Podjęłam swoją decyzję – historia o wyborze, który zmienia wszystko

— Dlaczego znowu wracasz tak późno? — głos mojej mamy rozbrzmiał w korytarzu, zanim jeszcze zdążyłam zdjąć buty. — Wiesz, że dziś mieliśmy rozmawiać o kredycie na mieszkanie!

— Mamo, miałam dyżur w szpitalu. Przecież wiesz, że nie mogę wyjść na zawołanie — odpowiedziałam zmęczonym głosem, czując jak napięcie narasta.

— Zawsze masz wymówkę! — westchnęła ciężko. — A twój mąż? Gdzie jest ten twój idealny Michał?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, drzwi do salonu otworzyły się i stanął w nich Michał. W ręku trzymał kubek kawy, a na twarzy miał ten swój chłodny, obojętny uśmiech.

— Jestem tutaj, pani Zofio. — Skinął głową mojej mamie i spojrzał na mnie. — Może porozmawiamy w cztery oczy?

Wiedziałam już, co to oznacza. Od kilku tygodni czułam, że coś się zmienia. Michał był coraz bardziej nieobecny, coraz częściej znikał wieczorami pod pretekstem pracy. Nasze rozmowy ograniczały się do wymiany informacji o rachunkach i zakupach.

Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole. Mama zamknęła się w kuchni, ale słyszałam jak szura garnkami, udając że nie podsłuchuje.

— Musimy porozmawiać — zaczął Michał, patrząc mi prosto w oczy. — O tym wszystkim… O nas.

— O czym dokładnie? — zapytałam cicho, choć serce waliło mi jak młotem.

— O dziecku. O tym, że nie chcę go mieć. Nigdy nie chciałem.

Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.

— Ale… przecież rozmawialiśmy o tym tyle razy! Mówiłeś, że chcesz rodzinę…

— Bo tak wypadało mówić — wzruszył ramionami. — Ale teraz już wiem, że nie chcę tego wszystkiego. Nie chcę być ojcem. Nie chcę zmieniać pieluch i rezygnować z wolności.

— Michał… jestem w ciąży.

Cisza. Tylko zegar tykał na ścianie.

— To twój wybór — powiedział po chwili chłodno. — Ale ja nie będę brał w tym udziału.

Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą z drżącymi dłońmi i łzami spływającymi po policzkach.

Mama weszła do pokoju bez słowa i usiadła obok mnie.

— Wiedziałam, że tak będzie — powiedziała cicho. — On nigdy nie był gotowy na rodzinę.

— Ale ja jestem…

— To twoje życie, Aniu. Musisz podjąć decyzję sama.

Przez kolejne dni Michał praktycznie się nie odzywał. Spał na kanapie, wychodził rano i wracał późno w nocy. W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku, ale pielęgniarki widziały moje czerwone oczy i drżące ręce.

W końcu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Kasi.

— Anka, musisz myśleć o sobie i dziecku — powiedziała stanowczo. — Michał cię nie wspiera. On już wybrał.

Wiedziałam, że ma rację. Ale jak powiedzieć rodzinie? Jak powiedzieć ojcu, który zawsze powtarzał: „Dziecko musi mieć ojca”? Jak spojrzeć ludziom w oczy?

Pewnego wieczoru wróciłam do domu i zobaczyłam Michała pakującego walizkę.

— Wyprowadzam się do kolegi — rzucił bez emocji. — Nie dzwoń do mnie.

Zamknął za sobą drzwi i wtedy poczułam ulgę pomieszaną z rozpaczą. Usiadłam na podłodze i płakałam długo, aż zabrakło mi łez.

Następnego dnia pojechałam do rodziców. Tata siedział przy stole z gazetą.

— Tato… jestem w ciąży. Michał odszedł.

Spojrzał na mnie długo i ciężko westchnął.

— Jesteś moją córką. Damy sobie radę.

Mama objęła mnie ramieniem i po raz pierwszy od lat poczułam się naprawdę bezpieczna.

Ciąża była trudna. Pracowałam do ostatnich tygodni, żeby nie myśleć o samotności. Rodzina pomagała mi jak mogła, ale plotki w małym mieście rozchodziły się błyskawicznie.

— Słyszałaś? Anka została sama z dzieckiem…
— A taki był porządny ten Michał…
— Pewnie coś przeskrobała…

Starałam się nie słuchać tych szeptów, ale bolało. Najbardziej bolało wtedy, gdy widziałam szczęśliwe rodziny na spacerach w parku.

Poród był szybki i bolesny. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam mojego synka – Filipa – wiedziałam już, że wszystko było tego warte.

Mama płakała ze szczęścia, tata przyniósł ogromnego misia i powiedział:

— Teraz jesteśmy we trójkę. I tak będzie najlepiej.

Michał nigdy więcej się nie odezwał. Słyszałam tylko od wspólnych znajomych, że wyjechał za granicę i zaczął nowe życie.

Minęły trzy lata. Filip jest moim całym światem. Czasem jest ciężko – zwłaszcza gdy choruje albo gdy muszę zostawić go u mamy na noc dyżuru – ale nigdy nie żałowałam swojej decyzji.

Ostatnio spotkałam Michała przypadkiem na dworcu kolejowym w Warszawie. Stał z walizką, starszy o kilka lat, z siwymi pasmami we włosach.

Spojrzał na mnie i przez chwilę widziałam w jego oczach cień żalu.

— To twój syn? — zapytał cicho.
— Tak. Filip.
— Jest podobny do ciebie…
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po chwili odszedł bez słowa.

Wieczorem długo patrzyłam na śpiącego Filipa i myślałam o tym wszystkim, co przeszliśmy razem.
Czy można być szczęśliwym mimo samotności? Czy lepiej wybrać siebie niż trwać w kłamstwie?
Czasem trzeba podjąć decyzję – nawet jeśli boli.