Z lasu do klasy: Moja walka o akceptację i własne miejsce w świecie
– Znowu śmierdzi lasem! – wrzasnął Kamil, gdy tylko przekroczyłem próg klasy. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja poczułem znajome ukłucie w żołądku. To był mój pierwszy dzień w nowej szkole w Nowym Dworze, a już wiedziałem, że nie będzie łatwo.
Nazywam się Borys, ale wszyscy mówią na mnie Borys Lasu. Przez większość życia mieszkałem z mamą i dziadkiem na skraju puszczy, w starej drewnianej chacie. Ojca nie pamiętam – zniknął, zanim nauczyłem się mówić. Mama zawsze powtarzała, że las nas ochroni, że ludzie są gorsi od wilków. I przez długi czas jej wierzyłem.
Wszystko zmieniło się, gdy dziadek zachorował. Potrzebowaliśmy pieniędzy na leki, więc mama podjęła pracę w miasteczku. Musiałem pójść do szkoły – pierwszy raz od lat miałem codziennie stykać się z ludźmi spoza naszej rodziny. Bałem się tego bardziej niż ciemności w lesie.
Pierwsze tygodnie były koszmarem. Dzieciaki wyczuwały moją inność jak psy krew. „Dziki”, „leśny człowiek”, „Borys bez mydła” – przezwiska sypały się jak szyszki z drzew. Nauczyciele patrzyli na mnie z litością albo niechęcią. Nawet kiedy próbowałem się odezwać, głos więzł mi w gardle.
Najgorzej było w domu. Mama wracała zmęczona i rozdrażniona. – Musisz się starać, Borys! – powtarzała. – Nie możesz być zawsze outsiderem! – Ale jak miałem być kimś innym? Nie znałem ich świata: telefonów, memów, markowych butów. Mój świat to były ślady saren na śniegu i zapach mokrej ziemi po deszczu.
Pewnego dnia po lekcjach Kamil i jego koledzy czekali na mnie pod szkołą. – Pokaż nam, jak polujesz na króliki! – szydził jeden z nich. – Może umiesz gadać z drzewami? – dodał drugi. Zaczęli mnie popychać, śmiać się, aż w końcu upadłem na ziemię. Wtedy coś we mnie pękło.
Wstałem i spojrzałem im prosto w oczy. – Może nie umiem grać w wasze gry, ale wiem więcej o tym lesie niż wy kiedykolwiek się dowiecie! – krzyknąłem. – Gdybyście tam weszli sami, zgubilibyście się po pięciu minutach!
Nie wiem skąd miałem tyle odwagi. Może to był gniew, może rozpacz. Ale od tego dnia zacząłem walczyć o siebie. Zacząłem opowiadać nauczycielom o roślinach i zwierzętach, które znałem z dzieciństwa. Na lekcji biologii poprawiłem panią Nowak, gdy pomyliła dzięcioła dużego z zielonym. Dzieciaki najpierw się śmiały, ale potem zaczęły słuchać.
Wkrótce kilku chłopaków poprosiło mnie, żebym pokazał im las. Zgodziłem się pod jednym warunkiem: żadnych głupich żartów. Poszliśmy razem w sobotę rano. Pokazałem im tropy zwierząt, nauczyłem rozpoznawać jadalne grzyby i opowiedziałem o historii starego dębu na polanie.
– Ty serio tu mieszkasz? – zapytał Kamil cicho, gdy zostaliśmy sami na chwilę.
– Tak. I nie zamieniłbym tego miejsca na żadne inne.
– Może nie jesteś taki dziwny… – mruknął i odszedł.
Z czasem przestałem być „tym dzikim”. Zacząłem być Borysem od lasu – tym, który wie więcej o przyrodzie niż niejeden dorosły. Nawet nauczyciele zaczęli mnie doceniać: pani Nowak poprosiła mnie o poprowadzenie zajęć terenowych dla całej klasy.
W domu też coś się zmieniło. Mama zobaczyła, że potrafię sobie radzić. Przestała mnie poganiać i zaczęła słuchać moich opowieści o szkole. Nawet dziadek, choć coraz słabszy, uśmiechał się do mnie częściej.
Ale nie wszystko było proste. Często czułem się rozdarty między dwoma światami: tym leśnym i tym szkolnym. Czasem miałem ochotę uciec do puszczy i nigdy nie wracać do ludzi. Innym razem marzyłem o tym, żeby być jak inni chłopcy – mieć markowe buty i smartfona.
Najtrudniejsza była Wigilia tamtego roku. Mama zaprosiła do nas sąsiadów ze wsi – pierwszy raz od lat mieliśmy gości przy stole. Siedziałem spięty, słuchając rozmów o polityce i cenach w sklepie.
– Twój Borys to już prawdziwy mieszczuch! – zażartował pan Marian.
– Nie jestem ani jednym, ani drugim – powiedziałem cicho.
Wszyscy zamilkli na chwilę.
Po kolacji wyszedłem na dwór i spojrzałem w gwiazdy nad lasem. Zrozumiałem wtedy, że nie muszę wybierać jednej drogi. Mogę być sobą – trochę dzikim, trochę miejskim; trochę samotnikiem, trochę przewodnikiem dla innych.
Dziś wiem jedno: każdy z nas nosi w sobie swój las – miejsce pełne tajemnic i lęków, ale też siły i piękna. Najważniejsze to nie dać się złamać i znaleźć ludzi, którzy docenią naszą inność.
Czy wy też czasem czujecie się obcy we własnym świecie? Jak radzicie sobie z byciem innym?