Targi emocji w pustym domu – historia Eweliny i jej syna Michała
Drzwi trzasnęły z hukiem, aż podskoczyłam na kanapie. Była 1:37 w nocy. Znowu. Michał wracał później niż obiecał, a ja – choć powtarzałam sobie, że nie będę czekać – nie mogłam zasnąć. Siedziałam w ciemnym salonie, wpatrzona w rozświetlony ekran telefonu, śledząc każdą minutę. W głowie kłębiły się myśli: „Co jeśli coś mu się stało? Dlaczego nie dzwoni? Czy on w ogóle jeszcze mnie potrzebuje?”
– Mamo, nie śpisz? – Michał wszedł bezszelestnie, jakby chciał mnie nie obudzić, choć doskonale wiedział, że i tak czekam.
– Nie mogę spać, kiedy nie wiem, gdzie jesteś – odpowiedziałam z wyrzutem, czując jak głos mi drży.
– Przecież pisałem, że jestem u Kamila.
– Napisałeś o 19:00. Teraz jest prawie druga! – wybuchłam. – Czy tak trudno zadzwonić?
– Mamo, mam 27 lat. Proszę cię…
Zamilkłam. W tej ciszy słyszałam tylko własne serce. Michał rzucił plecak na fotel i poszedł do kuchni. Słyszałam szum wody, potem brzęk szklanki. Wrócił i usiadł naprzeciwko mnie.
– O co ci chodzi? – zapytał już spokojniej.
– O to, że nie wiem, co się z tobą dzieje. Że coraz rzadziej rozmawiamy. Że… – urwałam, bo łzy napłynęły mi do oczu.
Michał westchnął ciężko.
– Mamo, ja mam swoje życie. Pracuję, spotykam się z ludźmi…
– Z ludźmi? Znowu z tą Pauliną? – nie mogłam się powstrzymać.
– Tak, z Pauliną. I co z tego?
– Myślałam… myślałam, że po tym wszystkim…
Nie dokończyłam. Po rozwodzie z jego ojcem zostałyśmy same na długie lata. Michał był moim światem. Teraz czułam się jak nieproszony gość w jego życiu.
– Mamo, nie możesz mi wybierać dziewczyny ani życia. Paulina jest dla mnie ważna.
– Ale ona… ona ma już dziecko! I jest od ciebie starsza!
– I co z tego? – Michał spojrzał na mnie twardo. – To nie twoja sprawa.
Zamilkliśmy oboje. W głowie miałam słowa mojej siostry: „Ewelina, odpuść mu. Inaczej zostaniesz sama.” Ale jak odpuścić? Jak przestać być matką?
Nazajutrz Michał wyszedł wcześnie rano. Nie pożegnał się nawet. Zostawił po sobie tylko zapach perfum i pustkę w mieszkaniu. Przez cały dzień chodziłam jak struta. W pracy nie mogłam się skupić, koleżanki pytały:
– Ewelina, coś się stało?
W końcu wybuchłam przy kawie:
– Mój syn… on chyba mnie już nie potrzebuje.
Basia poklepała mnie po ramieniu:
– Potrzebuje, tylko inaczej niż kiedyś.
Wieczorem zadzwoniła moja mama:
– Ewelinko, daj mu trochę wolności. Pamiętasz siebie w jego wieku?
– Ale ja się boję… Boję się zostać sama.
– Samotność to nie kara. To czasem szansa na nowe życie.
Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, rozmyślając o tym, co powiedziała mama. Może rzeczywiście za bardzo trzymam Michała przy sobie? Może powinnam pozwolić mu odejść?
Kilka dni później wrócił wcześniej niż zwykle.
– Mamo, musimy pogadać.
Usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole. Wyglądał na zmęczonego i spiętego.
– Paulina jest w ciąży – powiedział nagle.
Zatkało mnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że świat się zatrzymał.
– I co teraz? – wyszeptałam.
– Chcę być z nią. Chcę być ojcem dla jej córki i dla naszego dziecka.
Łzy popłynęły mi po policzkach.
– A ja? Gdzie ja będę w tym wszystkim?
Michał ujął moją dłoń.
– Mamo… zawsze będziesz moją mamą. Ale muszę żyć po swojemu.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Ja zamykałam się w swoim pokoju i płakałam do poduszki. On coraz częściej nocował u Pauliny. Czułam się zdradzona przez własne dziecko.
W pracy zaczęły się plotki:
– Słyszałaś? Syn Eweliny będzie miał dziecko z rozwódką!
A ja udawałam silną, choć w środku byłam rozbita na milion kawałków.
Pewnego dnia zadzwoniła Paulina.
– Pani Ewelino… czy możemy porozmawiać?
Nie chciałam się zgodzić, ale ciekawość zwyciężyła nad dumą.
Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku. Paulina była spokojna, opanowana, patrzyła mi prosto w oczy.
– Wiem, że trudno pani zaakceptować naszą relację. Ale kocham Michała i chcę dla niego dobrze.
Milczałam długo.
– Boję się tylko jednego – wyszeptałam – że zabierze mi pani syna na zawsze.
Paulina uśmiechnęła się smutno:
– On zawsze będzie pani synem. Ale teraz potrzebuje pani wsparcia bardziej niż kiedykolwiek.
Po tej rozmowie długo spacerowałam po mieście. Przypomniały mi się czasy, gdy Michał był mały: jak tulił się do mnie po nocnych koszmarach, jak płakał po pierwszym upadku z roweru…
Może rzeczywiście czas pozwolić mu dorosnąć?
Wieczorem usiadłam przy stole i napisałam do niego wiadomość:
„Michałku, przepraszam za wszystko. Kocham cię i chcę być częścią twojego życia – takiego, jakie wybierzesz.”
Odpisał niemal od razu:
„Dziękuję mamo. Jutro przyjdziemy razem na obiad.”
Kiedy następnego dnia zobaczyłam ich razem – Michała trzymającego za rękę Paulinę i jej małą córeczkę Zosię – poczułam ukłucie żalu i… ulgę jednocześnie. Przy stole było głośno, śmiesznie i trochę niezręcznie. Ale wiedziałam już jedno: rodzina to nie tylko więzy krwi, ale też gotowość do akceptacji zmian i nowych ludzi w naszym życiu.
Dziś siedzę sama w salonie i patrzę na zdjęcie Michała z Pauliną i Zosią na komodzie. Czasem czuję pustkę, czasem dumę. Czy można być szczęśliwym mimo samotności? Czy potrafimy kochać naprawdę tylko wtedy, gdy pozwalamy odejść tym, których kochamy najbardziej?
A wy – czy potrafilibyście puścić wolno swoje dziecko? Czy łatwo zaakceptować nową rodzinę syna lub córki?