Przemieszczenie dusz: Historia, która zmieniła moje życie

Wszystko zaczęło się w ten pochmurny, listopadowy poranek, kiedy pierwszy raz spojrzałam w oczy Zosi. Miała wtedy cztery lata i patrzyła na mnie z taką powagą, jakby wiedziała o mnie wszystko. – Dzień dobry, pani Marto – powiedziała cicho, a ja poczułam dreszcz na plecach. Nie wiedziałam jeszcze, że to spotkanie wywróci moje życie do góry nogami.

Zosia była córką mojej nowej pracodawczyni, Magdy. Praca opiekunki miała być dla mnie tylko przystankiem przed studiami – dwa razy nie dostałam się na wymarzoną psychologię na Uniwersytecie Warszawskim i postanowiłam spróbować jeszcze raz za rok. Wcześniej dorabiałam jako kelnerka w barze mlecznym na Ochocie, ale to nie było dla mnie. Z dziećmi czułam się dobrze, a Magda wydawała się sympatyczna i otwarta. Jednak już pierwszego dnia zauważyłam coś dziwnego: Zosia miała te same ciemne oczy i lekko zadarty nos co moja mama. Nawet jej sposób śmiania się przypominał mi dzieciństwo.

Wieczorem zadzwoniłam do taty. – Tato, musisz zobaczyć tę dziewczynkę. Ona wygląda jak mama, kiedy była mała! – Marta, przestań. Wiem, że tęsknisz za mamą, ale nie szukaj jej wszędzie – odpowiedział z westchnieniem. Ale ja nie mogłam przestać o tym myśleć.

Z czasem zaczęłam zauważać coraz więcej podobieństw. Zosia miała zwyczaj bawić się włosami dokładnie tak samo jak mama. Kiedyś przyłapałam ją na tym, jak układała klocki w rządki według kolorów – dokładnie tak samo, jak robiła to mama podczas rodzinnych gier planszowych. Pewnego dnia Zosia podeszła do mnie i powiedziała: – Pani Marto, czy pani mama też lubiła śpiewać „Sto lat” na urodziny? Zamurowało mnie. Skąd mogła to wiedzieć?

Nie wytrzymałam i zapytałam Magdę o datę urodzin Zosi. – 14 marca – odpowiedziała bez zastanowienia. Zbladłam. To były dokładnie te same urodziny co mojej mamy! Przez chwilę miałam ochotę uciec z tego mieszkania i nigdy nie wracać.

Zaczęłam rozmawiać z Magdą o rodzinnych historiach. Okazało się, że jej rodzina pochodzi z tego samego regionu Mazowsza co moja mama. – Moja babcia mieszkała kiedyś w Płocku – rzuciła Magda podczas jednej z rozmów przy kawie. – Moja też! – wykrzyknęłam zaskoczona. Im więcej rozmawiałyśmy, tym więcej pojawiało się zbiegów okoliczności.

W domu zaczęły narastać napięcia. Mój brat Michał uważał, że przesadzam. – Marta, to tylko przypadek! Ludzie są podobni do siebie, a dzieci często przypominają kogoś z rodziny – próbował mnie uspokoić. Ale tata był coraz bardziej zirytowany moimi opowieściami o „przemieszczeniu dusz”.

Pewnego wieczoru doszło do kłótni przy kolacji. – Może zamiast zajmować się cudzym dzieckiem, powinnaś pomyśleć o własnym życiu? – rzucił tata z przekąsem. Michał dodał: – Albo przynajmniej skup się na egzaminach, a nie na duchach! Wybiegłam z kuchni ze łzami w oczach.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Magdą szczerze o swoich odczuciach. – Magdo, czy ty wierzysz w reinkarnację? – zapytałam niepewnie. Spojrzała na mnie uważnie i po chwili milczenia odpowiedziała: – Wiesz… czasem mam wrażenie, że Zosia jest kimś więcej niż tylko moją córką. Czasem mówi rzeczy, których nie powinna wiedzieć…

Zaczęłyśmy wymieniać się historiami o dziwnych zachowaniach Zosi. Okazało się, że dziewczynka od najmłodszych lat mówiła o miejscach i ludziach, których nigdy nie widziała. Raz zapytała Magdę: – Mamo, a pamiętasz ten dom z zielonymi okiennicami nad Wisłą? Tam były najlepsze pierogi! Magda była w szoku – taki dom istniał naprawdę w jej rodzinie, ale został sprzedany zanim Zosia się urodziła.

Wkrótce pojawiły się kolejne problemy. Ojciec Zosi, Paweł, wrócił niespodziewanie po dwóch latach nieobecności za granicą. Chciał odzyskać kontakt z córką i próbował wmieszać się w nasze życie. Między nim a Magdą wybuchały awantury niemal codziennie.

– Nie pozwolę ci wychowywać mojej córki na dziwaczkę! – krzyczał Paweł pewnego wieczoru, kiedy usłyszał rozmowę o „przemieszczeniu dusz”.
– To nie twoja sprawa! Gdzie byłeś przez ostatnie dwa lata?!
– Pracowałem! Ktoś musiał zarabiać na ten dom!
– A ja musiałam sama wychowywać Zosię! Nie masz prawa mnie oceniać!

Zosia słyszała te kłótnie i coraz częściej zamykała się w sobie. Próbowałam ją pocieszać, ale sama czułam się coraz bardziej zagubiona.

Pewnego dnia Zosia przyszła do mnie ze swoim ulubionym pluszakiem i powiedziała: – Pani Marto, czy pani mama też czasem płakała wieczorem? Przytuliłam ją mocno i poczułam łzy napływające do oczu.

Wkrótce potem dostałam list z uczelni: zostałam przyjęta na psychologię! Powinnam była się cieszyć, ale zamiast tego poczułam pustkę. Wiedziałam, że będę musiała zostawić Zosię i Magdę same z ich problemami.

Ostatniego dnia pracy przyszłam pożegnać się z Zosią. Usiadłyśmy razem na ławce w parku pod blokiem.
– Będziesz za mną tęsknić? – zapytała cicho.
– Bardzo… Ale zawsze będę o tobie pamiętać.
– A ja będę pamiętać o pani mamie…

Po powrocie do domu długo rozmawiałam z tatą i Michałem o tym wszystkim, co przeżyłam przez ostatni rok.
– Może rzeczywiście przesadzam… Może to tylko zbieg okoliczności…
Tata spojrzał na mnie łagodniej niż zwykle.
– Czasem życie pisze dziwniejsze scenariusze niż nam się wydaje.

Dziś często zastanawiam się nad tym wszystkim. Czy dusze naprawdę mogą wracać do nas pod inną postacią? Czy to tylko nasza tęsknota sprawia, że widzimy bliskich w innych ludziach? A może są rzeczy między niebem a ziemią, których nigdy nie zrozumiemy?

A wy? Wierzycie w przemieszczanie dusz? Czy mieliście kiedyś takie uczucie, że ktoś bliski wrócił do was pod inną postacią?