„Kochanie, On Może Mieć Tuziń Żon, Ale Tylko Jedną Matkę”: Wybuchła na Swoją Synową

Penelopa była w pośpiechu tego czwartkowego popołudnia. Lista zakupów w jej ręce wydawała się dłuższa niż zwykle, ale jej determinacja, by szybko wejść i wyjść z supermarketu, była silna. Gdy pędziła przez alejki, jej torebka uderzyła w półkę, powodując upadek kluczy na podłogę. Zanim zdążyła zareagować, młody mężczyzna już je podniósł.

„Proszę bardzo,” powiedział Jakub, podając jej klucze z delikatnym uśmiechem.

„Dziękuję,” odpowiedziała Penelopa, ledwo nawiązując kontakt wzrokowy, gdy chwyciła klucze z jego ręki i pospieszyła w stronę działu z warzywami. Jakub patrzył, jak znika w tłumie, z lekkim zmarszczeniem brwi.

Penelopa była zbyt zajęta, by zauważyć ciekawskie spojrzenie swojej teściowej, Genowefy, która widziała całą wymianę z drugiego końca alejki. Genowefa przyjechała z innego miasta i postanowiła zrobić Penelopie niespodziankę w supermarkecie. Jednak scena, którą właśnie zobaczyła, wywołała w niej inny rodzaj niespodzianki.

Później tego wieczoru, gdy zebrali się na kolację w domu Penelopy, powietrze było gęste od niewypowiedzianych słów. Syn Genowefy, Albert, był radośnie nieświadomy napięcia między swoją żoną a matką. Gdy opowiadał o swoim dniu, Genowefa nagle mu przerwała.

„Kochanie, pamiętaj, mężczyzna może mieć tuzin żon, ale tylko jedną matkę,” powiedziała ostro, patrząc znacząco na Penelopę.

Penelopa, zaskoczona, zakrztusiła się wodą. „Przepraszam?” wykrztusiła, jej twarz zaczerwieniła się z zakłopotania i zawstydzenia.

Genowefa kontynuowała surowym głosem: „Widziałam, jak rozmawiałaś z tym młodym mężczyzną dzisiaj w sklepie. Trochę za bardzo wdzięczna za samo podniesienie kluczy, nie sądzisz?”

Albert, patrząc od matki do żony, zdał sobie sprawę z powagi oskarżenia. „Mamo, co ty mówisz? Penelopo, co się stało?”

Próbując odzyskać spokój, Penelopa wyjaśniła niewinną sytuację, ale słowa Genowefy już zasiały ziarna wątpliwości w umyśle Alberta. Kolacja zakończyła się niekomfortową ciszą.

W ciągu następnych kilku tygodni relacja między Penelopą a Genowefą stawała się coraz chłodniejsza. Albert był rozdarty między swoją żoną a matką. Zaufanie i swoboda, które kiedyś charakteryzowały jego małżeństwo z Penelopą, powoli zanikały.

Pewnego wieczoru, gdy Penelopa i Albert siedzieli w salonie, napięcie osiągnęło punkt krytyczny. „Czy wierzysz w insynuacje swojej matki?” zapytała Penelopa cicho.

Albert zawahał się, jego milczenie mówiło wszystko. Zrozpaczona Penelopa wstała. „Nie mogę tak żyć, Albercie. Nie z kimś, kto mi nie ufa.”

Po tych ostatnich słowach Penelopa spakowała swoje rzeczy i opuściła dom, który razem budowali. Albert patrzył, jak odchodzi, zdając sobie sprawę zbyt późno, że w swoim wahaniu wybrał podejrzenia matki nad uczciwość żony.

Klucze zostały podniesione, ale to, co rozpadło się tego dnia w supermarkecie, nie mogło być tak łatwo naprawione.