„Jadę na Wakacje. Czy Możesz Zająć się Moim Psem, Roślinami i… Moim Mężem?” Zapytała Moja Przyjaciółka

Kasia i ja byłyśmy przyjaciółkami od czasów studiów. Dzieliłyśmy niezliczone wspomnienia, od nocnych sesji nauki po spontaniczne wycieczki samochodowe. Więc kiedy zadzwoniła do mnie pewnego wieczoru z osobliwą prośbą, nie byłam całkowicie zaskoczona.

„Cześć, Aniu,” zaczęła niepewnie. „Jadę na wakacje w przyszłym tygodniu i potrzebuję ogromnej przysługi.”

„Jasne, czego potrzebujesz?” odpowiedziałam, spodziewając się, że poprosi mnie o podlanie roślin lub odebranie poczty.

„Czy możesz zająć się moim psem, roślinami i… moim mężem?” zapytała, a jej głos zanikł na końcu zdania.

Zaśmiałam się, myśląc, że żartuje. Ale kiedy nie dołączyła do śmiechu, zdałam sobie sprawę, że mówi poważnie.

„Czekaj, co? Twoim mężem?” zapytałam zdumiona.

„Tak, Piotrem. Ostatnio jest tak nieodpowiedzialny. Nie mogę mu zaufać, że zajmie się wszystkim, gdy mnie nie będzie,” wyjaśniła.

Znałam Piotra na tyle dobrze, by zrozumieć jej obawy. Był miłym facetem, ale często wydawał się zagubiony we własnym świecie. Mimo to, to było dużo do poproszenia.

„Dobrze,” powiedziałam niechętnie. „Ale jesteś mi to winna.”

W następną sobotę Kasia przyjechała do mojego mieszkania ze swoim psem, Maxem, i kilkoma doniczkowymi roślinami. Piotr szedł za nią, wyglądając na zakłopotanego.

„Dzięki wielkie za to,” powiedziała Kasia, wręczając mi smycz Maxa. „Wrócę za dwa tygodnie.”

Gdy tylko wyszła, zdałam sobie sprawę z ogromu zadania przed nami. Max był pełnym energii golden retrieverem, który potrzebował ciągłej uwagi. Rośliny wymagały codziennego podlewania i specyficznych warunków świetlnych. A potem był Piotr.

Piotr spędzał większość czasu na kanapie, oglądając telewizję lub grając w gry wideo. Ledwo zauważał moją obecność, co sprawiało, że sytuacja była niezręczna. Próbowałam nawiązać z nim rozmowę, ale odpowiadał jedynie jednowyrazowymi odpowiedziami lub mruknięciami.

Pierwsze kilka dni było do opanowania. Zabierałam Maxa na długie spacery do parku i dbałam o rośliny. Piotr nadal był duchem w moim mieszkaniu, pojawiając się tylko na posiłki.

Ale z biegiem dni wszystko zaczęło się rozpadać. Max stał się niespokojny i zaczął gryźć meble. Rośliny zaczęły więdnąć mimo moich najlepszych starań. A Piotr… cóż, Piotr stał się jeszcze bardziej odległy.

Pewnego wieczoru wróciłam z pracy i zobaczyłam, że Max rozszarpał poduszkę, rozrzucając wypełnienie po całym salonie. Rośliny smutno opadały w swoich doniczkach. A Piotra nigdzie nie było.

Ogarnęła mnie panika, gdy przeszukiwałam mieszkanie w poszukiwaniu niego. W końcu znalazłam go w sypialni, leżącego na łóżku z zamkniętymi oczami.

„Piotrze, wszystko w porządku?” zapytałam, delikatnie go potrząsając.

Otworzył oczy i spojrzał na mnie pustym wzrokiem. „W porządku,” mruknął zanim odwrócił się plecami.

Poczułam falę frustracji i bezradności. To nie było to, na co się zgodziłam. Zadzwoniłam do Kasi, mając nadzieję, że może udzieli mi jakiejś rady lub przynajmniej trochę wsparcia.

„Cześć, Kasiu,” powiedziałam, gdy odebrała telefon. „Nie idzie tu dobrze.”

Westchnęła ciężko po drugiej stronie linii. „Przepraszam, Aniu. Wiedziałam, że to będzie trudne. Po prostu wytrzymaj jeszcze kilka dni.”

Ale te kilka dni wydawały się wiecznością. Zachowanie Maxa pogorszyło się, a rośliny były już nie do uratowania. Piotr pozostał cieniem w moim mieszkaniu, wnosząc jedynie napięcie.

Kiedy Kasia w końcu wróciła, byłam wyczerpana i ulżyło mi. Spojrzała na stan mojego mieszkania i przeprosiła gorąco.

„Bardzo przepraszam,” powiedziała zbierając Maxa i rośliny. „Nie zdawałam sobie sprawy, jak trudne to będzie.”

„W porządku,” odpowiedziałam zmęczona. „Ale następnym razem może znajdź kogoś innego.”

Kiedy odeszli, nie mogłam oprzeć się poczuciu porażki. Mimo moich najlepszych starań nie udało mi się utrzymać wszystkiego w ryzach. To była surowa lekcja przypominająca mi, że czasem, bez względu na to jak bardzo się starasz lub dbasz, rzeczy po prostu nie wychodzą.