Ślub, który nigdy się nie odbył: Mroczna tajemnica mojej siostry zniszczyła wszystko
Wszystko rozegrało się w ciągu jednej nocy. Siedziałam na podłodze w kuchni, w sukni ślubnej, której nie miałam już nigdy założyć. Wokół mnie leżały rozsypane płatki róż i porozrzucane zaproszenia. Telefon dzwonił bez przerwy – najpierw mama, potem ciocia, potem ktoś z pracy. Ale ja nie odbierałam. Wpatrywałam się w ścianę, próbując zrozumieć, jakim cudem jeden sekret mojej siostry mógł zburzyć wszystko, co budowałam przez lata.
Mam na imię Zofia. Mam 29 lat i do zeszłego tygodnia byłam narzeczoną Michała – człowieka, którego kochałam całym sercem. Nasza historia była jak z polskiego filmu: poznaliśmy się na juwenaliach w Krakowie, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia, a po trzech latach wspólnego życia zdecydowaliśmy się na ślub. Wszystko było już gotowe: sala w dworku pod Wieliczką, orkiestra, lista gości, nawet menu ustalone z babcią, bo przecież „barszczyk musi być taki jak u nas w domu”.
Moja rodzina była zawsze… skomplikowana. Ojciec odszedł, gdy byłam mała. Mama wychowywała mnie i moją starszą siostrę – Weronikę – sama. Weronika była moim przeciwieństwem: ja cicha, ona głośna; ja pilna uczennica, ona wiecznie na bakier z nauczycielami. Ale kochałyśmy się mimo wszystko. Przynajmniej tak myślałam.
Na tydzień przed ślubem Weronika zadzwoniła do mnie wieczorem.
– Zosia, musimy pogadać. Teraz. To ważne.
– Co się stało? – zapytałam zaniepokojona.
– Przyjedź do mnie. Proszę.
Pojechałam do niej przez pół miasta. Siedziała na balkonie z papierosem i butelką taniego wina.
– Nie powinnam ci tego mówić… Ale nie mogę już dłużej udawać.
– Werka, co ty wygadujesz?
– To o Michale…
Serce mi stanęło.
– Co z nim?
Weronika spojrzała mi prosto w oczy:
– Byliśmy razem. Dawno temu. Jeszcze zanim was poznałam ze sobą oficjalnie. On był wtedy po rozstaniu z tą swoją Anką…
Zrobiło mi się słabo.
– Kiedy? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bo myślałam, że to nic nie znaczyło! On był dla mnie tylko przygodą… Ale potem zobaczyłam, jak bardzo go kochasz. I nie chciałam ci tego odbierać.
Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, próbując sobie przypomnieć wszystkie momenty, kiedy Weronika patrzyła na Michała inaczej niż powinna. Czy to możliwe? Czy przez te wszystkie lata żyłam w kłamstwie?
Rano zadzwoniłam do Michała.
– Musimy porozmawiać.
Przyszedł od razu. Był blady jak ściana.
– Wiedziałeś, że Weronika mi powie?
– Domyślałem się…
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Bo to było zanim byliśmy razem! Myślałem, że to nie ma znaczenia…
– Dla mnie ma! – krzyknęłam przez łzy.
Przez kolejne dni w domu panowała atmosfera grobowa. Mama płakała po kątach, babcia przeklinała „te dzisiejsze czasy”, a Weronika zamknęła się w swoim pokoju i nie wychodziła nawet na obiad.
W końcu przyszedł dzień próby generalnej przed ślubem. Wszyscy byli spięci. Michał próbował ze mną rozmawiać, ale ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wreszcie wybuchłam:
– Nie mogę tego zrobić! Nie mogę wyjść za mąż za kogoś, kto spał z moją siostrą!
Wszyscy zamilkli. Mama zaczęła szlochać głośno.
Weronika wybiegła z domu trzaskając drzwiami.
Michał stał jak sparaliżowany.
Wieczorem zadzwonił do mnie:
– Zosiu… Kocham cię. To był błąd sprzed lat. Proszę, nie przekreślaj nas przez coś takiego…
Ale ja już wiedziałam, że nie potrafię żyć z tym cieniem nad głową. Każda rodzinna uroczystość byłaby dla mnie koszmarem. Każde spojrzenie Weroniki – przypomnieniem zdrady.
Odwołałam ślub. Zadzwoniłam do wszystkich gości. Tłumaczyłam się wymijająco – „sprawy rodzinne”, „musimy przemyśleć pewne rzeczy”.
Przez kolejne dni telefon dzwonił bez przerwy. Ciocia Basia przyjechała z Warszawy i próbowała mnie przekonać:
– Zosiu, życie jest krótkie! Ludzie robią głupsze rzeczy i jakoś żyją dalej!
Ale ja nie chciałam żyć „jakoś”. Chciałam być szczęśliwa – a nie potrafiłabym już zaufać ani Michałowi, ani Weronice.
Mama próbowała mediować:
– Zosiu, Weronika cię kocha! To był tylko jeden raz!
Ale dla mnie to był raz za dużo.
Weronika napisała mi długiego maila:
„Zosia,
Wiem, że cię zraniłam. Nie umiem sobie tego wybaczyć. Gdybym mogła cofnąć czas… Ale nie mogę. Chciałam być twoją świadkową i najlepszą siostrą na świecie. Teraz zostały mi tylko wyrzuty sumienia.”
Nie odpisałam jej przez kilka dni. W końcu napisałam tylko:
„Potrzebuję czasu.”
Minął miesiąc. Michał wyprowadził się do innego miasta – podobno dostał pracę w Poznaniu. Weronika wyjechała do ciotki na Mazury i przestałyśmy rozmawiać prawie zupełnie.
A ja? Chodzę do pracy jak cień samej siebie. Znajomi pytają: „Zosiu, kiedy wracasz do życia?” Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę.
Czasem zastanawiam się: czy powinnam była wybaczyć? Czy lojalność wobec rodziny jest ważniejsza niż własne szczęście? Czy można budować przyszłość na kłamstwie?
Może ktoś z was zna odpowiedź? Bo ja wciąż jej szukam.