Czego nauczyło mnie życie, kiedy zaczęłam oszczędzać na sobie – historia Magdy z Krakowa
— Magda, znowu nie kupiłaś sobie tej sukienki? — głos mojej siostry, Agaty, rozbrzmiewał w mojej głowie jeszcze długo po naszej rozmowie. Stałam wtedy w kolejce do kasy w Biedronce, ściskając w dłoni najtańszy płyn do naczyń i chleb tostowy z promocji. Sukienka wisiała na manekinie w witrynie sklepu naprzeciwko, kusiła mnie od tygodni, ale znów uznałam, że lepiej kupić coś dzieciom albo odłożyć na rachunki.
Wróciłam do domu z siatkami pełnymi jedzenia, ale w środku czułam pustkę. W kuchni czekał na mnie mąż, Tomek, z nosem w telefonie. — Co na obiad? — zapytał bez podnoszenia wzroku. — Zupa pomidorowa i kotlety — odpowiedziałam cicho. Dzieci biegały po mieszkaniu, śmiejąc się i kłócąc o pilota do telewizora. Przez chwilę patrzyłam na nich z czułością, ale zaraz poczułam ukłucie żalu. Czy oni kiedyś zauważą, ile dla nich robię? Czy Tomek wie, że od miesięcy nie kupiłam sobie nic nowego, bo wszystko wydaję na dom?
Wieczorem usiadłam przy stole z kubkiem herbaty i otworzyłam stary zeszyt. To był mój dziennik — jedyne miejsce, gdzie mogłam być szczera sama ze sobą. „Dzisiaj znów przypomniałam sobie słowa Remarque’a: Kobieta, która oszczędza na sobie, wzbudza w mężczyznach tylko jedno pragnienie – oszczędzać na niej! Ile prawdy jest w tych słowach? Najpierw oszczędzamy na sobie, potem życie zaczyna oszczędzać na nas…” — zapisałam drżącą ręką.
Odkąd pamiętam, byłam tą „grzeczną dziewczynką”. Mama powtarzała: „Nie myśl o sobie, najważniejsze są dzieci i mąż”. Tata był surowy, rzadko okazywał uczucia. W domu liczyła się praca i obowiązki. Kiedy poznałam Tomka na studiach w Krakowie, wydawał mi się inny — czuły, opiekuńczy. Ale życie szybko zweryfikowało nasze marzenia. Po ślubie wszystko zaczęło kręcić się wokół dzieci i rachunków. Tomek coraz częściej zostawał po godzinach w pracy, a ja zostawałam sama z codziennością.
Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz poczułam się przezroczysta. Były urodziny Tomka. Przygotowałam kolację, upiekłam tort, dzieci zrobiły laurki. On wrócił zmęczony i nawet nie zauważył nowej fryzury ani tego, że całą noc nie spałam, żeby wszystko przygotować. — Dzięki, kochanie — rzucił od niechcenia i poszedł oglądać mecz. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam: „A co ze mną? Czy ktoś mnie widzi?”
Z czasem zaczęłam coraz bardziej znikać. Przestałam kupować sobie kosmetyki, bo przecież dzieci potrzebują nowych butów. Nie chodziłam do fryzjera — przecież mogę podciąć włosy sama. Nawet kawę na mieście uznałam za zbędny luksus. Każda złotówka była ważna. Ale im bardziej oszczędzałam na sobie, tym mniej byłam widoczna dla innych.
Pewnego dnia Agata zadzwoniła do mnie zapłakana. Jej mąż zostawił ją dla młodszej kobiety. — Magda, ja nie wiem, co zrobiłam źle! — płakała w słuchawkę. — Byłam dla niego wszystkim! Gotowałam, sprzątałam, dbałam o dom… A on po prostu odszedł! Słuchałam jej i czułam narastający lęk. Czy mnie też to czeka? Czy jeśli będę tylko „dobrą żoną i matką”, to wystarczy?
Zaczęłam obserwować kobiety wokół siebie. Sąsiadka z naprzeciwka zawsze miała pomalowane paznokcie i uśmiech na twarzy. Koleżanka z pracy chodziła na jogę i spotykała się z przyjaciółkami. Ja wiecznie zmęczona, w starym swetrze i rozciągniętych dresach.
Pewnego wieczoru Tomek wrócił późno do domu. Pachniał damskimi perfumami. — Byliśmy z pracy na kolacji — rzucił szybko, widząc moje spojrzenie. Nie pytałam o nic więcej, ale całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: „Czy on mnie jeszcze kocha? Czy jestem dla niego atrakcyjna? Czy może już tylko wygodna?”
Następnego dnia postanowiłam zrobić coś dla siebie. Poszłam do tej samej witryny sklepu i kupiłam sukienkę, o której marzyłam od miesięcy. Sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie ciepło: — Pięknie pani w niej wygląda! — powiedziała szczerze.
Wróciłam do domu z bijącym sercem. Dzieci patrzyły na mnie zdziwione: — Mamo, wyglądasz jak księżniczka! Tomek spojrzał na mnie uważniej niż zwykle: — Ładnie wyglądasz… dawno cię takiej nie widziałem.
Przez chwilę poczułam się ważna. Ale zaraz wróciły wyrzuty sumienia: „Może powinnam była kupić coś dzieciom? Może lepiej było odłożyć te pieniądze?” Wieczorem znów usiadłam do dziennika:
„Dlaczego tak trudno jest mi pozwolić sobie na odrobinę szczęścia? Dlaczego czuję się winna za to, że chcę czegoś dla siebie?”
Minęły tygodnie. Zaczęłam robić małe rzeczy tylko dla siebie: spacer po Plantach bez pośpiechu, kawa z Agatą w ulubionej kawiarni, nowa książka zamiast kolejnej paczki proszku do prania. Dzieci były szczęśliwe widząc uśmiechniętą mamę. Tomek zaczął częściej pytać: — Jak ci minął dzień? Co u ciebie?
Ale nie wszystko było proste. Mama zadzwoniła pewnego dnia z pretensją: — Magda, ty teraz tylko o sobie myślisz! A dzieci? A dom? Przez chwilę poczułam się jak mała dziewczynka przyłapana na czymś złym.
— Mamo — odpowiedziałam spokojnie — jeśli ja nie będę szczęśliwa, nikt w tym domu nie będzie szczęśliwy.
Po tej rozmowie długo płakałam. Ale wiedziałam już jedno: nie chcę być przezroczysta. Nie chcę żyć tylko dla innych.
Dziś patrzę w lustro i widzę kobietę zmęczoną życiem, ale też silną i odważną. Nauczyłam się mówić „nie” i prosić o pomoc. Zrozumiałam też słowa Remarque’a: jeśli sama nie będę dla siebie ważna, nikt inny tego za mnie nie zrobi.
Czy warto było tyle lat oszczędzać na sobie? Czy naprawdę szczęście rodziny zależy tylko od mojego poświęcenia? Może czasem trzeba nauczyć się kochać siebie – żeby inni też mogli nas pokochać naprawdę.