie na moim miejscu?