Ser, który podzielił rodzinę – historia o zdradzie, przebaczeniu i sile kobiet
Wszystko zaczęło się od krzyku. Był środek nocy, a ja – trzynastoletnia wtedy – zerwałam się z łóżka, bo z kuchni dobiegały odgłosy tłuczonego szkła i podniesionych głosów. Wbiegłam na bosaka, serce waliło mi jak młotem. Mama stała przy stole, trzymając w ręku słoik z domowym serem. Naprzeciwko niej – babcia, czerwona ze złości, a obok, skulona na krześle, ciocia Bożena. To nie była moja prawdziwa ciocia, tylko przyjaciółka mamy jeszcze z czasów technikum. Ale u nas w domu wszyscy mówili na nią „ciocia”, bo była częścią naszego życia od zawsze.
– Elżbieta, opamiętaj się! – wrzeszczała babcia. – Przez tę twoją Bożenę cała rodzina się rozpadnie!
Mama milczała, ale jej ręka drżała tak mocno, że ser niemal wypadał ze słoika. Tata stał w drzwiach, blady jak ściana. Ja czułam, że zaraz się rozpłaczę.
– Mamo… – szepnęłam niepewnie.
– Idź do siebie, Zosia – powiedziała mama cicho, nie patrząc mi w oczy.
Ale nie poszłam. Zamiast tego usiadłam na podłodze i zaczęłam słuchać. Tak dowiedziałam się o wszystkim.
Bożena była kobietą po przejściach. Jej mąż zostawił ją dla młodszej, dzieci wyjechały do Anglii i przestały dzwonić. Została sama w kawalerce na Pradze, z kotem i długami. Mama zawsze powtarzała: „Przyjaźń to świętość”. Dlatego kiedy Bożena poprosiła o pomoc, mama zaproponowała jej zamieszkanie u nas na jakiś czas. Babcia była przeciwna od początku.
– Ona cię wykorzystuje! – powtarzała codziennie. – Zobaczysz, jeszcze cię wciągnie w swoje bagno!
Ale mama była uparta. I tak Bożena zamieszkała z nami. Najpierw na kanapie w salonie, potem zajęła mój pokój, a ja przeniosłam się do babci. Niby nic wielkiego – przecież to tylko tymczasowo…
Tylko że „tymczasowo” trwało już trzeci miesiąc.
Bożena próbowała się odwdzięczyć. Gotowała obiady, sprzątała, a pewnego dnia przyniosła ze sobą słoik domowego sera. Pachniał dziwnie – trochę jak stare skarpetki, trochę jak wiejski targ. Babcia skrzywiła się już na sam widok.
– Nie będę tego jadła! – powiedziała stanowczo.
Ale mama spróbowała i zachwyciła się smakiem. Od tej pory ser pojawiał się na stole codziennie – w pierogach, naleśnikach, nawet w zupie.
Z czasem zaczęły się kłótnie. Babcia zarzucała mamie, że zaniedbuje dom przez Bożenę. Tata coraz częściej wracał późno z pracy i zamykał się w garażu. Ja czułam się jak intruz we własnym domu.
Pewnego dnia wróciłam ze szkoły i zobaczyłam babcię płaczącą przy kuchennym stole.
– Co się stało? – zapytałam cicho.
– Twoja matka sprzedała moją biżuterię! – wykrzyczała babcia przez łzy. – Wszystko dla tej kobiety!
Pobiegłam do mamy. Siedziała z Bożeną w salonie, obie wyglądały na zmęczone i przybite.
– Mamo… czy to prawda?
Mama spojrzała na mnie oczami pełnymi bólu.
– Musiałam… Bożenie groziła eksmisja. Oddam babci wszystko… tylko potrzebuję czasu.
Wtedy po raz pierwszy poczułam do Bożeny złość. Przez nią nasza rodzina zaczęła się rozpadać.
Wieczorem tata wszedł do kuchni i rzucił kluczami o blat.
– Mam tego dość! Albo ona wyjeżdża, albo ja!
Mama rozpłakała się i wybiegła z domu. Pobiegłam za nią aż pod blok sąsiadów.
– Mamo! – wołałam przez łzy.
Zatrzymała się i przytuliła mnie mocno.
– Zosiu… ja nie umiem inaczej. Bożena nie ma nikogo…
– Ale my cię mamy! – krzyknęłam rozpaczliwie.
Mama spojrzała na mnie tak, jakby pierwszy raz zobaczyła mnie naprawdę.
Następnego dnia Bożena spakowała walizkę i wyszła bez słowa. W domu zaległa cisza tak gęsta, że aż bolały uszy. Mama zamknęła się w sobie na wiele tygodni. Babcia chodziła dumna jak paw, ale ja widziałam jej łzy nocami. Tata próbował naprawić wszystko żartami i pizzą z Biedronki, ale nic już nie było takie samo.
Po kilku miesiącach Bożena zadzwoniła do mamy. Było już po świętach, śnieg topniał na chodnikach. Mama długo nie odbierała telefonu, ale w końcu odebrała.
– Elka… przepraszam za wszystko…
Mama płakała długo po tej rozmowie. Potem powiedziała mi:
– Czasem trzeba wybrać między lojalnością wobec przyjaciela a rodziną. Ja wybrałam źle…
Dziś mam dwadzieścia siedem lat i sama jestem matką. Często myślę o tamtych wydarzeniach i o tym jednym słoiku sera, który podzielił naszą rodzinę bardziej niż jakakolwiek zdrada czy kłamstwo.
Czy można przebaczyć komuś, kto rozbił rodzinę? Czy lojalność wobec przyjaciela jest ważniejsza niż własne dziecko? A może każdy z nas musi kiedyś wybrać swój ser?