Nie dam już rady: Czy oddanie taty do domu opieki to zdrada?
— Nie dam już rady, rozumiesz? — krzyknęłam do telefonu, ściskając go tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. — To nie jest twoja kolej, Anka — odpowiedział spokojnie mój brat Marek. — Przecież wiesz, że mam firmę, dzieci, kredyt… Ty masz najwięcej czasu.
Zacisnęłam zęby. „Najwięcej czasu”. Tak, bo nie mam dzieci, bo pracuję zdalnie, bo jestem najmłodsza. Bo zawsze byłam tą, która „da radę”. Ale od roku nie śpię po nocach, podaję tacie leki, zmieniam mu pampersy, słucham jego narzekań i coraz częściej patrzę na niego z bezsilnością zamiast miłością.
Ojciec miał nas późno — ja urodziłam się, gdy miał 48 lat. Był zawsze silny, stanowczy, trochę surowy. Po śmierci mamy wszystko się zmieniło. Najpierw drobne zapomnienia: zgubione klucze, nieopłacone rachunki. Potem diagnoza: otępienie starcze. Szybko przestał sobie radzić sam. Marek i Anka zgodzili się, że na początek będziemy się zmieniać co miesiąc. Skończyło się na tym, że tylko ja zostałam.
— Anka, proszę cię, chociaż na weekend… — próbowałam jeszcze raz.
— Nie mogę. Wiesz, że Tomek ma maturę, a ja pracuję w szpitalu. Poza tym tata cię lubi najbardziej.
To prawda. Tata zawsze powtarzał: „Zosia to moja ostoja”. Ale ja już nie jestem ostoją. Jestem wrakiem człowieka.
Wczoraj w nocy tata obudził mnie krzykiem:
— Zosiu! Gdzie jest twoja mama? Kto tu jest?
Wbiegłam do jego pokoju. Siedział na łóżku, roztrzęsiony, zdezorientowany.
— Tato, to ja. Zosia.
Popatrzył na mnie nieprzytomnie:
— Nie znam cię.
Położyłam go z powrotem i długo siedziałam przy nim w ciemności. Czułam tylko ciężar na piersi i łzy cieknące po policzkach.
Rano zadzwoniłam do przychodni:
— Czy są jakieś możliwości wsparcia dla opiekunów? — zapytałam z nadzieją.
— Może pani skorzystać z opieki wytchnieniowej albo rozważyć dom opieki — usłyszałam.
Dom opieki. To słowo brzmiało jak zdrada.
Wieczorem zadzwoniła Anka:
— Zosia, nie przesadzaj. Wszyscy mamy ciężko. Tata by się załamał w domu starców.
— A ja? Ja już się załamałam! — wybuchłam.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
Tego dnia po raz pierwszy zaczęłam szukać informacji o domach opieki. Czytałam opinie: „Czysto, miło”, „Personel okropny”, „Mama schudła 10 kg”… Bałam się. Ale jeszcze bardziej bałam się siebie — tego, że któregoś dnia stracę cierpliwość i zrobię coś, czego będę żałować.
Tata coraz częściej milczy. Czasem patrzy na mnie i pyta:
— Kim jesteś?
A ja nie wiem już, kim jestem dla niego i dla siebie samej.
Pewnego popołudnia przyszła sąsiadka pani Halina:
— Zosiu, wyglądasz jak cień. Musisz pomyśleć o sobie. Twój tata by tego chciał.
Ale czy naprawdę by chciał? Przecież zawsze mówił: „Rodzina jest najważniejsza”.
Marek przyszedł raz w miesiącu z zakupami:
— Może powinniśmy zatrudnić opiekunkę?
— Za co? — zapytałam gorzko. — Składacie się na rachunki? Na pampersy?
Wzruszył ramionami:
— Przesadzasz.
W nocy śniło mi się, że tata znów jest młody i zdrowy. Że siedzimy razem przy stole i śmiejemy się z głupot. Obudziłam się z bólem głowy i poczuciem winy.
W końcu zebrałam rodzeństwo na spotkanie:
— Nie dam już rady sama. Albo dzielimy się opieką, albo szukamy domu opieki.
Anka spuściła wzrok:
— Może… może rzeczywiście powinniśmy poszukać miejsca dla taty.
Marek milczał długo:
— To nie będzie łatwe. Ale chyba nie mamy wyboru.
Dziś siedzę przy łóżku ojca i trzymam go za rękę. Śpi spokojnie. Jutro przyjdzie pani z domu opieki na rozmowę kwalifikacyjną. Boję się tej decyzji jak niczego w życiu.
Czy oddanie rodzica do domu opieki to zdrada? Czy można kochać i jednocześnie powiedzieć „dość”? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?