W cieniu teściowej – Moja walka o przyszłość córki i wnuków

— Mamo, proszę cię, nie zaczynaj znowu — Kasia patrzy na mnie z rezygnacją, a jej dłonie nerwowo gładzą brzuch. Jest w ósmym miesiącu ciąży, a ja widzę, jak bardzo jest zmęczona. Siedzimy w jej kuchni, w bloku na warszawskim Ursynowie. Za oknem szarówka, w powietrzu czuć napięcie.

— Kasiu, nie mogę udawać, że nic się nie dzieje! — mówię ciszej, żeby nie obudzić małego Antosia w pokoju obok. — Twój mąż chce przepisać dom na swoją matkę. Przecież to wasz wspólny dom!

Kasia wzdycha ciężko. — Mamo, Michał mówi, że to tylko formalność. Że tak będzie bezpieczniej, bo jego mama ma lepszą zdolność kredytową…

— A ty w to wierzysz? — przerywam jej ostro. — Przecież dobrze wiesz, jaka jest pani Halina. Od początku traktuje cię jak intruza!

Cisza. Kasia spuszcza wzrok. Wiem, że ją ranię, ale nie mogę inaczej. Od kiedy Michał pojawił się w jej życiu, czuję się jakby ktoś powoli wyrywał mi córkę z rąk. Najpierw ślub, potem przeprowadzka do domu jego rodziców pod Warszawą. Teraz ten dom…

Pamiętam pierwsze spotkanie z Haliną. Uśmiechnięta, elegancka kobieta z chłodnym spojrzeniem. „Kasia jest taka młoda… Czy na pewno wie, w co się pakuje?” — rzuciła wtedy niby żartem. Od tamtej pory każda nasza rozmowa była jak pojedynek.

— Mamo, proszę cię… — Kasia łapie mnie za rękę. — Nie chcę się kłócić. Michał naprawdę chce dobrze.

— A ty? Czego ty chcesz? — pytam cicho.

W jej oczach widzę łzy. — Chcę spokoju. Chcę mieć rodzinę…

Przez chwilę milczymy. Słyszę tylko tykanie zegara i cichy szum lodówki. Wiem, że przesadzam, ale nie potrafię inaczej. Od kiedy zostałam wdową, Kasia i Antoś są całym moim światem.

Kilka dni później dzwoni do mnie Michał.

— Pani Aniu, możemy porozmawiać? — jego głos brzmi oficjalnie.

— Oczywiście — odpowiadam chłodno.

Spotykamy się w kawiarni niedaleko ich domu. Michał jest spięty.

— Wiem, że jest pani przeciwna przepisaniu domu na moją mamę — zaczyna bez ogródek. — Ale to naprawdę tylko zabezpieczenie kredytu. Mama zgodziła się być współwłaścicielką na czas spłaty.

Patrzę mu prosto w oczy. — A co jeśli coś się stanie? Jeśli wasz związek się rozpadnie? Jeśli twoja mama zdecyduje się sprzedać dom?

Michał milknie na chwilę. — Pani Aniu… Ja kocham Kasię. Nigdy bym jej nie skrzywdził.

— Ale twoja mama już nie raz pokazała, że potrafi być bezwzględna — mówię cicho.

Michał zaciska usta. — Proszę mi zaufać.

Wracam do domu z jeszcze większym niepokojem. W nocy nie mogę spać. Przewracam się z boku na bok i myślę o tym, jak łatwo można stracić wszystko przez jedną decyzję.

Kilka tygodni później Kasia rodzi córeczkę – Zosię. Wszyscy cieszymy się z nowego życia, ale cień Haliny wisi nad nami coraz mocniej.

Pewnego dnia odbieram telefon od Kasi.

— Mamo… — jej głos drży. — Halina powiedziała mi dziś, że skoro dom jest na nią przepisany, to ona będzie decydować o remontach i wydatkach…

Czuję, jak krew odpływa mi z twarzy.

— Kasiu! Przecież mówiłam! To pułapka!

— Mamo… ja już nie mam siły… Michał mówi, żebym się nie przejmowała… Ale ona wchodzi do nas bez pukania! Krytykuje wszystko! Nawet to, jak karmię Zosię!

Słucham tego i czuję narastającą wściekłość i bezsilność. Próbuję rozmawiać z Michałem, ale on tylko powtarza: „Mama chce dobrze”.

Zaczynam szukać pomocy u znajomych prawników. Dowiaduję się, że jeśli Halina jest współwłaścicielką domu, może zrobić z nim niemal wszystko bez zgody Kasi.

Idę do Kasi i mówię jej całą prawdę.

— Musisz walczyć o siebie i dzieci! — mówię stanowczo. — Nie możesz pozwolić, żeby ktoś inny decydował o twoim życiu!

Kasia płacze. — Boję się… Nie chcę wojny w rodzinie…

— Czasem trzeba zawalczyć o swoje szczęście — odpowiadam cicho.

Wkrótce wybucha awantura między Kasią a Michałem. Halina staje po stronie syna. Kasia pakuje rzeczy i z dwójką dzieci wraca do mnie na Ursynów.

Przez kilka tygodni żyjemy w zawieszeniu. Kasia jest przybita, Antoś tęskni za tatą, a ja próbuję być silna dla wszystkich.

Pewnego wieczoru Kasia siada obok mnie na kanapie.

— Mamo… Dziękuję ci… Gdyby nie ty, dalej bym pozwalała sobą rządzić…

Przytulam ją mocno.

Michał zaczyna walczyć o rodzinę. Prosi Kasię o rozmowę, obiecuje zmiany. Halina dzwoni do mnie z pretensjami: „To przez panią moja rodzina się rozpada!”

Odpowiadam spokojnie:

— Może czasem trzeba pozwolić dzieciom żyć po swojemu?

Kasia i Michał idą na terapię dla par. Po kilku miesiącach decydują się przepisać dom wyłącznie na siebie i wracają do siebie – już silniejsi i bardziej świadomi swoich granic.

A ja? Siedzę wieczorem przy oknie i patrzę na światła miasta.

Czy zrobiłam dobrze? Czy każda matka powinna tak walczyć o swoje dziecko? A może czasem trzeba pozwolić im popełniać własne błędy?