Teściowa, która dzieli wnuki – czy rodzina przetrwa jej niesprawiedliwą tradycję?
– Znowu tylko dla Kacpra? – wyszeptałam, patrząc na stół zastawiony prezentami. Moja córka, Zosia, stała obok mnie, ściskając w dłoni jedyną czekoladę, jaką dostała od babci. Kacper, syn mojej szwagierki, rozpakowywał kolejną paczkę Lego, a jego śmiech odbijał się echem po całym salonie.
Wiedziałam, że to się powtórzy. Zawsze się powtarza. Od kiedy tylko pamiętam, teściowa – pani Jadwiga – miała swoich ulubieńców. Ale nigdy nie sądziłam, że będę musiała patrzeć, jak moje własne dziecko cierpi przez jej niesprawiedliwość.
– Mamo, dlaczego babcia mnie nie lubi? – zapytała Zosia cicho, jej oczy były pełne łez.
Zamarłam. Co miałam jej odpowiedzieć? Że dorosła kobieta potrafi być tak okrutna wobec niewinnego dziecka? Że nie wiem, dlaczego moja teściowa nigdy nie potrafiła zaakceptować mnie ani mojej córki?
Mój mąż, Tomek, stał po drugiej stronie pokoju. Udawał, że nie widzi. Jak zwykle. Jego matka była dla niego świętością – nie wolno było jej krytykować. Nawet jeśli raniła nas wszystkich.
Pamiętam pierwszy raz, kiedy poczułam się wykluczona. Było to na naszym weselu. Jadwiga podeszła do mnie i powiedziała: „Mam nadzieję, że będziesz dobrą żoną dla Tomka. On zasługuje na wszystko, co najlepsze.” Wtedy jeszcze myślałam, że to troska. Dziś wiem, że to była pierwsza z wielu prób ustawienia mnie na swoim miejscu.
Z czasem nauczyłam się ignorować jej drobne złośliwości. Ale kiedy pojawiła się Zosia, wszystko się nasiliło. Każda wizyta u teściowej była dla mnie jak egzamin. Czy Zosia jest wystarczająco grzeczna? Czy ładnie się ubrała? Czy nie przeszkadza Kacprowi?
Kacper był oczkiem w głowie babci. Syn starszej córki Jadwigi – Magdy – zawsze dostawał wszystko, co najlepsze. Nowe zabawki, ubrania, wyjazdy do kina czy na lody. Zosi przypadały resztki uwagi i czasem jakaś drobnostka – byle nie poczuła się zbyt ważna.
– Przesadzasz – mówił Tomek za każdym razem, gdy próbowałam z nim o tym rozmawiać. – Mama kocha wszystkie wnuki tak samo.
Ale ja widziałam prawdę. I widziała ją też Zosia.
Pewnego dnia wróciłyśmy z kolejnej rodzinnej imprezy. Zosia była cicha przez całą drogę samochodem.
– Mamo… czy ja zrobiłam coś złego? – zapytała nagle.
Serce mi pękło.
– Nie, kochanie. Jesteś cudowna i bardzo cię kocham – odpowiedziałam, próbując ukryć łzy.
Ale w środku narastał we mnie bunt i bezsilność.
Zaczęłam unikać spotkań rodzinnych. Wymyślałam wymówki: choroba, zajęcia dodatkowe Zosi, praca. Tomek był coraz bardziej zirytowany.
– Przestań robić z igły widły! – krzyczał pewnego wieczoru. – To moja rodzina! Nie możesz jej odcinać od babci!
– A ty nie widzisz, jak ona traktuje naszą córkę?!
Wtedy pierwszy raz naprawdę się pokłóciliśmy. Słowa padały ciężkie jak kamienie.
– Może to z tobą jest coś nie tak? Może Zosia powinna bardziej się starać?
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Zosia coraz częściej zamykała się w swoim pokoju. Przestała zapraszać koleżanki, przestała się śmiać.
Pewnego wieczoru usłyszałam jej cichy płacz przez drzwi.
– Babcia powiedziała Magdzie, że Kacper jest jej oczkiem w głowie… A ja? Kim ja jestem? – szeptała do swojej ulubionej maskotki.
Wtedy postanowiłam działać.
Umówiłam się na rozmowę z Jadwigą. Serce waliło mi jak młotem, gdy dzwoniłam do drzwi jej mieszkania.
– O co chodzi? – zapytała chłodno.
– Chciałabym porozmawiać o Zosi…
Nie pozwoliła mi dokończyć.
– Zosia jest w porządku. Ale Kacper to mój pierwszy wnuk… To naturalne, że mam z nim inną więź.
– Ale ona cierpi! – wybuchłam. – Widzi pani różnicę i czuje się gorsza!
Jadwiga wzruszyła ramionami.
– Dzieci muszą nauczyć się, że życie nie jest sprawiedliwe.
Wyszłam stamtąd roztrzęsiona i wściekła. Wiedziałam już, że nie mogę liczyć na zmianę ze strony teściowej.
Ale Tomek… On był moją ostatnią nadzieją.
Wieczorem usiadłam z nim przy stole.
– Tomek… Jeśli nie postawisz granic swojej matce, stracisz naszą córkę. I mnie też.
Patrzył na mnie długo w milczeniu.
– Nie wiem, czy potrafię…
– Musisz wybrać – powiedziałam cicho. – Albo twoja matka i jej zasady… albo my.
To była najtrudniejsza noc w moim życiu. Nie spałam ani minuty. Rano Tomek spakował się i pojechał do matki.
Zostałyśmy same z Zosią. Przez kilka dni żyłyśmy jak w zawieszeniu. Bałam się każdego dźwięku telefonu, każdej wiadomości od Tomka.
W końcu wrócił. Bez słowa przytulił Zosię i mnie.
– Przepraszam – wyszeptał. – Byłem ślepy…
Od tamtej pory zaczęliśmy budować naszą rodzinę na nowo. Ograniczyliśmy kontakty z Jadwigą do minimum. Zosia powoli odzyskiwała radość życia.
Ale czasem wciąż wracam myślami do tamtych dni i pytam siebie: ile dzieci musi jeszcze poczuć się gorszymi przez dorosłych? Czy naprawdę tak trudno jest kochać sprawiedliwie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?