To nie były tylko kolczyki. Historia zdrady, która rozdarła moją rodzinę

„To są moje kolczyki! Jak one mogły się znaleźć na aukcji?” – krzyknęłam, patrząc na ekran laptopa, a serce waliło mi jak młotem. Był środek nocy, a ja nie mogłam spać, przewracając się z boku na bok. Od tygodnia szukałam moich ulubionych kolczyków z bursztynem – pamiątki po babci, jedynej osobie, która naprawdę mnie rozumiała. Przeszukałam całe mieszkanie, nawet pod pralką i za lodówką. Nic. A teraz widziałam je na zdjęciu w internecie, wystawione przez anonimowego sprzedawcę z mojego miasta.

Zadzwoniłam do męża – Bartka – który spał w drugim pokoju po naszej ostatniej kłótni. „Bartek! Wstawaj! Zobacz!”

Przetarł oczy i podszedł do mnie niechętnie.

– Co się stało, Zosia? – zapytał zaspanym głosem.

– To są moje kolczyki! Ktoś je sprzedaje na OLX!

Spojrzał na ekran i wzruszył ramionami.

– Może ktoś ma podobne? Przecież to zwykłe kolczyki.

– Nie! Zobacz ten rysunek na zapięciu! Sama go zrobiłam igłą jako dziecko!

Bartek westchnął ciężko.

– Zosia, może po prostu je zgubiłaś? Przestań już z tymi teoriami spiskowymi.

Poczułam, jak narasta we mnie złość. Od miesięcy czułam się w tym domu coraz bardziej obco. Bartek był wiecznie nieobecny, a jego matka – teściowa – wtrącała się we wszystko. Ostatnio coraz częściej przychodziła bez zapowiedzi, narzekając na moje gotowanie i porządek.

Następnego dnia zadzwoniłam do mojej siostry, Marty.

– Marta, muszę ci coś powiedzieć. Moje kolczyki są na OLX. Ktoś je sprzedaje!

– Żartujesz? – usłyszałam w słuchawce jej zduszony głos. – Przecież to pamiątka po babci! Może powinnaś zgłosić to na policję?

– Najpierw chcę się dowiedzieć, kto to wystawił.

Z pomocą Marty ustaliłyśmy numer telefonu sprzedawcy. Zadzwoniłam, udając zainteresowaną klientkę.

– Dzień dobry, dzwonię w sprawie kolczyków z bursztynem…

Po drugiej stronie usłyszałam kobiecy głos. Młody, ale znajomy.

– Tak, są jeszcze dostępne. Możemy się umówić na odbiór osobisty na Starym Mieście.

Umówiłam się na spotkanie następnego dnia. Całą noc nie spałam, analizując w głowie każdą wizytę w naszym domu. Ostatnio tylko teściowa i moja kuzynka Aneta były u nas. Ale Aneta nigdy nie weszłaby do mojej sypialni…

Rano Bartek wyszedł do pracy bez słowa. Wzięłam urlop i pojechałam na umówione miejsce z Martą dla wsparcia. Czekałyśmy pod kawiarnią, gdy nagle zobaczyłam Anetę idącą szybkim krokiem z małą torebką w ręku.

– Aneta? – wyszeptałam z niedowierzaniem.

Zatrzymała się jak wryta.

– Zosia? Co ty tu robisz?

– To ja powinnam zapytać! Sprzedajesz moje kolczyki?

Aneta pobladła i zaczęła się jąkać.

– Ja… ja tylko…

– Skąd je masz?!

W tym momencie Marta podeszła bliżej i złapała ją za ramię.

– Mów prawdę!

Aneta spuściła wzrok.

– Dostałam je od cioci Ireny… Twojej teściowej. Powiedziała, że to prezent dla mnie za pomoc przy przeprowadzce.

Zatkało mnie. Teściowa zawsze patrzyła na mnie z góry, ale nie sądziłam, że byłaby zdolna do czegoś takiego.

Po południu pojechałam do niej bez zapowiedzi. Otworzyła mi drzwi z wymuszonym uśmiechem.

– Zosiu! Co za niespodzianka!

– Możemy porozmawiać?

Usiadłyśmy w salonie pełnym bibelotów i zdjęć Bartka z dzieciństwa.

– Ireno, czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego dałaś Anecie moje kolczyki?

Zbladła i zaczęła nerwowo poprawiać apaszkę.

– Myślałam, że już ci nie zależy na takich starociach… Leżały od lat w szufladzie. Aneta pomagała mi tyle razy…

– To była pamiątka po mojej babci! Jak mogłaś?

Wstała gwałtownie.

– Nie przesadzaj! Masz tyle biżuterii! A Aneta jest samotna i ledwo wiąże koniec z końcem!

Poczułam łzy napływające do oczu.

– To nie o pieniądze chodzi! To była jedyna rzecz po babci!

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Wieczorem Bartek wrócił i zobaczył mnie płaczącą przy stole.

– Znowu płaczesz? Co się stało tym razem?

Opowiedziałam mu wszystko. Najpierw nie wierzył, potem zaczął krzyczeć:

– Moja matka nigdy by czegoś takiego nie zrobiła! Ty zawsze musisz robić afery!

Wybiegł trzaskając drzwiami. Przez kolejne dni nie odzywał się do mnie prawie wcale. Teściowa przysłała mi SMS-a: „Nie rób scen rodzinnych przez jakieś stare kolczyki”.

Czułam się zdradzona przez wszystkich: przez męża, który mnie nie wspierał; przez teściową, która zabrała coś mojego bez pytania; przez Anetę, która sprzedała rodzinny skarb za grosze.

Marta próbowała mnie pocieszać:

– Zosia, musisz być silna. Nie pozwól im sobą pomiatać!

Ale jak być silną, gdy własna rodzina traktuje cię jak intruza?

Po tygodniu Bartek wrócił do domu późno w nocy i rzucił mi pudełeczko na stół.

– Proszę. Twoje kolczyki. Mama oddała Anecie pieniądze i je odkupiła. Teraz możesz przestać robić z igły widły?

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– To wszystko? Nawet nie przeprosisz?

Wzruszył ramionami i poszedł spać.

Siedziałam długo przy stole, obracając kolczyki w palcach. Były moje – ale już nigdy nie będą takie same. Straciłam coś więcej niż biżuterię: straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufania do ludzi, których uważałam za rodzinę.

Dziś patrzę na tych wszystkich bliskich inaczej. Czy można wybaczyć zdradę dla świętego spokoju? Czy lepiej postawić granicę i zacząć żyć własnym życiem?

Czasem pytam siebie: czy rodzina to naprawdę ci, którzy mają ten sam adres zameldowania – czy ci, którzy nigdy nie pozwoliliby ci poczuć się samotną w swoim własnym domu?