Po rozwodzie synowa zażądała domu i samochodu. Broniłam syna, teraz nie mogę widywać wnuków

„Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje,” powiedziałam do Pawła, mojego męża, siedząc przy kuchennym stole. Łzy spływały mi po policzkach, a serce biło jak oszalałe. „Zofia naprawdę zamierza zabrać nam wnuki? Jak mogła być tak okrutna?”

Paweł westchnął ciężko i położył dłoń na mojej. „Kochanie, wiem, że to trudne. Ale musimy być silni dla Grzegorza. On teraz najbardziej nas potrzebuje.”

Grzegorz był naszym jedynym synem. Od zawsze był oczkiem w głowie całej rodziny. Kiedy poznał Zofię, byliśmy szczęśliwi, widząc go tak zakochanego. Zofia była miła i wydawała się idealną partnerką dla naszego syna. Ale z czasem ich związek zaczął się psuć.

„Nie rozumiem, co się stało,” mówiłam do Pawła. „Przecież kiedyś byli tacy szczęśliwi.”

„Ludzie się zmieniają,” odpowiedział Paweł z rezygnacją w głosie. „A może po prostu nigdy nie znaliśmy prawdziwej Zofii.”

Rozwód był burzliwy. Zofia zażądała domu i samochodu, a także pełnej opieki nad dziećmi. Grzegorz był zdruzgotany. Wiedziałam, że muszę go wspierać, choćby nie wiem co.

„Mamo, nie wiem, co robić,” powiedział Grzegorz pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem w salonie. „Zofia chce wszystko. A ja… ja tylko chcę widywać dzieci.”

„Musisz walczyć,” odpowiedziałam stanowczo. „Nie możesz pozwolić jej zabrać wszystkiego.”

Grzegorz pokiwał głową, ale widziałam w jego oczach ból i zmęczenie. Wiedziałam, że to będzie długa i trudna walka.

Kiedy sąd przyznał Zofii dom i samochód, byłam wściekła. Jak mogli tak postąpić? Przecież Grzegorz też miał prawo do swojego życia! Ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Pewnego dnia otrzymałam list od Zofii. Było w nim napisane, że nie życzy sobie mojego kontaktu z wnukami. „Nie chcę, żebyście mieli na nich zły wpływ,” napisała.

Czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Jak mogła mi to zrobić? Przecież zawsze starałam się być dobrą babcią.

„To niesprawiedliwe!” krzyczałam do Pawła. „Nie mogę stracić wnuków!”

Paweł próbował mnie uspokoić, ale ja czułam się bezsilna. Każdy dzień bez wnuków był jak wieczność.

„Może powinniśmy spróbować porozmawiać z Zofią,” zasugerował Paweł pewnego wieczoru.

„Nie wiem, czy to coś da,” odpowiedziałam zrezygnowana. „Ale musimy spróbować.”

Spotkanie z Zofią było napięte. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w kawiarni, a atmosfera była gęsta od niewypowiedzianych słów.

„Zofio,” zaczęłam ostrożnie. „Chcemy tylko widywać wnuki. Nie chcemy ci przeszkadzać ani mieszać się w wasze życie.”

Zofia spojrzała na mnie zimno. „Nie sądzę, żeby to było możliwe,” odpowiedziała chłodno.

„Dlaczego?” zapytałam zrozpaczona.

„Bo nie chcę, żebyście mieli na nich zły wpływ,” powtórzyła.

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. „Zofia, proszę… one są dla nas wszystkim.”

Ale Zofia była nieugięta. Wyszła z kawiarni, zostawiając mnie z poczuciem beznadziei.

Czas mijał, a ja coraz bardziej tęskniłam za wnukami. Każde święta były dla mnie torturą bez ich obecności.

„Może powinniśmy spróbować jeszcze raz,” powiedział Paweł pewnego dnia.

„Nie wiem, czy mam siłę,” odpowiedziałam smutno.

Ale wiedziałam, że muszę walczyć dalej. Dla Grzegorza i dla wnuków.

Czy kiedykolwiek odzyskam kontakt z moimi ukochanymi wnukami? Czy rodzina może przetrwać takie próby? Może ktoś z was ma podobne doświadczenia i może podzielić się swoją historią?